Głos episkopatu Polski w sprawie odmowy komunii dla zwolenników in vitro nie wnosi nic fundamentalnie nowego – nowe jest ewentualnie to, że podstawowe konsekwencje moralne są przez biskupów przypominane, jak polecił święty Paweł, "w porę i nie w porę".
Możliwość przyjmowania komunii świętej nie jest co prawda nagrodą za dobre sprawowanie – ale nie jest też czymś w rodzaju niezbywalnego prawa człowieka. Nie jest to coś, co "należy się" każdemu, kto nosi imię chrześcijanina i kto dotrze do kościoła w porze mszy świętej.
Komunia święta – tak uczy Kościół od początku, powtarzając to, co usłyszał od Chrystusa i jego apostołów – jest włączeniem się w Chrystusa i jego ofiarę. Jest też lekarstwem dla grzeszników – jednak przyjęcie tego lekarstwa zakłada pewną gotowość: zgodę przyjęcia razem z komunią całej związanej z nią nauki życia.
Zaprzeczeniem tej podstawowej gotowości jest na pewno akceptowanie i głoszenie przekonań fundamentalnie sprzecznych z prawem moralnym, z przykazaniami bożymi.
Każda epoka ma w tym zakresie swoje szczególne problemy, na które Kościół musi reagować pewnymi uszczegóławiającymi interpretacjami. Takim pakietem nabrzmiałych problemów nowoczesności są zamachy na regułę "nie zabijaj". Kościół wyjaśnia więc, że zabijać nie wolno także wtedy, gdy zabijany jest jeszcze bardzo mały albo gdy traci świadomość i siły. Podobnie w kwestii in vitro: Kościół jest zobowiązany do wyjaśnienia, że radości rodzicielstwa nie wolno opłacać ani selekcją zarodków, ani ryzykiem daleko idącej ingerencji w ludzką płodność.