Więcej chaosu niż perfidii

Coś, co publicyści nazywają strategią PiS i Jarosława Kaczyńskiego, polega na trwonieniu dorobku z czasów kampanii prezydenckiej - pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 27.07.2010 19:38

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ogólnonarodową debatę, czy Jarosław Kaczyński naprawdę się zmienił (wyszło na to, że nie), zastąpiła kolejna debata: czy jego nowe postępowanie jest przemyślaną strategią, czy też działaniem nieracjonalnym? Jest w tym coś groteskowego, choćby z tego względu, że wielu uczestników dyskusji nie miałoby o czym pisać, gdyby nie Kaczyński. Jest w tym też coś bardzo jałowego – opierają się one bowiem nie tyle na wiedzy piszących, ile na ich emocjonalnym stosunku do głównego bohatera. Jałowość jest tym bardziej przygnębiająca, gdy zważy się, że prezes PiS nie rządzi Polską już od ponad dwóch i pół roku. I niewiele wskazuje na to, aby prędko znów był premierem.

[srodtytul]Przemyślany plan?[/srodtytul]

Nowa strategia PiS albo strategia Kaczyńskiego – to ostatnio wyrażenie często pojawiające się w komentarzach politycznych. Owa strategia ma polegać na przemyślanym odejściu od łagodnego języka z czasów kampanii prezydenckiej i przejściu do ostrej retoryki. Pojawiły się też tłumaczenia, czemu miałaby służyć ta zmiana. Mianowicie "utwardzeniu" przekonanego pisowskiego elektoratu, rzekomo zdezorientowanego pojednawczym tonem z czasów kampanii wyborczej. "Utwardzenie" ma zapobiec utracie tegoż elektoratu, jego ucieczce. Choć nikt chyba z wyznawców tej teorii nie napisał, gdzie mógłby uciec ten najtwardszy elektorat.

Modelowe w tym względzie są dwa teksty zamieszczone ostatnio w "Rzeczpospolitej". Pierwszy to [link=http://www.rp.pl/artykul/511904.html]"PiS otwiera wrota piekła" Waldemara Kuczyńskiego[/link] (22 lipca 2010). Drugi napisał Jarosław Makowski ([link=http://www.rp.pl/artykul/513682.html]"Powrót politycznego mściciela"[/link], 26 lipca 2010).

Obaj autorzy w ostatnich działaniach Kaczyńskiego widzą przemyślany plan i całkowicie odrzucają nieracjonalne przyczyny postępowania prezesa PiS. Nieracjonalne, czyli takie, które wynikają z jego emocji, bałaganu w partii, świadomych, acz zupełnie samowolnych, działań poszczególnych działaczy PiS.

"Za naiwne uważam opinie, że to wybuch stłumionej przed wyborami emocji Jarosława Kaczyńskiego, że musi się on wykrzyczeć. Takie komentarze dowodzą nieznajomości tej osoby. To jest polityk pełen emocji, ale przede wszystkim jest to polityk kalkulujący: rano, wieczór, we dnie, w nocy. Pewnie i we śnie" – pisze Kuczyński. "Podobnie naiwne są opinie, że oto w PiS wybuchł konflikt schowanych na czas kampanii jastrzębi, które postanowiły się rozprawić z gołąbkami" – dodaje ten sam autor.

A Makowski przekonuje, że "powrót do starej strategii "dzielenia i rządzenia", która ostatecznie, o czym się zapomina, w 2005 r. dała Kaczyńskiemu wymarzoną władzę, jest jak najbardziej naturalna i zabójczo racjonalna".

