Subotnik Ziemkiewicza: Rewolucja w weekend otwarcia

Jakoś nie mogę nigdzie znaleźć informacji o tych licznych, ważkich ustawach, reformujących państwo, które miały być do wczoraj zaprezentowane przez Platformę Obywatelską w ramach tzw. rewolucji legislacyjnej.

Aktualizacja: 09.10.2010 12:47 Publikacja: 09.10.2010 12:33

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Który to już raz zapowiedziana rewolucja rusza i ruszyć nie może? Sejm deliberował nad nowym prawem pocztowym, nad ukróceniem skandalicznej skądinąd praktyki dojenia kierowców przez gminy za pomocą fotoradarów (piramida nonsensu warta swoją drogą osobnego felietonu) – dobrze, ale czy to-to jest aż „rewolucja”? To trzeba było aż przeflancowywać premiera do Sejmu, żeby przegłosować likwidację monopolu Poczty Polskiej?

Ale nikt już, jak się zdaje, o zapowiedzianej rewolucji nie pamięta, bo jej zapowiedź padła bardzo dawno temu, w zeszłym tygodniu ? a potem przyszły zapowiedzi zlikwidowania problemu dopalaczy, a bodaj czy nie narkotyków w ogóle. Taka jest zasada rozwoju rozwiniętej demokracji medialnej, że już nie nowe wydarzenia odwracają uwagę od poprzednich, ale nowe zapowiedzi wypierają ze świadomości poprzednie zapowiedzi, i nie ma czasu, żeby cokolwiek za zapowiedziami poszło, nawet gdyby iść chciało. Jak w przemyśle filmowym (jest zasadnicze podobieństwo, i tu, i tam sprzedaje się „narracje”) liczy się już tylko „weekend otwarcia”.

W ten akurat „weekend otwarcia”, a ściślej w otwierającą go noc, premier postawił przed partią nowe zadanie – oczyścić kraj z narkotyków. I partia, poniechawszy zapowiedzianej rewolucji, zajęła się pisaniem na kolanie ustawy antydopalaczowej. Co prawda, ustawa zakazująca sprzedaży substancji psychoaktywnych leży już w tym Sejmie od ponad dwóch lat w którejś z marszałkowskich szuflad, ale ten projekt się nie liczy z uwagi na niewłaściwie partyjne ojcostwo – napisali go posłowie SLD, a nie rząd, i zanim kazał to zrobić nasz ukochany przywódca. Opozycja chciała bowiem zakazywać narkotyków wtedy, gdy rząd, i z racji mody, i, być może, pod wpływem prasowych doniesień o nie zaciąganiu się przez młodego Tuska, stawiał na legalizację miękkich narkotyków i generalną ich depenalizację – w tym duchu zresztą, co dziś jest gorliwie zapominane, przygotował poprzednią nowelizację tej ustawy zaledwie dwa miesiące temu.

Oczywiście, malkontentom się przeprocesowana „na cito” ustawa nie podoba, czepiają się, że o tym, co jest, a co nie jest dopalaczem będzie podle swego widzimisia decydował minister. Jak zwykle nic nie rozumieją. Urzędnik, który wedle uznania decyduje, komu pozwolić zarobić miliony, a kogo milionami kary obciążyć, staje się urzędnikiem cenniejszym. Państwo będzie mogło oszczędzić nie tylko na jego pensji, ale też, ponieważ urzędnika mianuje Partia, na kosztach partii. Partia zyska bowiem kolejne, istotne źródło dotacji, dzięki któremu można śmiało myśleć o zniesieniu dotacji budżetowej. Kto śmie mówić, że PO nie myśli perspektywicznie? Dla mnie zresztą wzorem tego dalekosiężnego myślenia jest minister Hall. Jej kolejne reformy upowszechniające wykształcenie wśród młodzieży z różnych względów niezdolnej do przyswojenia niepotrzebnie wymaganej od niej wiedzy i umiejętności to wszak uporczywa, organiczna praca nad rozmnożeniem naturalnego elektoratu PO. Jej ukoronowaniem będzie reforma wprowadzająca matury i dyplomy uniwersyteckie w formie audiobooka, dla absolwentów, którzy nie potrafią czytać.

Po co zresztą czytać? Przedsiębiorca powinien wiedzieć, że nie ma co czytać przepisów, bo co do wczoraj było legalne, po jednej zapowiedzi premiera może przestać być legalne i grozić karą do 10 lat na podstawie przepisów właśnie w pośpiechu pisanych. Zamiast w artykuły i paragrafy, lepiej się wczytywać w oblicze władzy; tę lekcję mam nadzieję polscy przedsiębiorcy przyswoją, jeśli dotąd jeszcze nie wiedzieli. Natomiast prosty człowiek może sobie poczytać najwyżej gazety, a w ten sposób naczyta się tylko głupot.

I tak, na przykład, giewu ogłosiło wszem i wobec, że Rada Etyki Mediów potępiła Joannę Lichocką za zadawanie stronniczych pytań kandydatom na prezydenta. Rada Etyki Mediów działa jak zakład usługowy, w którym można zamówić oświadczenie potępiające politycznie niesłuszną osobę, i po ostatniej kompromitacji z „Faktem” nie chciało mi się na takie sensacje nawet wzruszać ramionami. Ale jest jeszcze śmieszniej, bo okazało się, że Rada bynajmniej takiej opinii nie wydała. To tylko jeden z jej członków wyraził w liście do jednego pana z PO, który zamawiał potępienie Lichockiej, swoją opinię, że się z nim zgadza, co pan z PO rozgłosił za pośrednictwem giewu. O ile zakład, że giewu nie sprostuje i nie przeprosi? Zresztą nie ma na to czasu, bo giewu odkryło teraz, że straszliwe CBA podsłuchiwało dziennikarzy. Właściwie, to news jest nieco inny ? że prokuratura w Zielonej Górze, nadzorowana wtedy jeszcze przez PO, nie zdołała znaleźć na CBA haka, choć jej tego haka giewu wkładało i nadal wkłada w dłonie.

