22 Lipca, dawniej E.Wedel, dziś Rywin u Michnika

Po sześciu latach zapomnieliśmy o Rywinie i Michniku. O fundamencie III RP. Może to i dobrze, bo pamiętając, musielibyśmy być społeczeństwem cyników, cwaniaków i łajdaków

Aktualizacja: 21.07.2008 03:09 Publikacja: 20.07.2008 19:37

Za chwilę 22 lipca. Dzień rocznic. Przede wszystkim rocznica ogłoszenia w Chełmie Lubelskim napisanego i wydrukowanego w Moskwie Manifestu PKWN.

Jak to się zwyczajowo pisało – dzięki manifestowi, obaleniu kapitalizmu, nacjonalizacji środków produkcji i wprowadzeniu planowania centralnego odbudowano kraj ze zniszczeń wojennych. Mniej szczęśliwe kraje, w których nie ogłoszono manifestu i nie obalono kapitalizmu, pozostały nieodbudowane do dziś.

Dalej – 22 lipca to też data przekazania w roku 1955 ludowi pracującemu Warszawy daru narodu radzieckiego, Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, który dziś, po 53 latach jest już zabytkiem idealizmu, otoczonym współczesnymi świątyniami rozpasanej konsumpcji.

Najświeższa to 6. rocznica pamiętnej wizyty Rywina u Michnika. Historycznie byłoby piękne, gdyby obaj panowie spotkali się wtedy w Pałacu Kultury. Ta rozmowa miałaby rangę symbolu, bo coś mi się tak wydaje, że bez manifestu lipcowego, obalenia kapitalizmu, bez PRL i jej moralnych skutków Grupa Trzymająca się Władzy nie handlowałaby ustawami. Afera Rywina była socjalistyczna w formie, choć kapitalistyczna w treści.

Trudno przecenić znaczenie tej skromnej wizyty producenta filmowego u naczelnego redaktora popularnej gazety. Żadne odwiedziny ówczesnego premiera Millera u ówczesnego prezydenta Kwaśniewskiego nie wywołały ani takiego wstrząsu, ani takich dramatycznych skutków. Dla społeczeństwa miało to takie samo mniej więcej znaczenie jak dla dziecka (wierzącego, że bocian przynosi dzieci i składa je w kapuście) podglądanie rodziców, niekoniecznie własnych, którzy robią to, jeśli można się tak wyrazić, własnoręcznie.

Przełom światopoglądowy. Utrata niewinności. Wierzyliśmy po 1989 roku, że klasa polityczna, elity zaprzątnięte są dbałością o dobro państwa i narodu, że łamią sobie głowę, jak najlepiej i najszybciej dojść do doskonałości, a jeśli się żrą, to w idealistycznym uniesieniu.

Zdawało się nam też, że gremia decyzyjne w sprawach państwa pochodzą z wyboru, że przyszłość Polski rozstrzyga się między wybrańcami narodu w parlamencie. A tu się okazało, że idzie o wpływy i pieniądze, a realna władza jest zupełnie gdzie indziej. Nie na Wiejskiej, tylko na Czerskiej.

Zapominanie jest higieną umysłu, także higieną moralną. Mało kto po 64 latach pamięta manifest lipcowy, poza redaktorami „Trybuny”. Ale po sześciu latach zapomnieliśmy też o Rywinie i Michniku. O fundamencie III RP. Może to i dobrze, bo pamiętając, musielibyśmy być społeczeństwem cyników, cwaniaków i łajdaków.

Wprawdzie taka powszechna postawa nie wywoływałaby ani irytacji, ani szyderstw Europy, ale nie byłoby wcale łatwiej żyć w atmosferze rozważań, jakie posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska, autorka ustaw medialnych, wykazuje podobieństwa do Lwa Rywina i czy była już na konsultacjach u Michnika. Prawdę mówiąc, na Rywina wypadają ze cztery Śledzińskie-Katarasińskie. Ale to tylko nawagę żywca. Michnik natomiast wciąż ten sam i trzyma się mocno wraz z władzą.

Zapomnieliśmy, udało nam się przenieść dziecięcą wiarę przez wodospady komisji Nałęcza, ulokowaliśmy nasze idealistyczne nadzieje gdzie indziej i znowu wierzymy, że wielkie łby awangardy opuchnięte są od myślenia o dobru pospólnym, ozory obłożone od pytlowania o lepszej przyszłości, oczy wybałuszone od wypatrywania światełka w tunelu, a kieszenie wypchane projektami naprawy.