[srodtytul]Niedoceniany przypadek[/srodtytul]

O zdobyciu "wymarzonej" władzy w wyborach parlamentarnych 2011 roku jako celu owej strategii pisze też Kuczyński. Jednak ja twierdzić będę, że w działaniach prezesa PiS nie ma strategii. Można mówić w najlepszym razie o taktyce, postępowaniu według pewnych nawyków, ale też – tu już mowa o "strategii" całego ugrupowania – o bałaganie, walce między różnymi środowiskami, eksplozji ambicji i egoizmów poszczególnych działaczy.Sumując tych wiele przyczyn, trzeba też mówić o potężnym, niedocenianym przez laików, czynniku – czyli przypadku. To, co czasem post factum jest oceniane jako wynik wyrafinowanych knowań, często zdarzało się całkowicie przypadkowo. Obaj wymienieni przeze mnie autorzy nie są przecież laikami. Kuczyński był ministrem w jednym rządzie, doradzał dodatkowo dwóm premierom. Makowski jest szefem platformerskiego think tanku. Jestem przekonany, że z bliska widzieli, jak wielką częścią polityki jest chaos.

W przypisywaniu Kaczyńskiemu i jego partii wykalkulowanej strategii widzę też odruch demonizowania przeciwnika. Opisywania go jako bezwzględnej odhumanizowanej machiny, której jedynym celem jest zniszczenie "naszego" świata. Kaczyński wszak kalkuluje "rano, wieczór, we dnie, w nocy".

A według mojej wiedzy czasem irytuje się na kogoś, czasem jest zbyt pobłażliwy dla współpracowników, a niekiedy postępuje nieracjonalnie. Np. wścieka się na młodszych współpracowników, gdy uzna, że są zbyt niegrzeczni. Ich uwielbienia w ten sposób nie zdobywa. Co to ma wspólnego z zimną kalkulacją?

Zresztą, tak jak niektórzy "antykaczyści" widzą Kaczyńskiego jako coś w rodzaju Predatora, tak samo wielu pisowców postrzega Donalda Tuska czy w ogóle całą Platformę. Oni też nie mogą sobie wyobrazić, że jest to struktura, w której dzieją się rzeczy nielogiczne, jej liderom zaś zdarza się postępowanie motywowane wyłącznie osobistymi sympatiami i antypatiami.

Cóż bowiem takiego zdarzyło się w PiS? Kandydat tej partii zdobył w wyborach prezydenckich 47 proc. głosów. Startował z bardzo niskiego poziomu poparcia. Nigdy przed katastrofą smoleńską nie był prezentowany, choć jest liderem ugrupowania, jako pretendent w wyborach prezydenckich. Na dodatek przez pierwsze tygodnie kampanii całkowicie pochłonęły go tragiczne sprawy osobiste.

[srodtytul]Partia ciasna, ale własna[/srodtytul]

Wiadomo też, że otarcie się o zwycięstwo – coś, co zresztą zaskoczyło otoczenie Kaczyńskiego – było możliwe jedynie dzięki pozyskaniu wyborców centrowych. To oczywistość. Jednocześnie okazało się, że stały elektorat PiS nie zastrajkował przeciw łagodnej retoryce swojego kandydata. Bo gdzie zresztą miałby pójść? Śledząc np. fora internetowe, widać było wyraźnie, że najwierniejsi zwolennicy Kaczyńskiego doskonale rozumieli istotę jego manewrów. Oczekiwali od swojego kandydata sukcesu, a nie pryncypialnego głoszenia bliskich im idei.Nawiasem – podobne zjawisko było widać po drugiej stronie. Bronisław Komorowski wszak nie zraził swoich zwolenników – mowa tu o najbardziej zdeklarowanych wyborcach PO – ani nominacją dla Marka Belki, ani pozyskaniem poparcia Włodzimierza Cimoszewicza.

Zatem coś, co nazywane jest strategią PiS, polega na trwonieniu dorobku z czasów kampanii. Znanych jest kilka wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, które skierował do swojego najbliższego otoczenia, o tym, że ważniejsza niż partyjne sondaże jest dla niego sprawa katastrofy smoleńskiej. Wynika z nich, że Kaczyński ma świadomość tego, iż nowy kurs oznacza straty dla PiS.

