Rozsądny, lecz ryzykowny projekt Donalda Tuska

Zaproponowane przez premiera zmiany w konstytucji są sensowne, ale nie tak znowu pilne, jak wynikałoby to z zaproponowanego ambitnego kalendarza prac – twierdzi socjolog

Publikacja: 26.11.2009 00:13

Rozsądny, lecz ryzykowny projekt Donalda Tuska

Foto: Fotorzepa

Red

Obiegowa mądrość głosi, że polityka najłatwiej namówić do porzucenia jakiegoś projektu, nazywając ten projekt „odważnym”. Propozycje zmian w Konstytucji RP przedstawione przez premiera Donalda Tuska w drugą rocznicę powołania jego rządu są niewątpliwie projektem odważnym.

Jeśli za kryterium przyjąć frekwencję wyborczą, wybór prezydenta w bezpośrednim głosowaniu cieszy się większym poparciem Polaków niż wybory parlamentarne i samorządowe. Także sondaże opublikowane zaraz po ogłoszeniu propozycji zmian pokazują, że wyborcy niechętnie patrzą na pomysł odebrania im prawa do wybierania prezydenta. Nawet zmniejszenie liczby posłów i senatorów – zapewne mile brzmiące w uszach znacznej części społeczeństwa uważającej polityków za „klasę próżniaczą” – nie będzie w stanie zrównoważyć poczucia, że likwidując powszechne wybory prezydenckie, odbiera się obywatelom istotny instrument wpływania na kształt polityki.

Może to zaowocować jeszcze większą niż dotychczas apatią polityczną Polaków, która odbija się w jednej z najwyższych w Europie absencji wyborczej. Przedkładając propozycje zmian w konstytucji, premier – którego media i opozycja na co dzień oskarżają o zbytnie uleganie sondażom – wydaje się więc iść pod prąd opinii publicznej.

[srodtytul]Zmiany spójne i sensowne...[/srodtytul]

Projekt zmian w konstytucji jest projektem spójnym i sensownym. Odebranie prezydentowi prawa do wetowania ustaw sprawi, że powszechne wybory i związana z nimi silna legitymacja urzędu prezydenta pozostaną w jeszcze większym rozdźwięku niż obecnie z faktyczną władzą osoby na ten urząd wybranej. Logiczne jest więc, aby głowę państwa – która bez weta pełniłaby głównie funkcje reprezentacyjne – wybierało Zgromadzenie Narodowe.

Postulat ordynacji mieszanej do Sejmu oraz jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu także wydaje się konstruktywnym wyjściem naprzeciw postulatom korekty systemu wyborczego, tym bardziej że oznacza wycofanie się Donalda Tuska z niegdyś sztandarowego i – zdaniem wielu ekspertów – szkodliwego postulatu Platformy Obywatelskiej wprowadzenia ordynacji większościowej w wyborach do Sejmu.

Zmniejszenie liczby posłów i senatorów też może przynieść dobry skutek, jeżeli towarzyszyć mu będzie profesjonalizacja i rozbudowa eksperckiego zaplecza parlamentarnego. Warto tu przypomnieć, że przyjęty właśnie traktat lizboński daje parlamentom krajowym nowe prerogatywy w dziedzinie nadzoru i opiniowania propozycji legislacyjnych wychodzących z Brukseli. Aby jednak skutecznie tę funkcję pełnić, polski parlament musi stworzyć odpowiednie zaplecze analityczno-eksperckie.

Wiąże się z tym także kwestia lepszej współpracy pomiędzy Sejmem RP a polskimi posłami do Parlamentu Europejskiego, którą postulował między innymi Instytut Spraw Publicznych. Jak od lat wskazują eksperci, potrzebny jest cały pakiet zmian – w tym zwłaszcza zmian w konstytucji – dopasowujący nasze rozwiązania ustrojowe do faktu obecności Polski w strukturach Unii Europejskiej.

Otwarcie debaty konstytucyjnej to także szansa na wprowadzenie tych pilnie potrzebnych zmian.

[srodtytul]... ale przedwczesne[/srodtytul]

Oczywiście powyższe kwestie nie będą budzić takich emocji komentatorów i opinii publicznej jak sprawa ograniczenia prerogatyw prezydenta i wprowadzenia systemu kanclerskiego. Trzeba przyznać, że jako lider sondaży w nadchodzących wyborach prezydenckich Tusk przekonująco odsuwa od siebie podejrzenia o działanie we własnym politycznym interesie.

