Uwielbiam stylistykę wielu tytułów prasowych. Zdarzają się tak krystalicznie czyste przypadki prostolinijności dziennikarskiej, że aż dech zapiera. Kiedyś, mam taką nadzieję, studenci dziennikarstwa będą te soczyste kawałki studiować i rozbierać na czynniki pierwsze, aby wpoić sobie, dzięki jakim zaletom pióra można się wybić na wybitność.
Na pierwszej stronie piątkowego "Dziennika" w tekście informacyjnym zatytułowanym "Tusk u Sarkozy'ego" jest taki fragment: "Donald Tusk odzyskuje inicjatywę w kontaktach z Unią Europejską. Wczoraj w Pałacu Elizejskim premier przekonał Nicolasa Sarkozy'ego do przyjazdu do Gdańska 6 grudnia (...)". Gdyby jeszcze premier przekonał prezydenta Francji do przyjazdu nie tylko do Gdańska, dla uczczenia Lecha Wałęsy, ale nakłonił go też do odwiedzenia jakiejś gminy i obejrzenia boiska Orlik, a może nawet rozegrania meczu z udziałem Schetyny, to wtedy trzeba by napisać, że Tusk przejął inicjatywę całkowicie.
Przejąwszy inicjatywę, polski premier "skłonił także francuskiego prezydenta do poparcia planu przyjęcia przez Polskę euro w 2012 roku". Skłonienie Sarkozy'ego do poparcia czegoś, czego francuski prezydent domagał się od Polski bardzo stanowczo, grożąc – w przeciwnym razie – srogimi konsekwencjami, też trzeba uznać za sukces.
Nic więc dziwnego, że w zamieszczonym pod spodem komentarzu Michała Karnowskiego (stąd wiem, że to komentarz i mogę odróżnić go od informacji powyżej, że tekst opatrzony jest takim właśnie tytułem) autor, wskazując, że premier podjął już jedną historyczną decyzję, o wprowadzeniu Polski do strefy euro, wzywa Donalda Tuska do czynu porównywalnego z wprowadzeniem naszego kraju do UE – do rozegrania problemów związanych z akcesją zdecydowanie, odważnie i szybko.
[srodtytul]Takie ładne strofy [/srodtytul]