Niemiecki kult wypędzeń

Dlaczego 64 lata po wojnie kwestia krzywd wypędzonych zamiast przejść do historii wciąż jest politycznym argumentem dla niemieckich partii? – pyta publicysta "Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 01.07.2009 19:53 Publikacja: 01.07.2009 19:35

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/07/01/niemiecki-kult-wypedzen/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Polska dyplomacja od dłuższego czasu prowadziła delikatne starania mające skłonić Angelę Merkel do ograniczenia w partyjnych dokumentach CDU/CSU odniesień do powojennych przesiedleń i kultywowania ich pamięci. Ogłoszony w ostatni poniedziałek "Regierungsprogramm" – czyli manifest wyborczy niemieckiej chadecji – niestety polskich oczekiwań nie spełni.

Wręcz odwrotnie. Wszystko, co mogło nas niepokoić, w partyjnym dokumencie się znalazło. Nawet "Gazeta Wyborcza" – co rzadkie – przyznała, że się przeliczyła, biorąc na serio sygnały od części polityków rządzącej chadecji obiecujące "rozwodnienie" kwestii przesiedleń w manifeście CDU.

[srodtytul]Zakładnik "wypędzonych"[/srodtytul]

Co zwraca uwagę w części programu dotyczącej polityki historycznej? Przede wszystkim program CDU/CSU wyraźnie podkreśla samodzielne prawo Związku Wypędzonych (BdV) do obsadzenia przyznanych mu ustawowo miejsc w radzie "Widocznego znaku". W praktyce oznacza to, że Erika Steinbach po bardzo prawdopodobnym zwycięstwie chadecji w wyborach może zająć fotel w radzie tej placówki. Choć jeszcze niedawno rząd Donalda Tuska ogłaszał z triumfem, że przekonał Angelę Merkel do trzymania szefowej ziomkostw poza radą. Jednak szefowa CDU uległa presji coraz silniejszej w koalicji CSU, która z obrony "naruszonej czci" Eriki Steinbach uczyniła swój punkt honoru.

Teraz na drodze szefowej ziomkostw może stanąć tylko – hipotetycznie – przyszły koalicjant chadeków, czyli FDP. Lider liberałów Guido Westerwelle w nowej koalicji ma objąć tekę ministra spraw zagranicznych i może nie mieć ochoty odpowiadać Radosławowi Sikorskiemu na pytania o potęgę szefowej ziomkostw. Pewne nadzieje można też wiązać z protestami SPD, Zielonych i Die Linke w Bundestagu wobec kandydatury pani Steinbach.

Nie zmienia to faktu, że determinacja chadecji w sprawie szefowej BdV wyrażona w "Regierungsprogramm" musi niepokoić. CDU/CSU wciąż pozostaje zakładnikiem środowiska "wypędzonych". Angela Merkel nie zdobyła się nawet na gest pokazujący, że znaczenie tego lobby w obozie chadecji będzie się zmniejszać wraz z upływem kolejnych lat od wojny. Nie uczyniła tego, choć jej partia jest dziś niesłychanie popularna, ma w kieszeni zwycięstwo wyborcze i pani kanclerz nie musi drżeć przed utratą każdego procentu w sondażach.

[srodtytul]Więcej widocznych znaków [/srodtytul]

W rozdziale programu wyborczego chadeków dotyczącym stosunku Republiki Federalnej do przeszłości na problem pielęgnowania pamięci o ofiarach nazizmu przeznaczono tylko jeden punkt, ale już "wypędzeniom" i opiece nad Niemcami ze Wschodu poświęcono aż trzy osobne paragrafy. Bawarska CSU przeforsowała wpisanie do katalogu zobowiązań przyszłego rządu budowę kolejnego "widocznego" znaku. Chodzi o osobne muzeum Niemców sudeckich w Monachium.

To kolejny dowód, że uspokajające zapewnienia, iż berlińska wystawa "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" uwieńczy starania i wygasi emocje ziomkostw, nie były zgodne z prawdą. Można zapytać – czy po Niemcach sudeckich kolejnych muzeów i pomników w kolejnych miastach nie zażądają przesiedleni niemieccy Ślązacy, Pomorzanie, Warmiacy lub Siedmiogrodzianie?

Najwięcej jednak znaków zapytania w chadeckim manifeście wywołuje sformułowanie "Das Recht auf die Heimat gilt", czyli "prawo do małej ojczyzny obowiązuje". To mocne stwierdzenie. Bo użyty czasownik "gelten" w języku prawnym w znaczeniu "obowiązywać" stosuje się w odniesieniu do ustaw, przepisów czy postanowień umownych.

Warto zapytać: w jakim celu Niemcy chcą tak silnie podkreślać owo urzędowe prawo do stron ojczystych? Czy zdają sobie sprawę, że wywoła to niedobre emocje? Przecież nikt w Polsce nie zakazuje korzystania Niemcom z unijnego prawa do zakupu majątku na polskich ziemiach zachodnich i północnych. Obywatele RFN odkupują pałace czy stare majątki, niekiedy osiedlając się na ziemi lat dziecinnych. Na tej samej zasadzie Polacy będą mogli (po okresie przejściowym) wykupywać niegdysiejsze polskie dworki na Litwie czy w Inflantach. U nas jednak nikt nie usiłuje tworzyć sztandaru czy ideologii z "prawa do stron ojczystych", bo musiałoby to się kojarzyć z konfrontacją czy aksamitnym rewizjonizmem.

