Grzegorz Hajdarowicz: Polska i Brazylia. Tak odlegli i tak bliscy

Krajem, który pod koniec maja 1920 r. uznał niepodległość Polski i nawiązał z naszym państwem stosunki dyplomatyczne, była Brazylia.

Publikacja: 28.05.2020 21:00

Grzegorz Hajdarowicz

Grzegorz Hajdarowicz

Foto: Fotorzepa / Robert Gardziński

Dzisiejsza Polska to trudny kraj, już nie wielonarodowościowy, już nie otwarty, już bez optymizmu. Kiedyś było inaczej. 100 lat temu – świeżo po odzyskaniu niepodległości, po tylu latach zaborów, świeżo po I wojnie światowej, ale jeszcze w trakcie wojny z bolszewikami – Polska była państwem wielonarodowościowym i otwartym, i choć przepełnionym emocjami, to jednak z radością i nadzieją w sercach jej mieszkańców.

Tysiące kilometrów od tego kraju nad Wisłą był inny kraj – wielki, wręcz ogromny, budzący się dopiero do życia i zaledwie od niespełna wieku niepodległy. Był to kraj, który tworzyło wiele narodów, m.in. przybysze z dawnej pierwszej Rzeczypospolitej. Pod koniec maja 1920 r. kraj ten uznał niepodległość swojego odległego polskiego przyjaciela i nawiązał z nim stosunki dyplomatyczne. Tym krajem była Brazylia.

Naszą ojczyznę i Brazylię dzielą tysiące kilometrów oceanu i lądu. Żyjemy też w innych strefach czasowych. Ale od początku łączyło je jedno – umiłowanie wolności objawiające się nadzieją w oczach mieszkańców obu krajów, mimo że oba kraje borykały się z wieloma problemami. Dzisiaj po tych 100 latach niewiele się zmieniło. Trzy dekady temu Polska odzyskała ponownie niepodległość po ponurym półwieczu komunizmu. Ale czy na długo? Teraz ponownie zapadamy się bowiem w bezmyślny konflikt i kryzys, który źle wróży. Także Brazylia szykuje się do obchodów 200-lecia swojej niepodległości, choć zewsząd napotyka na kłopoty i problemy. Ten niepokój, jaki nękał 100 lat temu pokolenie naszych dziadków i pradziadków, dzisiaj wraca dramatycznie w innych odsłonach i znowu zajmuje umysły mieszkańców obu krajów.

Szkoda, bo mogliby Brazylijczycy i Polacy świętować 100. rocznicę swoich relacji radośnie, myśląc jedynie o zacieśnieniu współpracy, rozwoju własnych wspólnych projektów, poznawaniu się nawzajem, odwiedzaniu i udowodnieniu światu, że tak niewiele się różnią, choć są od siebie tak odlegli geograficznie. Wystarczy przecież Polakom dodać trochę słońca i już będą jak Brazylijczycy.

Niestety, jeszcze nie tym razem. Choć zawsze trzeba mieć nadzieję, że te lepsze czasy nadejdą, że zaświeci jeszcze w ten sam dzień słońce na Helu i na Copacabanie, i te kolejne 100 lat nie pójdzie na marne, a uśmiech zagości na twarzach zarówno tych z Amazonii, jak i tych z Podlasia. Kiedyś na pewno tak będzie.

Dzisiejsza Polska to trudny kraj, już nie wielonarodowościowy, już nie otwarty, już bez optymizmu. Kiedyś było inaczej. 100 lat temu – świeżo po odzyskaniu niepodległości, po tylu latach zaborów, świeżo po I wojnie światowej, ale jeszcze w trakcie wojny z bolszewikami – Polska była państwem wielonarodowościowym i otwartym, i choć przepełnionym emocjami, to jednak z radością i nadzieją w sercach jej mieszkańców.

Tysiące kilometrów od tego kraju nad Wisłą był inny kraj – wielki, wręcz ogromny, budzący się dopiero do życia i zaledwie od niespełna wieku niepodległy. Był to kraj, który tworzyło wiele narodów, m.in. przybysze z dawnej pierwszej Rzeczypospolitej. Pod koniec maja 1920 r. kraj ten uznał niepodległość swojego odległego polskiego przyjaciela i nawiązał z nim stosunki dyplomatyczne. Tym krajem była Brazylia.

Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Czarnecki: Z list KO i PiS bije bolesna prawda o Parlamencie Europejskim
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię