[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/03/15/ksiazka-przeciwko-sennosci-umyslu/]na blogu[/link][/b]
Miałem teraz dwie bezsenne noce, które spędziłem z książką amerykańskiego historyka Jonaha Goldberga "Liberalny faszyzm" ("Liberal fascism. The Secret History of the American Left from Mussolini to the Politics of Meaning"). Już sama okładka dziejów amerykańskiej i europejskiej myśli politycznej ostatniego stulecia jest fascynująca – uśmiechnięte słoneczko, symbol wszelkiego postępu, ozdobione wąsikami Hitler.
Z tyłu okładki kilka opinii o tej książce, wśród nich takie zdanie Newta Gingricha, byłego przewodniczącego amerykańskiego Kongresu: "Zastąpiliśmy boskie prawa królów boskimi prawami samozwańczych grup. Goldberg prowadzi nas do nowego rozumienia i zmusza do głębszego myślenia". Dlatego właśnie, jak sądzę, ta książka nie zdobędzie rozgłosu i popularności ani w Europie, ani zwłaszcza w Polsce. Kto lubi być zmuszany do myślenia i to głębszego?
[srodtytul]Władza nad słowami[/srodtytul]
Opisywany przez Goldberga rodzaj, sposób i stan polityzacji społeczeństw, którego korzeni szuka on – i znajduje – w marksizmie, faszyzmie Mussoliniego i nazizmie Hitlera – jest właśnie narzędziem odwodzenia ludzi od samodzielnego myślenia, zastępowanego ideologiczną, właściwie mitologiczną papką. Bezdyskusyjną.