[---] (ust. o ciszy wyborczej poz. nr par.)

Subotnik Ziemkiewicza

Publikacja: 19.06.2010 12:17

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Naprawdę niełatwa sprawa ? napisać felieton, do którego nikt się nie przyczepi, że łamię ciszę wyborczą. Kiedyś w czasie ciszy wyborczej można było przynajmniej ogólnikowo wzywać do pójścia na wybory, ale w chwili, gdy zdaniem licznych komentatorów frekwencja ma decydować o wyniku, to też może być uznane za zakazaną agitację. Zresztą ja akurat wcale nie jestem zwolennikiem podnoszenia frekwencji wyborczej za wszelką cenę. Nawet przeciwnie, uważam, że prawo do głosowania powinno być obwarowane jakimś prostym egzaminem, eliminującym z tej procedury przynajmniej najbardziej skrajnych idiotów. Amerykanie kiedyś taki test zastosowali, nader prosty ? chodziło tylko o zrobienie dziurki w papierze w oznaczonym miejscu. I już samo tylko wyeliminowanie głosów tych, którzy nie mieli dość inteligencji, by sprostać tak nieskomplikowanemu wyzwaniu, zmieniło wynik, a z nim, śmiało można powiedzieć, bieg historii, na lepsze.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/06/19/ust-o-ciszy-wyborczej-poz-nr-par/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Kiedyś też można było opowiadać poczciwe banały, w rodzaju „wybierzcie dobrego prezydenta, wybierzcie kandydata najlepszego” ? ale i to dziś już odpada. Wciąż pamiętam świeży przypadek arcybiskupa Michalika (wspominałem już), na którego, gdy w homilii na Boże Ciało wezwał, by wybrać człowieka uczciwego i takiego, który będzie sam podejmował decyzje, a nie wykonywał wolę obcych stolic, „Gazeta Wyborcza” naskoczyła, że agituje za… no, za konkretnym kandydatem, którego ona akurat nie popiera. Redaktorom wspomnianej gazety nie przyszło nawet do głowy, że można tych przymiotów dopatrywać się u kogokolwiek innego.

Pod wieloma względami wróciliśmy do czasów „propagandy sukcesu”. Także i pod tym, że wszystko się kojarzy politycznie, wszystko jest polityką. Jak byłem mały, to nawet kiedy „Czerwone gitary” śpiewały „nieutulony w sercu ból, za pikowym czarnym królem drugi król”, ludzie uważali, że to o Gierku i Breżniewie. Teraz, gdy nawet Czerwony Kapturek dostał przydział mobilizacyjny do walki z IV RP, publiczność może jeszcze nie, ale przodujące media i tak zwane organa wykazują się czujnością podobną. Powiedz o kimś banalny komplement, że jest człowiekiem prawym ? już ci przyładują za nielegalną agitację za. Stwierdź jakiś oczywisty fakt, dajmy na to, że Polska przez niedopatrzenie odpowiednich władz nie wdrożyła europejskiej dyrektywy powodziowej, na co był czas do listopada ubiegłego roku, co niesie za sobą konkretne i bolesne konsekwencje finansowe ? już cię mają za nielegalne agitowanie przeciw. A już nie daj Boże bym przypomniał, co w czasie niewyborczym pisałem o ustawie „przeciwko przemocy w rodzinie” ? skandalicznej, absurdalnej, szkodliwej ? którą w wersji niewiele zmienionej podpisał [---] (ust. o ciszy wyborczej poz. nr par.) w ostatnich godzinach przed zapadnięciem ciszy wyborczej. Ustaw się nie komentuje, podobnie jak wyroków sądowych. W każdym razie nie dzisiaj. Z mocy ustawy.

Pomyślałem że, wzorem licznych felietonistów salonu, jak nie mam o czym pisać, to napiszę o sobie samym. I zaraz się złapałem za włosy, na jaką minę lezę. Przecież od razu postawię na porządku dziennym kwestię mojej wiarygodności! Jeszcze w lutym tego roku ważyłem 125 kilo, a teraz tylko 95. Czy można wierzyć w prawdziwość tak daleko idącej zmiany? Czy kiedy ktoś tak na zawołanie wyszczupla swój wizerunek, nie jest to podejrzane? A jeśli nawet przyjąć, że zmieniłem się szczerze, to czy na długo? Już widzę, jak redaktor Węglarczyk, swego czasu eksponowany przez „Wyborczą” jako sukces redakcyjnej akcji odchudzania, a dziś niewątpliwy ekspert od tzw. efektu jo-jo, huknie: kto tyle zrzucił, prędzej czy później przybierze ponownie, takie są odwieczne prawa natury! I czy to przypadek, że Ziemkiewicz zmienia wizerunek akurat na wybory, w których niby to nie startuje, ale przecież wszyscy wiemy, kogo nie popiera?!

Sami państwo widzicie, od jakich skojarzeń nie sposób się uwolnić.

