Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”

Zwolennicy swobody przerywania ciąży zmierzają do tego, aby całkowicie wyeliminować głos sprzeciwu wobec aborcji. W tym celu chcą wymusić także zmianę doktryny Kościoła katolickiego – pisze publicysta

Publikacja: 29.09.2009 01:41

Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wyrok na ks. Marka Gancarczyka pokazuje, że lekko zakamuflowany totalitaryzm, przed którym ostrzegał Jan Paweł II, dotarł również do nas. To, co jeszcze 20 lat temu mogło się wydawać lekką przesadą w wypowiedziach Ojca Świętego, dziś staje się coraz bardziej dostrzegalne. W obronie wykoncypowanych w gabinetach lewicowych intelektualistów pseudopraw człowieka (choćby praw reprodukcyjnych, czyli prawa do zabijania dzieci nienarodzonych, czy prawa do godnego umierania, czyli prawa do uśmiercania pacjentów) coraz częściej ogranicza się prawo do wolności wyznania i religii.

A jeśli ktoś odmawia podporządkowania się tym dyrektywom, to ucisza się go za pomocą mediów lub (co wciąż jeszcze rzadkie) sądów. I nie ma się co oszukiwać, że chodzi tylko o sformułowania przesadne czy agresywne. Celem jest takie zakreślenie przestrzeni debaty, by każde niewygodne dla ideologii lewicowych sformułowanie czy wizerunek można było uznać za „mowę nienawiści”.

[srodtytul]USG antyaborcyjne[/srodtytul]

Świetnie było to widać w feministycznych i lewicowych komentarzach do wyroku na ks. Marka Gancarczyka. Ich autorki nawet nie próbowały udawać, że zależy im na prawdzie dotyczącej tego, czym jest ciąża. Anna Czerwińska z Feminoteki w rozmowie ze mną przekonywała, że określenie zawartości macicy kobiety w ciąży mianem dziecka (choć każdy, kto oglądał zdjęcia USG, wie, że w trzecim miesiącu ciąży płód wygląda jak dziecko i zachowuje się jak dziecko, a do tego genetycznie należy do gatunku homo sapiens) to niedopuszczalny przejaw mowy nienawiści.

Na pytanie, co w takim razie znajduje się w brzuchu kobiety, Czerwińska odpowiedziała, że „mniej więcej to samo, co znajduje się w próbówkach”. Inna moja rozmówczyni przekonywała mnie, że obrazy z USG czy zdjęcia zabitych dzieci nie mogą być powodem do sprzeciwu wobec aborcji, są one bowiem zmistyfikowane (ciekawe, czy dotyczy to także zdjęć „Timesa” sprzed 50 lat).

I choć wypowiedzi takie można wyśmiać, to trzeba pamiętać, że ich źródłem nie jest niewiedza, a świadomość, że współczesna nauka (by wymienić tylko genetykę – jasno pokazującą, kiedy powstaje nowy człowiek) i technika (USG jest tu kluczowym narzędziem) niezwykle jasno pokazują, że tak naprawdę aborcja jest rozerwaniem na strzępy żywego człowieka.

Gdyby obrazy USG były szeroko prezentowane, zwolennicy aborcji nie mieliby już argumentów. Zdecydowana większość kobiet (co pokazują amerykańskie badania) po zobaczeniu swojego dziecka na ekranie aparatury nie decyduje się bowiem na jego usunięcie.

[srodtytul]Strategia z Dostojewskiego[/srodtytul]

Zwolennikom swobody aborcji to jednak nie wystarcza. Czasem można mieć wrażenie że – jak Piotr Wierchowieński z „Biesów” Fiodora Dostojewskiego – uznali oni, iż najlepszą drogą do stworzenia wspólnoty obrony zbrodni jest upapranie w nią wszystkich członków wspólnoty. Czy dlatego w Kanadzie (ale, niestety, nie tylko tam) nie można ukończyć szkoły medycznej bez przeprowadzenia (osobiście) przynajmniej jednej aborcji? Wierzący studenci medycyny wielokrotnie próbowali się odwoływać od decyzji szkół medycznych, jednak kanadyjskie sądy uznawały, że każdy absolwent medycyny powinien choć raz dokonać usunięcia ciąży.

