Jedno okienko – długo i szumnie zapowiadane – niespodziewanie zmieniło swoje znaczenie. Zamiast ułatwić życie firmom, stało się symbolem nieumiejętności rządu w odregulowaniu gospodarki i uwalnianiu przedsiębiorczości. A eksperymentowanie na gospodarce jest niebezpieczne.
[srodtytul]Nie mogło być inaczej[/srodtytul]
Można to było przewidzieć. Nowi przedsiębiorcy, a więc osoby, od których głównie zależy tempo wzrostu naszej gospodarki, przeżywają tylko kolejne rozczarowania, bo zmiany niczego nie poprawiają, a jeśli już – to niewiele. Rząd ma bowiem bardzo mało pomysłów na uwolnienie gospodarki, a sposób ich wdrażania prowadzi do jeszcze większych wypaczeń. W efekcie wchodzą w życie przepisy, które regulują to, co jest już uregulowane, i to – o ironio – pod szyldem odregulowania.
[wyimek]Wprowadzając zmiany, rząd skupia się przeważnie na uwagach organizacji przedsiębiorców. To trochę tak jakby sprzedawca słuchał uwag zawsze zadowolonego klienta[/wyimek]
Schemat działania od lat jest taki sam. „Reformator” ma jakiś pomysł, który ma uprościć prowadzenie biznesu. Jeszcze zanim powstanie projekt ustawy, on, rząd i politycy ogłaszają wszem i wobec, jak istotna to będzie zmiana.