Zresztą, skoro jednak napocząłem ten temat, gdyby nie fakt, że znam siebie osobiście a własne poglądy z autopsji, sam bym się sobą zdumiewał nie mniej, niż autorzy „Gazety Wyborczej”. Oto niejaki Krzysztof Mazur gromi tam Kingę Dunin za brak kręgosłupa ideowego, wyrażający się odcinaniem od kandydata, który jaki jest, taki jest, ale jedyny może uratować Polskę przed drugim kandydatem. A ratować trzeba, gdyż, pisze pan Mazur, jeśli wygra [---] (ust. o ciszy wyborczej poz. nr par.) to „przekształci Polskę w zaściankowe państewko kierowane przez katolickich ideologów sarmatyzmu na czele z Rafałem Ziemkiewiczem.” Już jest dobrze, ale dalsza demaskacja Kingi Dunin jest jeszcze bardziej dobitna: „I o to chodzi - wtedy feministki będą miały jasnego i oczywistego wroga i w swojej oblężonej twierdzy będą opowiadać o swoim prześladowaniu. Aby tak dalej. Niech rządzi Ziemkiewicz, Rydzyk i [---] (ust. o ciszy wyborczej poz. nr par.) Powodzenia.”

Zwracam uwagę na tę kolejność. Czy mając w nieodległej perspektywie rządzenie Polską jako naczelny katolicki ideolog sarmatyzmu (sarmatyzmu? dziadek-endek w grobie się przewraca) mogę się jeszcze czegoś lękać? Chyba tylko, że zostanę zdemaskowany jako nie dość katolicko-sarmacki, co z kolei czyni w tejże samej gazecie Janusz Anderman. Ten ci odkrył mój stary tekst z „Rzeczpospolitej”, w którym stoi jak wół, że działalności ojca Rydzyka wcale nie uważam za pożyteczną dla Kościoła ? i nijak nie może sobie poradzić z dysonansem poznawczym. Jak to, czytał tyle razy w swojej gazecie, jedynym źródle objawionej wiedzy, że Ziemkiewicz i Rydzyk (plus ten trzeci, którego imienia nie wolno dziś wymówić pod karą do miliona złotych) to jedna sarmacka szajka, a teraz, po tylu latach, przeczytał wreszcie jakiś tekst Ziemkiewicza… I „już ideowa nadbudowa mu się w gruzy wali”. Cuduje, próbuje dowcipnie udawać oburzonego, że jak to, taki przecież rydzykoid, a nie chwali Rydzyka? A w gruncie rzeczy przeraził się, jak każdy, komu nagle zarysują się fundamenty świata. A co będzie, jak, nie daj Boże, przeczyta, co pisałem i nadal piszę o tym, z którym według jego gazety będziemy rządzić Polską, a którego imienia dziś nie wolno wymawiać pod karą do miliona złotych? Panie Anderman, niebezpiecznie tak czytać inne gazety, niż ta, która podaje pełną i jedyną prawdę o świecie i ludziach. Kto sięga po inne źródła wiedzy, nieuchronnie mu się ta wiedza musi pokłócić z wiedzą objawioną przez Adama Michnika, a stąd się rodzą grzeszne wahania i wątpliwości, które mogą doprowadzić do herezji. Na przykład, dojdzie pan do wniosku, że Ziemkiewicz wcale nie rządzi Polską, a w każdym razie nie wespół z Rydzykiem, i że, gorzej jeszcze, wcale nie jest ideologiem PiS ? niby drobiazg, ale stąd prosta droga do utraty wiary w informację objawioną i jej naczelnego… A jak ją pan straci, to z czego pan będzie żył? Proszę pamiętać, ja ostrzegałem: samodzielne lektury są niebezpieczne, przynajmniej dla pewnego rodzaju inteligentów, do których wydaje się pan zaliczać.

W temacie mojej wiarygodności wypowiedział się też ostatnio na gościnnych stronach krytykipolitycznej.pl Cezary Michalski (czy to przypadek, że Palikot zmieniając fryzurę i okulary dobrał nowe tak, by upodobnić się do Michalskiego właśnie? tak pytam) w prosty, klasowy sposób, rzec by się chciało, „po robociarsku”. Ziemkiewicz, pada, to oszust, co udaje „przyjaciela ludu”, a ma dochody „dwadzieścia razy większe od Agnieszki Graff”. I jeszcze Agnieszka Graff płaci ZUS, a Ziemkiewicz „ukrywa się (? - RAZ) w KRUS-ie”. Akurat co do tego ukrywania, publicysta KP powinien tu widzieć zapowiedź przyszłej ateistycznej kary bożej, że pani Graff będzie na starość korzystała z dobrodziejstw opiekuńczego państwa socjalnego, a kombinator z KRUS zdechnie z głodu na głodowej rolniczej emeryturce, ale konwersja Michalskiego widać jeszcze jest niekompletna, bo właśnie wylazło z niego, że w przymusowym ubezpieczeniu społecznym widzi opresję a nie prawo człowieka; samokrytyka za ten zgniły upeeryzm będzie potrzebna jak w banku.