Ech, dzieci, dzieci. Ockniecie się chyba dopiero, jak nie dostaniecie deseru i jeszcze wam wytłumaczą językiem tamtej rozmowy, że jesteście wszyscy synami kobiety lekkich obyczajów i wnukami Koryntu.

Zdrowa atmosfera tamtych dni przechowała się najlepiej, jak w przypadku wielu epok zamierzchłych, w dowcipach. Tak mnie korci, żeby poprzypominać, a jak już korci, to ulegnę. Zwłaszcza że to moje dowcipy, a lubię sobie poodgrzewać.

Przychodzi Rywin do Michnika, a tam tłok jak cholera, bo wszyscy byli już wcześniej.

Przychodzi Rywin do Michnika, a Michnik mówi, żeby przyszedł innym razem, bo magnetofon mu się popsuł.

Przychodzi Rywin do Michnika, a Michnik też Rywin.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie zlicytowała taśmy z nagraniem rozmowy Adama Michnika z Lwem Rywinem. Straty szpitali dziecięcych były niepowetowane, bo taśma mogła osiągnąć przebicie 17,5 miliona dolarów.

Po przesłuchaniu Michnika i Rapaczyńskiej prokurator przesłuchał magnetofon Sony. Magnetofon odpowiadał po japońsku i zasłaniał się swoją instrukcją.

Rząd apelował do obywateli, aby ktokolwiek lub kto bądź nagrał cokolwiek lub co bądź, przekazał to „Gazecie Wyborczej” w celu przeprowadzenia dziennikarskiego śledztwa.

Na skutek intryg nie powstała obywatelska, pozaparlamentarna i wolna od wszelkich nacisków komisja śledcza dla zbadania afery Lwa Rywina w składzie: Adam Michnik, Leszek Miller, Robert Kwiatkowski, Aleksandra Jakubowska, Włodzimierz Czarzasty i Lew Rywin. Powodem niepowodzenia były kontrowersje, kto jest bardziej wiarygodny i ma większy autorytet – Michnik czy Rywin.

Lwie, dobrze ryknąłeś – mówi do lwa Demetriusz w „Śnie nocy letniej” Szekspira. Nasz lew nie ryknął, tylko mamrotał, że odmawia odpowiedzi. Do tego trzeba mieć charakter. Tak zachowywali się pierwsi chrześcijanie w obliczu lwów. Teraz Lew zachował się tak samo w obliczu chrześcijan. Brawo!

Ostateczne wyjaśnienie afery Rywina jest proste – Rywin sam przyszedł do Michnika, nie czekając, aż zostanie wezwany.

Aparat telefoniczny przekazany przez Rywina prokuraturze odmówił zeznań, powołując się na drugą poprawkę do Konstytucji USA.

Anita Błochowiak, która wyjaśniła, że pionowe korytarze prowadzą do toalety, została wpisana przez Ministerstwo Zdrowia na listę polityków refundowanych.

Nowa doktryna prawa karnego sformułowana przez komisję Nałęcza – prywatność osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa podlega szczególnej ochronie, gdyż stanowi tajemnicę państwową. Doktryna obowiązuje też dziś.

Wobec licznych spekulacji na temat składu personalnego grupy trzymającej władzę, władza uznała za konieczne złożenie oświadczenia, że nikt jej nie trzyma. Władza, oświadczyła władza, trzyma się sama.

Skończyło się tak, że cała afera Rywina nie została wyjaśniona, a naprawdę winni – Zbigniew Ziobro i Jan Rokita – uszli słusznej karze za mataczenie przy stawianiu pytań w czasie obrad komisji Nałęcza.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Czego jak czego, ale rocznic do obchodzenia nam nie zabraknie, także w XXI stuleciu.

Autor jest publicystą i felietonistą dziennika „Fakt”

Za chwilę 22 lipca. Dzień rocznic. Przede wszystkim rocznica ogłoszenia w Chełmie Lubelskim napisanego i wydrukowanego w Moskwie Manifestu PKWN.

Jak to się zwyczajowo pisało – dzięki manifestowi, obaleniu kapitalizmu, nacjonalizacji środków produkcji i wprowadzeniu planowania centralnego odbudowano kraj ze zniszczeń wojennych. Mniej szczęśliwe kraje, w których nie ogłoszono manifestu i nie obalono kapitalizmu, pozostały nieodbudowane do dziś.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
W Warszawie zawyją dziś syreny. Dlaczego?
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Najniższe instynkty Donalda Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Nowa Lewica od nowa
Opinie polityczno - społeczne
Andrzej Porawski: Wewnętrzna niespójność KPO
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński dogadał się z Ziobrą. PiS ma kandydata na prezydenta RP