Dlaczego zatem się na to godzi? Bo wraca do tego, co było przed 10 kwietnia. Partii "ciasnej, ale własnej". Gdzie już nie musi "użerać" się z ludźmi w typie apodyktycznego Ludwika Dorna czy pryncypialnego Marka Jurka. Już wtedy coraz bardziej otaczał się ludźmi, którzy przyjmowali jego słowa jako polecenia, a nie dyskutowali z nim. Grupa "sztabowców" to niemal bez wyjątku ludzie, którzy nie pasują do zuniformizowanej korporacji, jaką stają się wszystkie polskie partie.

Wątek smoleński jest też kluczowy. Już 10 kwietnia Kaczyński wypowiadał wobec współpracowników ostre słowa na temat odpowiedzialności za katastrofę. W czasie kampanii milczał. Dlaczego? Bo to była kampania. Ale nie jest odhumanizowanym Predatorem, który wszystko podporządkowuje zwycięstwu. Przecież już kiedyś mówił o ZOMO, zarzucał chamstwo Andrzejowi Lepperowi, by potem odnowić koalicję. Już w chwili wypowiadania tamtych słów było wiadomo, że nie będzie miał z nich pożytku. Ale, dla własnej satysfakcji, z quasi-publicystycznego temperamentu, i tak je wypowiadał.

Gotów jestem się założyć, że usłyszymy z jego strony jeszcze nieraz słowa szkodliwe dla niego samego.

I nie jest tak – jak pisze Waldemar Kuczyński – że ostry kurs ma służyć pozyskaniu tych wyborców, którzy w ogóle nie głosują. Wszystkie badania pokazują, że polscy wyborcy wyjątkowo źle znoszą konflikty i agresję w polityce. Kaczyński wie to doskonale (mogę to potwierdzić, osobiście bowiem słyszałem od prezesa PiS sprecyzowaną opinię na ten temat). Agresywna retoryka PiS prędzej napędziłaby zwolenników obozowi przeciwnemu, niż zachęciła do głosowania na Kaczyńskiego i jego partię.

[srodtytul]Teorie spiskowe[/srodtytul]

Pogódźmy się z tym wreszcie – w polskiej polityce jest więcej chaosu niż perfidnych planów. Gdyby było inaczej, to w 2001 roku AWS nie startowałaby w wyborach jako koalicja, lecz partia, przez co jej kandydaci weszliby do parlamentu (podobnie ZChN w 1993). Gdyby było inaczej, to Bronisław Geremek zrobiłby nieco więcej miejsca dla Donalda Tuska w Unii Wolności. Ale nie zrobił. Tusk odszedł, założył PO, a o UW mało kto dziś pamięta. Gdyby nie wewnętrzny chaos, to SLD poszedłby przed 2005 rokiem na przedterminowe wybory.Mówienie o strategii PiS i Kaczyńskiego w chwili obecnej jest po prostu głoszeniem teorii spiskowych. Epatowaniem wyimaginowanym, przez co na swój sposób ekscytującym, zagrożeniem. W towarzystwie nie wypada podniecać się spiskami masońskimi, więc tę rolę kilka lat temu przejął Jarosław Kaczyński i jego – w sumie dość rozlazła – partia.

Ogólnonarodową debatę, czy Jarosław Kaczyński naprawdę się zmienił (wyszło na to, że nie), zastąpiła kolejna debata: czy jego nowe postępowanie jest przemyślaną strategią, czy też działaniem nieracjonalnym? Jest w tym coś groteskowego, choćby z tego względu, że wielu uczestników dyskusji nie miałoby o czym pisać, gdyby nie Kaczyński. Jest w tym też coś bardzo jałowego – opierają się one bowiem nie tyle na wiedzy piszących, ile na ich emocjonalnym stosunku do głównego bohatera. Jałowość jest tym bardziej przygnębiająca, gdy zważy się, że prezes PiS nie rządzi Polską już od ponad dwóch i pół roku. I niewiele wskazuje na to, aby prędko znów był premierem.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?