Jego ewentualne – i nadal wielce prawdopodobne – zwycięstwo rozwiązałoby zapewne problem konfliktów na linii rząd – prezydent bez konieczności zmian w konstytucji. Krótko mówiąc, zaproponowane przez premiera zmiany w konstytucji są sensowne, ale nie tak niezbędne i pilne, jak wynikałoby to z zaproponowanego ambitnego kalendarza prac nad tymi zmianami. Zdaniem wielu komentatorów propozycje Donalda Tuska są wręcz przedwczesne, albowiem Polska demokracja nie osiągnęła jeszcze tego stopnia stabilizacji, który pozwoliłby na rezygnację z rozwiązania ustrojowego, jakim jest – obok równoważenia się władzy wykonawczej, prawodawczej i sądowniczej – także względnie silna pozycja prezydenta wobec rządu i parlamentu, której wyrazem jest prawo weta.

[srodtytul]PiS wciąż straszy[/srodtytul]

Obawy te zasługują na poważne rozważenie w sytuacji, kiedy główną siłą opozycyjną pozostaje PiS – partia, która przez dwa lata u władzy weszła w koalicję ze skrajnymi nacjonalistami i populistami. Sama też w dużej mierze próbowała realizować populistyczne, autorytarne pomysły na rządzenie za pomocą takich środków, jak radykalna lustracja czy też doktryna przezwyciężania prawnego imposybilizmu. Warto mieć także na uwadze, że niektóre sztandarowe pomysły PiS (CBA, nowelizacja ustawy lustracyjnej) były wprowadzane przy poparciu PO, która dopiero w 2007 roku stanęła w wyraźnej opozycji do ideologii braci Kaczyńskich.

Ponieważ nie da się wykluczyć powrotu PiS (lub innej autorytarnej formacji politycznej) do władzy, lepiej zachować obecny zakres urzędu prezydenta, jednocześnie przekonując wyborców, aby wyciągnęli wnioski z wyborów w 2005 i tym razem powołali na ten urząd osobę lepiej wyrażającą promodernistyczne i proeuropejskie ambicje naszego społeczeństwa. Inaczej mówiąc, perspektywa objęcia przez Jarosława Kaczyńskiego urzędu „kanclerskiego” z zakresem władzy proponowanym przez Donalda Tuska jest równie mało zachęcająca co perspektywa prezydentury Lecha Kaczyńskiego z prerogatywami urzędu prezydenta, opisanymi w projekcie konstytucji przedstawionym przez PiS w 2005 roku.

Wiąże się z tym niepokój o to, jaki faktycznie kształt może przybrać nowa konstytucja, do której uchwalenia niezbędne będzie przecież poparcie PiS. Jarosław Kaczyński już zadeklarował, że jest zainteresowany dyskusją nad całym tekstem konstytucji, a nie tylko propozycjami premiera Tuska. Jaką cenę gotowa jest zapłacić PO za poparcie dla tych zmian? Analizując projekt konstytucji PiS w raporcie ISP „Demokracja w Polsce 2005 – 2007”, profesor Wojciech Sadurski zauważył, że łączy on postulat wzmocnienia władzy prezydenckiej z ograniczeniem niektórych praw i wolności obywateli oraz odejściem od zasady bezstronności państwa w sprawach religijnych.

Wypowiedź posła Platformy Jarosława Gowina, który sugerował, żeby w sytuacji braku poparcia dla modelu kanclerskiego spojrzeć przychylnym okiem na (proponowany przez PiS) model prezydencki, wskazuje, że nie można wykluczyć sojuszu konserwatywnego skrzydła PO z PiS przy wprowadzaniu zmian w konstytucji. Z tego powodu raz otwarty proces konstytucyjny niekoniecznie musi przynieść rozwiązania lepsze od obecnie istniejących.

[i]Autor jest prezesem Instytutu Spraw Publicznych[/i]

Obiegowa mądrość głosi, że polityka najłatwiej namówić do porzucenia jakiegoś projektu, nazywając ten projekt „odważnym”. Propozycje zmian w Konstytucji RP przedstawione przez premiera Donalda Tuska w drugą rocznicę powołania jego rządu są niewątpliwie projektem odważnym.

Jeśli za kryterium przyjąć frekwencję wyborczą, wybór prezydenta w bezpośrednim głosowaniu cieszy się większym poparciem Polaków niż wybory parlamentarne i samorządowe. Także sondaże opublikowane zaraz po ogłoszeniu propozycji zmian pokazują, że wyborcy niechętnie patrzą na pomysł odebrania im prawa do wybierania prezydenta. Nawet zmniejszenie liczby posłów i senatorów – zapewne mile brzmiące w uszach znacznej części społeczeństwa uważającej polityków za „klasę próżniaczą” – nie będzie w stanie zrównoważyć poczucia, że likwidując powszechne wybory prezydenckie, odbiera się obywatelom istotny instrument wpływania na kształt polityki.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?