Przekora "króla Gwidona"

Im bliżej było do wyborów, tym bardziej kandydat na szefa niemieckiego MSZ łagodził swoje stanowisko wobec Rosji. A w dyskusji nad tarczą wzywał, by "traktować poważnie rosyjskie zastrzeżenia" - pisze publicysta "Rz"

Publikacja: 29.09.2009 18:20

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/09/29/przekora-krola-gwidona/" "target=_blank]blog.rp.pl/semka[/link][/b]

Po wyborach i powstaniu czarno-żółtej koalicji chadecji z FDP nic się nie zmieni, a jeśli już, to na pewno na lepsze – taki był dominujący ton komentarzy w polskich mediach. Czy to błędne oceny? Pewnie zbyt jednoznaczne. W niektórych kwestiach objęcie niemieckiego MSZ przez Guida Westerwellego załagodzić może polskie obawy, jednak więcej możemy mieć powodów do rozczarowań.

Spróbujmy więc zanalizować poglądy na świat – jak go często się nazywa – "króla Gwidona". Zacznijmy od Polski, która (jak się zdaje) zawsze była dla Westerwellego zacną, ale egzotyczną krainą na zaśnieżonym Wschodzie. Westerwelle to typowy nadreńczyk, kochający wino i urodę życia, spędzający każdą wolną chwilę pod słońcem Południa. Znacznie lepiej wyznaje się na winach Toskanii i specjałach Andaluzji niż na skomplikowanych dziejach narodów Wschodu.Jeden z niemieckich korespondentów opowiadał mi niedawno, jak Guido Westerwelle trafił na polskie stoisko na frankfurckich targach książki. Rozpaczliwie próbując nawiązać rozmowę, spytał, czy nad Wisłą po komunizmie powstała już kultura kawiarniana.

[srodtytul]Na złość lewicy[/srodtytul]

W Polsce FDP – w odróżnieniu od innych niemieckich partii – nigdy nie miała konkretnego partnera politycznego, słabo działa też u nas liberalna Fundacja Neumanna. Przed wyborami szef liberałów darował sobie odwiedzenie Polski. Zamiast tego wolał powtarzać rytualne hasło, że powinno się "stworzyć między Polską a Niemcami tak mocną więź, jaka łączy RFN z Francją". To brzmi miło, ale podobne deklaracje zbyt często padały już w stosunkach Warszawa – Berlin, by wywoływać jakąś ekscytację.Guido Westerwelle wydaje się być jednak przeciwnikiem wejścia Eriki Steinbach do rady "Widocznego znaku". Tu wypada zaznaczyć, że wiele z deklaracji lidera liberałów było głoszonych na przekór rywalom. Gdy socjaldemokrata Gerhard Schroeder bagatelizował aresztowanie Michaiła Chodorkowskiego, Westerwelle wytykał mu lekceważenie kwestii praw człowieka. Na złość lewicy popierał także w 2001 roku wysłanie Bundeswehry do Afganistanu.

Ale przekora "króla Gwidona" bywała też dla Polski nieprzyjemna. W 2002 roku, gdy kanclerz Schroeder krytycznie ocenił projekt Centrum przeciw Wypędzeniom Eriki Steinbach zaatakował go nie kto inny jak Westerwelle. Ofuknął lidera SPD za "przytakiwanie obawom sąsiednich krajów", a do Polaków miał pretensję o "niestosowne wystąpienia na temat projektu centrum".

Równie mocno lider FDP krytykował Polskę za pomysł "pierwiastka" (sposobu liczenia w Radzie Unii Europejskiej), który w 2006 roku spowodował kryzys w relacjach Berlin – Warszawa. A deputowana partii Westerwellego Silvana Koch-Mering wprost mówiła wtedy Polakom, że jeśli nie podoba im się kształt traktatu lizbońskiego, to nikt ich w Unii nie trzyma na siłę.