Jeśli to ma być powodem oburzenia, to rozumiem sens demaskacji – natychmiast powierzyć to spaprane śledztwo prokuraturze w Rzeszowie, tamci już coś znajdą! Choć, bogiem a prawdą, już i najwierniejsi z wiernych nie wyrabiają. To właśnie rzeszowska prokuratura wymiękła ostatnio w sprawie Engelkinga, umarzając kolejną rzekomą zbrodnię PiS-u, o której giewu swego czasu rozpisywało się tygodniami.

Kwestia inwigilowania obywateli, nie tylko dziennikarzy, przez specsłużby, zasługuje na zainteresowanie jakichś uczciwszych i poważniejszych mediów, niż gazeta, która wielokrotnie dawała dowody, iż dla politycznej propagandy i dla oplucia wrogów „salonu” nie cofa się przed żadnym kłamstwem, przeinaczeniem ani manipulacją. Zwłaszcza, odkąd służby te, „odzyskane” przez jedynie słuszną władzę, rozbezczelniły się już tak, że nielegalnie zdobyte informacje z podsłuchu potrafią ich funkcjonariusze przedkładać jako dowody w sprawach cywilnych, którymi prywatnie nękają stających im na drodze dziennikarzy. Oczywiście, w tym giewu nie widziało dla siebie „niusa”, bo nie dało się sprawy przykleić znienawidzonym kaczorom.

Co do bezczelności, zaproponowałbym właśnie jej wzrostem mierzenie poziomu rywinlandu w tuskolandzie. Mam na myśli nawet już nie giewu i jej personalne nagonki, stałe plucie na Lichocką, Karnowskiego czy Gargas, na „Wiadomości” i „Misję Specjalną” i bezustannie powtarzanie nie popartej absolutnie niczym frazy o „pisowskiej propagandzie” (przy czym jedynym „dowodem” uzsadniającym te obelgi są wyzwiska użyte wcześniej przez giewu), jakkolwiek jest to szczególnie groteskowe w wykonania gazety, której naczelny przekroczył już ostatnią miarę pajacowania wygrażając sądem Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. Mam na myśli rozbezczelnienie rozmaitych sitw, układów i kacyków wymuszających na Polakach haracze, przede wszystkim za rozmaite czynności urzędowe. Gdziekolwiek jestem i pytam, powtarza się opinia, że tak bezczelnego i otwartego domagania się łapówek nie było od czasów Millera. Strach, jaki za czasów PiS i CBA trochę drani skłaniał do opamiętania, minął bez śladu ? stąd radość, że przywróciło się wreszcie normalność, i pewność jutra. Jutra, które przynieść ma wszak miażdżące wyborcze zwycięstwo tam, gdzie korupcja i możliwość łupienia obywateli największa – na dole, w gminach i powiatach. Byle tylko trzymać sztamę.

Bez silenia się na politologiczne wygibasy, można opisać władzę w Polsce jako rozbudowaną organizację przestępczą, zajmującą się na masową skalę dokonywaniem „wymuszeń urzędniczych” oraz innymi, pomniejszymi procederami, których wspólnym sensem jest wyciskanie z obywateli rozmaitych danin na rzecz kasty rządzącej. A kasta ta nie potrzebuje, gdyby kto pytał, żadnych reform ani rewolucji. I dlatego ? kto się gotów założyć? ? pan premier, który rządzić może tylko na tyle, na ile mu mandaryni wspierający jego władzę rządzić pozwalają, o rewolucji to sobie może pogadać. Giewu i parę afiliowanych przy nim stacji zawsze chętnie to gadanie nagłośnią. I tyle. Da zdrawstwujet.

Który to już raz zapowiedziana rewolucja rusza i ruszyć nie może? Sejm deliberował nad nowym prawem pocztowym, nad ukróceniem skandalicznej skądinąd praktyki dojenia kierowców przez gminy za pomocą fotoradarów (piramida nonsensu warta swoją drogą osobnego felietonu) – dobrze, ale czy to-to jest aż „rewolucja”? To trzeba było aż przeflancowywać premiera do Sejmu, żeby przegłosować likwidację monopolu Poczty Polskiej?

Ale nikt już, jak się zdaje, o zapowiedzianej rewolucji nie pamięta, bo jej zapowiedź padła bardzo dawno temu, w zeszłym tygodniu ? a potem przyszły zapowiedzi zlikwidowania problemu dopalaczy, a bodaj czy nie narkotyków w ogóle. Taka jest zasada rozwoju rozwiniętej demokracji medialnej, że już nie nowe wydarzenia odwracają uwagę od poprzednich, ale nowe zapowiedzi wypierają ze świadomości poprzednie zapowiedzi, i nie ma czasu, żeby cokolwiek za zapowiedziami poszło, nawet gdyby iść chciało. Jak w przemyśle filmowym (jest zasadnicze podobieństwo, i tu, i tam sprzedaje się „narracje”) liczy się już tylko „weekend otwarcia”.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?