[srodtytul]Nader żywotna tradycja[/srodtytul]

Są pewnie w Polsce ludzie, którzy będą bagatelizować manifest CDU/CSU. Którzy powiedzą, że podkreślanie tragedii wypędzonych to stary rytuał polityczny niemieckiej chadecji. Ktoś inny stwierdzi, że w niemieckich mediach, gdy pisano o manifeście chadecji, to skupiano się głównie na jej deklaracjach w sprawie podatków czy polityki socjalnej. Że mało kogo nad Renem ekscytują zapisy o "prawie do ojczyzny". Ale w takim razie, dlaczego ów polityczny rytuał 64 lata po wojnie jest wciąż tak żywotny?

Niemcy utracili Alzację na rzecz Francji w 1918 roku. Wysiedlono stamtąd wtedy do Niemiec 50 tys. Niemców. Czy sześć i pół dekady później – czyli w 1982 roku – ktoś w RFN słyszał o zjazdach ziomkostwa alzackiego, tak jak dziś mówi się o aktywności Niemców z Pomorza Gdańskiego Eriki Steinbach?

Kult wypędzeń to element współczesnej państwowej polityki historycznej w RFN. W żadnym ze znaczących krajów Unii Europejskiej takie podkreślanie narodowej krzywdy sprzed lat nie trafia do manifestów wyborczych rządzących partii. Dzieje się tak tylko w Niemczech. W kraju, który wciąż innym – ostatnio Włochom – kojarzy się z nie do końca wyrównanymi krzywdami.

Jeśli Niemcy chcą być liderem zjednoczonej Europy, to państwowy kult krzywdy im nie przystoi. A jeśli Niemcy jednak się na takie deklaracje decydują, to niech się nie dziwią, gdy polscy politycy (tak było w dyskusji nad pierwiastkowym systemem głosowania w UE) przypominają im, o ilu więcej obywateli miałaby Polska, gdyby nie hekatomba ostatniej wojny.

Niedawne uroczystości rocznicowe 1939 i 1989 roku dawały nadzieję na polepszenie atmosfery w relacjach polsko-niemieckich. Niestety, deklaracja wyborcza CDU/CSU znacząco zakłóca atmosferę roku rocznicowego.

[ramka][srodtytul]PROGRAM RZĄDOWY KOALICJI CDU/CSU NA LATA 2009 – 2013 (FRAGMENT)[/srodtytul]

[b]"Mamy siłę – wspólnie dla naszego kraju" [/b]

Fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie ma za zadanie dokumentowanie w Berlinie losu niemieckich wypędzonych z małych ojczyzn, służenie prawdzie, budowanie mostów i wspieranie porozumienia narodów. CDU i CSU przestrzegają tego, aby związki niemieckich wypędzonych z małych ojczyzn same mogły decydować o swojej reprezentacji w radzie fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie.

Dla nas jest pewne: kulturalne dziedzictwo niemieckich wypędzonych jest trwałym składnikiem kultury niemieckiego narodu i częścią niemieckiej i europejskiej tożsamości. Będziemy je niezawodnie dalej wspierać, włączając w to wypędzonych i ich związki, tak jak na przykład poprzez utworzenie muzeum Niemców sudeckich w Monachium. Przy wpisie miejsc urodzenia wypędzonych do rejestrów stanu cywilnego i meldunkowych będziemy strzec pozycji Niemiec zgodnej z prawem międzynarodowym. Prawo do małej ojczyzny obowiązuje. Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać międzynarodowo potępione, a naruszone prawa muszą zostać uznane.

CDU i CSU przyznają się do historii wszystkich Niemców. Widzimy szczególną odpowiedzialność za wysiedlonych, którzy długo i ciężko cierpieli z powodu następstw II wojn#

y światowej i stalinizmu. Opowiadamy się za zagwarantowanym w ustawie zasadniczej prawem do wysiedlenia do Niemiec. Przestrzegamy ustawowego domniemania ogólnego losu związanego z następstwami wojny w odniesieniu do Niemców z byłego Związku Radzieckiego. Opowiadamy się za tym, aby niemieckim mniejszościom w krajach, w których żyją, zaoferowano perspektywę pozostania. Wszyscy Niemcy powinni mieć możliwość samodzielnego decydowania, czy chcą żyć w Niemczech, czy pozostać na obszarach, z których pochodzą. [/ramka]

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/07/01/niemiecki-kult-wypedzen/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Polska dyplomacja od dłuższego czasu prowadziła delikatne starania mające skłonić Angelę Merkel do ograniczenia w partyjnych dokumentach CDU/CSU odniesień do powojennych przesiedleń i kultywowania ich pamięci. Ogłoszony w ostatni poniedziałek "Regierungsprogramm" – czyli manifest wyborczy niemieckiej chadecji – niestety polskich oczekiwań nie spełni.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA