Kongres USA w 2017 r. przyjął tzw. ustawę 447 lub JUST Act, która zobowiązuje Departament Stanu do przedstawienia Kongresowi (do listopada 2019 r.) jednorazowego raportu o stanie realizacji postanowień deklaracji terezińskiej, stanowi wyraz zainteresowania administracji USA o międzynarodowych działaniach służących uregulowaniu statusu prawnego mienia pozostałego po ofiarach Holokaustu oraz krzewieniu wiedzy o Zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej. Dobrze to świadczy o wrażliwości polityków amerykańskich na prawa człowieka. Deklaracja, o której mówimy, nie kreuje obowiązków w sensie prawnym, jest za to moralnym kompasem wskazującym na mroczną spuściznę Holokaustu. Na skutek upływu czasu tracimy z oczu grozę ludobójstwa, jakie miało miejsce w Europie, na naszym podwórku. Dlatego inicjatywy podtrzymania pamięci, wsparcie ocalonych i zebrania świadectw zasługują na poparcie ze względu na najwyższą wartość, jaką jest godność człowieka.
Od 2009 r., kiedy to przyjęto omawiany dokument, upłynęła długa dekada. Mimo krytykowania Polski za brak rozwiązań reprywatyzacyjnych (co dotyczy tylko w nikłym stopniu przedwojennych żydowskich obywateli Polski), nasz kraj zrobił dużo i wydał znaczne środki publiczne: rządowe, samorządowe (jak również prywatne) na upamiętnienia, ratowanie zabytków, utrzymywanie nie tylko słynnych muzeów Polin i Getta Warszawskiego, ale i innych placówek. Chociaż oczywiście należy być dalekim od zachwytu, sprawy wydają się iść w dobrym kierunku. Czy musimy je rujnować kolejny raz poprzez debatowanie nad gniotem prawnym, zaprojektowanym tylko po to, by zaspokoić prymitywne żydożercze tendencje i wzbudzić społeczny niepokój?
Projekt ustawy o ochronie własności w Rzeczypospolitej Polskiej przed roszczeniami dotyczącymi mienia bezdziedzicznego, znany jako „Stop 447", taktycznie omija słowo „Żyd" w swojej treści. Możemy się domyślać, że chodzi o „te" roszczenia na podstawie preambuły i uzasadnienia, wskazujące na deklarację terezińską i amerykański JUST Act. Więcej światła na charakter proponowanej regulacji rzucił przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej – Robert Bąkiewicz. Mówił o „szantażystach" ze Światowego Kongresu Żydów, straszył kryzysem ekonomicznym i „ograbieniu Państwa Polskiego", w obronie którego „Polacy żydowskiego pochodzenia przelewali swoją krew". Na tym właśnie polega problem: dobrzy Żydzi to ci martwi. Źli to żywi: których się z Polski pozbyliśmy, albo może tkwią tu uparcie jako garstka, a którzy mogą się upominać o swoją godność.
Prawda jest taka, że w czasie wojny wymordowano 90 proc. żydowskiej populacji Polski. W PRL prawie wszystko znacjonalizowano. Jeśli po 1989 r. wpłynęły jakieś roszczenia, to od promila promili ocalonych lub ich potomków.
Czy więc słuszna jest obawa przed roszczeniami do „mienia bezdziedzicznego"? Z punktu widzenia prawnego projekt ustawy o ochronie własności jest absurdalny. Nie można mieć roszczeń do „mienia bezdziedzicznego", gdyż takie po prostu nie istnieje. A roszczeniami jako osobistym uprawnieniem zajmują się sądy, a nie politycy.