[srodtytul]W obronie gejów[/srodtytul]

Spoglądając na zainteresowania Guida Westerwellego, nie wolno zapominać jeszcze o jednym. Lider liberałów oficjalnie żądał od władz Niemiec, aby nie udzielały pomocy krajom trzeciego świata, które prześladują homoseksualistów. Pytanie, czy mając takie poglądy, przyszły wicekanclerz będzie w stanie się powstrzymać od pokusy zabierania głosu w polskich sporach światopoglądowych.Na pewno Westerwelle będzie musiał się nauczyć koordynować swoje działania z panią Merkel, która już w poprzedniej koalicji silną ręką decydowała o polityce zagranicznej. Oznacza to kontynuację dotychczasowej polityki, którą można określić jako aksamitny paternalizm wobec Warszawy . Na tę taktykę składa się mieszanina dbałości o historyczne gesty wobec Polski i podkreślanie partnerstwa polsko-niemieckiego. Towarzyszy im dbałość o te niemieckie interesy, które pani kanclerz uważa za strategiczne: kooperacja z Rosją, rurociąg bałtycki i blokowanie rozszerzenia NATO na Wschód.

Jak do tych kwestii odnosił się Guido Westerwelle? Im bliżej było do wyborów, tym bardziej kandydat na szefa niemieckiej dyplomacji łagodził swoje stanowisko wobec Rosji. W tym roku zdążył już ogłosić, że Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew to ludzie, którzy chcą zmienić świat na lepsze. W dyskusji nad tarczą wzywał, aby "traktować poważnie rosyjskie zastrzeżenia". Publicznie przeciwstawił się też natowskim aspiracjom Ukrainy i Gruzji. To źle wróży partnerstwu wschodniemu Unii – oczywiście, jeśli brać je na serio, a nie uznawać za niewiele wartą nagrodę pocieszenia dla Kijowa i Tbilisi.

Zawiedzie się także ten, kto naiwnie postrzega lidera FPD jako przeciwnika wylansowanej przez Schroedera nowej "niemieckiej drogi" – czyli polityki mającej wzmocnić pozycję RFN. Przekonanie o potrzebie budowania nowej niemieckiej mocarstwowości to obecnie także polityka liberałów. Gdy w maju Westerwelle przemawiał na eksluzywnym forum DGAP – niemieckiego towarzystwa polityki zagranicznej – wyraźnie wskazywał, że RFN nie powinna się wstydzić twardego przedstawiania swoich interesów, tak samo jak czyni to Paryż czy Londyn, choć oczywiście nigdy "alleingang" (czyli w pojedynkę). Lider FDP poparł też plany takiej reorganizacji Rady Bezpieczeństwa ONZ, aby w końcu mogły się w niej znaleźć Niemcy.

Polscy publicyści zachwycają się czasem, że Westerwellego w tajniki dyplomacji wprowadzał Hans Dietrich Genscher – nestor FDP i szef niemieckiego MSZ w latach 70. i 80. Owszem, to był dobry czas dla Polski, ale od kiedy Genscher (dziś 82-letni) po raz ostatni był ministrem, minęło już kilkanaście lat. Problemy, przed jakimi stawać będzie Westerwelle obecnie, są zupełnie inne niż te, z jakimi musiał radzić sobie jego mentor.

[srodtytul]Wymiana portretów[/srodtytul]

Koalicja CDU-FPD określana jest (od barw partyjnych) czarno-żółtą. Nawiązując do tych kolorów, niemieckie gazety przypomniały postać z opowieści bajkopisarza Janoscha. Jego "Tigerente", czyli tygrysokaczka, także była w czarno-żółte paski. Kto w nowej koalicji będzie przyciężkawą kaczką, a kto dynamicznym tygrysem? Ci, którzy znają kipiącego energią ambitnego Westerwellego, nie mają problemu z odpowiedzią. Trudniej stwierdzić, jakim poglądom hołdował będzie ów tygrys, gdy zasiądzie na fotelu ministra. Na salonach Berlina opowiada się, że Joschka Fischer z partii Zielonych po objęciu stanowiska szefa niemieckiego MSZ kazał zastąpić wiszący w swoim gabinecie portret żelaznego kanclerza Otto von Bismarcka wizerunkiem Willy'ego Brandta. Czyj portret każe zawiesić w swoim gabinecie Guido Westerwelle?

[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/09/29/przekora-krola-gwidona/" "target=_blank]blog.rp.pl/semka[/link][/b]

Po wyborach i powstaniu czarno-żółtej koalicji chadecji z FDP nic się nie zmieni, a jeśli już, to na pewno na lepsze – taki był dominujący ton komentarzy w polskich mediach. Czy to błędne oceny? Pewnie zbyt jednoznaczne. W niektórych kwestiach objęcie niemieckiego MSZ przez Guida Westerwellego załagodzić może polskie obawy, jednak więcej możemy mieć powodów do rozczarowań.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?