Dziś sytuacja jest dokładnie odwrotna. Kraków jest miastem zmarnowanych szans. W metaforycznym skrócie zobaczyć to można wysiadając na Dworcu Głównym. Przejść z niego można do Galerii Krakowskiej, standardowego centrum handlowego. Przez wiele lat planowane tu było serce wielkiej inwestycji zwanej szumnie "Nowym Miastem". Miała ona wielką tradycję krakowską połączyć z najlepszą nowoczesnością. Projekt przechodził rozmaite koleje losu, aby ostatecznie skarleć do wymiarów dużego sklepu.
W mieście nie ma nawet centrum kongresowego, w jakie wyposażone są wszelkie większe miasta, co uniemożliwia organizowanie w nim większych przedsięwzięć naukowo kulturalnych. W mieście Jana Pawła II nie stworzono żadnego związanego z nim ośrodka. Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach zbudowane zostało za życia Wojtyły i pod jego patronatem. Trudno przypomnieć sobie jakieś znaczące przedsięwzięcia kulturalne w dawnej kulturalnej stolicy Polski w latach ostatnich. Nawet wielki boom turystyczny przydarzył się Krakowowi niezależnie od jego władz, a dawną stolicę polski reklamowano pierwotnie jako miejsce ... taniego piwa.
Wprawdzie czytając internetową witrynę prezydenta miasta, prof. Jacka Majchrowskiego można by sądzić, że to on zbudował Wawel, ale jest w tym pewna przesada. Krakowianie opowiadają, że ostatnio przychodzi on do magistratu godzinę wcześniej, aby godzinę dłużej nic nie robić, ale wybrali go na drugą kadencję i wielu mówi, że i kolejna będzie jego. Gdyż "krakówek" czyli grono szacownych "autorytetow" rządzących miastem, a w każdym razie sterujących w nim opinią publiczną, jest zachwycone. Majchrowski bowiem uosabia III RP. Jest bezpartyjny jak Aleksander Kwaśniewski. I jak Kwaśniewski wyrozumiały. Kiedy zapytano go przyszłość jego najbliższego pracownika Jana Tajstera, zwanego niezatapialnym, przeciwko któremu prokuratura prowadzi już chyba kilkanaście spraw, prezydent zdziwił się. Tajster nie został dotąd skazany prawomocnym wyrokiem, a pierwsza instancja...
Wszystko to przypomniało się mi, kiedy czytałem świetny reportaż Igora Janke "Okopy świętego krakówka" opublikowany w weekendowej "Rzeczpospolitej". Reportaż opowiada o skandalu jaki wybuchł, gdy urząd prezydenta Kaczyńskiego zwiększając radykalnie fundusze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa postanowił (o zgrozo!) sprawdzić jak są wydawane owe grube miliony z kasy państwa. Okazało się, że gospodarowano nimi w sposób budzący co najmniej wątpliwości. Kiedy więc postanowiono usunąć część martwych dusz z komitetu i powołać na ich miejsce kogoś nowego, krakówek, a więc III RP zatrzęsły się w posadach. "Prezydent RP robi czystkę w komitecie obrony Krakowa" to jeden z łagodniejszych tytułów prasowych. Wprawdzie prezydent Kwaśniewski usunął trzy raz więcej członków komitetu, ale wówczas nikt nie uznał tego za naganne.
"To czystka polityczna" wyjaśniał senator Kazimierz Kutz równie bezstronny co apolityczny. Również on padł jej ofiarą, gdyż trudno uznać za powód jego blisko czteroletnią absencję w pracach Komitetu. Inny bezpartyjny autorytet, prof. Andrzej Zoll nieobecny był wprawdzie 14 lat, ale to chyba nie powód, aby go tak dotkliwie represjonować. Bo i kogo mianuje się na ich miejsce? Np. prof. Marię Dzielską, o której prof. F. Ziejka powiedział, że znana była ona głownie z pracy politycznej. Wprawdzie Dzielska jest jednym z najbardziej znanych i najwięcej tłumaczonych na świecie polskich historyków, jedna z jej książek uznana została za najlepszą książkę historyczną roku1995 przez American History Book Club, poza antykomunistyczną opozycją nie uczestniczyła w żadnych działaniach politycznych, ale... była zwolennikiem lustracji. Rozumieją Państwo...