Mniejsza o to, jak również i o to, skąd czerpie Michalski wiedzę o moich przychodach; ja nie mam żadnych wtyczek w wywiadzie skarbowym, nie jestem więc w stanie zweryfikować, czy Uniwersytet Warszawski rzeczywiście wypłaca swej pracownicy kwoty jeszcze mniejsze od przeciętnej rolniczej emerytury. Przyjmuję, że Michalski pisze prawdę, że feministki żyją w skrajnej biedzie, a wszystkie te unijne i inne granty pod pozorem wspierania „genderowej” pseudonauki są po prostu zasiłkami socjalnymi. Dla uproszczenia zgódźmy się też, że „udaję przyjaciela ludu”, choć, dalibóg, jak może to oceniać człowiek, który wiedzę o „ludzie” czerpie z książek różnych zachodnich mędrków o trudnych do wymówienia, a co dopiero zapamiętania, nazwiskach? Wcześniej Michalski pisał o mnie, że niby to ujmuję się za pokrzywdzonymi, a „prywatnie gardzę wszelkim frajerstwem” (skąd ten facet, u licha, to wszystko o mnie wie?); wątek insynuowania innym nieszczerości deklarowanych przekonań powtarza się u tego publicysty z zastanawiającą doprawdy regularnością. Ale mniejsza.

Uderzający jest sam sposób myślenia Michalskiego. „Gazeta Wyborcza”, pada, jest mu wprawdzie obca, ale jest uczciwsza, bo oni, mając kupę kasy, wyrażają opinie szmalownej, „liberalnej” elity. Bo jeśli ktoś ma kasę, nie ma prawa być przeciwko III RP. Klasowa perspektywa, jaką przyjął Michalski, jest prosta jak cep. Jak nie zdychasz z głodu, nie masz prawa krytykować ustroju. Jak zdychasz, masz prawo, ale nie masz możliwości, więc w sumie na jedno wychodzi: III RP tak czy owak nie podlega krytyce, jest najlepszym z możliwych światów, wyjąwszy problemy z wciąż jeszcze niedotłuczonym „patriarchatem”, katolicką i narodową tradycją oraz innymi trumiennymi upiorami, która na swym odcinku zwalcza obecnie Michalski. Cóż, po przyjacielsku zwracam uwagę, że otwarte przyznawanie się do takiej perspektywy może w jakimś niecnym człowieku zrodzić podejrzenie, iż także punkt widzenia samego Michalskiego, którego przemiana przypadkiem zbiegła się z utratą posady u Axela i Springera, chyba nie mniej dochodowej, niż moje wierszówki od Presspubliki, jest może, tak jak sugeruje to publicysta innym, powiązany na sztywno z punktem siedzenia. Aktualnie jest bez kasy, więc został lewicowcem. Ale jak mu się pofortuni, to stanie się neoliberałem, może nawet w „Gazecie Wyborczej”, bo tak właśnie rozumie wiarygodność, by reprezentować kastę, do której się z mocy widełek w urzędzie skarbowym przynależy.

Nie chcę być dla Michalskiego bardziej przykry, niż to absolutnie konieczne dla obrony własnej, więc na tej przestrodze poprzestanę. W ogóle tyle na dziś. Ten felieton dotrze do Państwa, niestety, ze znacznym opóźnieniem, bo teraz jeszcze musi go przeczytać cały legion prawników, by nie naraził redakcji na zarzut złamania ciszy wyborczej. W ostateczności dotrze do Państwa już po wyborach. Kłania się katolicki ideolog sarmatyzmu, który dzięki sekretnemu wsparciu feministek będzie rządzić Polską (cholera, spodobało mi się, więcej takich tekstów, a końcu giewu polubię!) ? do usłyszenia w normalnym trybie.

Naprawdę niełatwa sprawa ? napisać felieton, do którego nikt się nie przyczepi, że łamię ciszę wyborczą. Kiedyś w czasie ciszy wyborczej można było przynajmniej ogólnikowo wzywać do pójścia na wybory, ale w chwili, gdy zdaniem licznych komentatorów frekwencja ma decydować o wyniku, to też może być uznane za zakazaną agitację. Zresztą ja akurat wcale nie jestem zwolennikiem podnoszenia frekwencji wyborczej za wszelką cenę. Nawet przeciwnie, uważam, że prawo do głosowania powinno być obwarowane jakimś prostym egzaminem, eliminującym z tej procedury przynajmniej najbardziej skrajnych idiotów. Amerykanie kiedyś taki test zastosowali, nader prosty ? chodziło tylko o zrobienie dziurki w papierze w oznaczonym miejscu. I już samo tylko wyeliminowanie głosów tych, którzy nie mieli dość inteligencji, by sprostać tak nieskomplikowanemu wyzwaniu, zmieniło wynik, a z nim, śmiało można powiedzieć, bieg historii, na lepsze.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?