Uroczystość na Westerplatte sukcesem Polski i Europy”, „Ocieplenie między Kremlem i Warszawą”, „Historia nie skłóciła Polski i Rosji” – czytając tak optymistycznie brzmiące tytuły, nieuważny obserwator mógłby uznać, że 1 września na Westerplatte doszło do happy endu.
Owszem, kremlowski Wielki Dramaturg nieco złagodził napięcie w epilogu. Tyle że wynikało to raczej z wcześniej naszkicowanego przez Władimira Putina scenariusza. Jak można podejrzewać, założono w nim, iż wpierw nastąpi symboliczne „przeczołganie” Polaków po to, by w końcu protekcjonalnie poklepać zszokowaną ofiarę po plecach.
Po raz kolejny stajemy zatem wobec problemu Rosji – państwa, które nie sposób omijać w dyplomatycznej grze, ale które w najmniej oczekiwanym momencie potrafi zaskoczyć wszystkich swoją agresywnością. Problemu tego nie rozwiązała ani pryncypialność braci Kaczyńskich, ani pragmatyzm Donalda Tuska. Na Rosję nikt zresztą nie ma dobrego pomysłu. Kraje Unii Europejskiej, a od niedawna także Stany Zjednoczone, wobec rosyjskiego premiera stosują taryfę ulgową. Ale jak pokazuje choćby ostatni incydent z polsko-rosyjską wojną o historię, ani nie czyni to Władimira Putina większym Europejczykiem, ani nie zwiększa przewidywalności jego działań.
[srodtytul]Dyplomatyczny show[/srodtytul]
Przypomnijmy podstawowe fakty – afera z Putinem wybuchła mimo szczerej chęci Donalda Tuska, aby z rosyjskiego gościa uczynić gwiazdę rocznicowego spotkania na Westerplatte. Przyjęcie zaproszenia przez premiera Rosji wzbudziło w Warszawie nadzieję na polityczny show, który miał połączyć kilka elementów. Po pierwsze mile ująć Polaków świadomością, że najwięksi światowi liderzy uznają rolę naszego kraju w ostatniej wojnie. Po drugie pokazać Donalda Tuska (w ramach jego nieustającej „tajnej” kampanii prezydenckiej) jako jednego z głównych graczy polityki europejskiej, którego pozycja równa jest liderom supermocarstw. Po trzecie potwierdzić pojednanie polsko-niemieckie. I po czwarte pokazać światu, że polski premier w odróżnieniu od „strasznych bliźniaków” umie zbudować pozytywne relacje z Rosją.