[wyimek]Klauzulę sumienia usiłuje się ograniczyć. Choć i tak stosuje się ją tylko wobec lekarzy, a nie dotyczy ona farmaceutów [/wyimek]

Coraz częściej lewicowi doktrynerzy próbują także ograniczyć klauzulę sumienia. Ostatnio chciał to zrobić Barack Obama, jednak powstrzymały go silne w USA środowiska chrześcijańskie. Klauzulę sumienia zresztą i tak stosuje się tylko do lekarzy. Farmaceuci – w większości krajów świata – (choć apelowali o to kilka tygodni temu podczas międzynarodowego kongresu) nie mają prawa odmówić sprzedaży pigułki aborcyjnej RU 436 czy środków antykoncepcyjnych (część z nich ma również działanie wczesnoporonne).

I choć zazwyczaj za wolność sumienia i słowa (szczególnie gdy chodzi o słowa czy poglądy atakujące chrześcijan profanujące ich święte symbole czy drogie im osoby) lewicowcy daliby się posiekać, to w tej kwestii zazwyczaj milczą. Wystawy pokazujące, czym jest aborcja, rażą ich uczucia, ale ukrzyżowany penis – już nie. Wolność do manifestowania swojej seksualności (choćby w czasie rozmaitych parad) to fundament wolności, ale już prawo do prawdy o tym, kim jest płód i czym jest aborcja – nie wchodzi w zakres wartości godnych obrony.

[srodtytul]Wyeliminować sprzeciw[/srodtytul]

Zwolennicy swobody przerywania ciąży zmierzają do tego, aby w ogóle wyeliminować głos sprzeciwu wobec aborcji. A wyroki sądowe mogą okazać się niewystarczające – trzeba więc wymusić zmianę doktryny na najważniejszej wspólnocie sprzeciwiającej się zabijaniu, jaką jest Kościół katolicki. To dlatego na łamach „New York Timesa” czy „Gazety Wyborczej” wciąż promuje się dopuszczających swobodę aborcji „lewicowych katolików” (w Polsce do tego grona zaliczyć można byłych duchownych prof. Tadeusza Bartosia i Stanisława Obirka). Dlatego publikuje się wielkie apele (choćby artykuły Piotra Pacewicza), w których wzywa się Kościół do odstąpienia od nienawiści albo do szybkiej zmiany doktryny w sprawie aborcji i antykoncepcji (co ma być warunkiem przetrwania Kościoła we współczesnym świecie).

Zmiany nie mają się jednak ograniczyć tylko do odrzucenia fundamentów katolickiej moralności. To byłby tylko pierwszy krok. Już dziś widać wyraźnie, że odbywa się próba wymuszenia zmiany doktryny o rzeczach ostatecznych – odbywa się to za pomocą wykluczenia z naszego myślenia perspektywy piekła (to także „mowa nienawiści”, która może skłonić kogoś do zmiany decyzji czy przemiany życia i szczerego żalu za grzechy...).

Napomknięcie choćby o sądzie ostatecznym jest w najlepszym razie wyśmiewane, w gorszym – uznawane za niedopuszczalny fundamentalizm. Tę drugą metodę zastosowano wobec stwierdzenia (nie ukrywam – mojego), że George Tiller odpowie na Sądzie Ostatecznym za zabicie kilkudziesięciu tysięcy dzieci w ostatnim trymestrze ciąży. Podobnie histeryczne reakcje medialne wywoływały słowa ks. Geharda Wagnera (medialna histeria uniemożliwiła mu objęcie urzędu biskupiego w diecezji Linz), który mówił o piekle, a także uznał, że Bóg może przemawiać do ludzi m.in. poprzez zjawiska przyrodnicze.

U kresu tych wymuszanych stopniowo zmian może być świat, w którym jakakolwiek ocena utylitarnej moralności i jej skutków zostanie zabroniona. A chrześcijańska moralność, eschatologia i dogmatyka zostaną uznane za przejawy „mowy nienawiści”, z którymi trzeba walczyć. Skazanie przez sąd ks. Marka Gancarczyka to krok w tym kierunku.

[i]Autor jest doktorem filozofii, publicystą, prezesem wydawnictwa Fronda[/i]

Wyrok na ks. Marka Gancarczyka pokazuje, że lekko zakamuflowany totalitaryzm, przed którym ostrzegał Jan Paweł II, dotarł również do nas. To, co jeszcze 20 lat temu mogło się wydawać lekką przesadą w wypowiedziach Ojca Świętego, dziś staje się coraz bardziej dostrzegalne. W obronie wykoncypowanych w gabinetach lewicowych intelektualistów pseudopraw człowieka (choćby praw reprodukcyjnych, czyli prawa do zabijania dzieci nienarodzonych, czy prawa do godnego umierania, czyli prawa do uśmiercania pacjentów) coraz częściej ogranicza się prawo do wolności wyznania i religii.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk