Donald Tusk – o ile wierzyć powtarzanym przez media pogłoskom z otoczenia szefa rządu – uważa, że Janusz Palikot i jego partia mają szansę przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy. Tusk jest doświadczonym politykiem, a i Palikota zdążył dobrze poznać, więc coś może być na rzeczy. Tym bardziej że Palikot zabrał się do tworzenia nowego ugrupowania z energią i pomysłem. Dołączyło do niego całkiem spore grono entuzjastów, choć nie ma wśród nich znanych twarzy.
Jaka zatem będzie partia Janusza Palikota? Wiele wskazuje na to, że tworzy się ugrupowanie hałaśliwe, używające agresywnego języka i skoncentrowane na jednej dziedzinie: sprawach obyczajowych i walce z Kościołem. Partia, w której niewidoczni będą działacze umiarkowani w poglądach i działaniu. Na pierwszym planie zobaczymy za to ludzi posługujących się słownictwem jak z tygodnika „Nie” i urządzających happeningi, których wzorcem były występy z penisem i świńskim łbem. Nie wiem, czy będą blokowali sejmową mównicę, tak jak robiła to Samoobrona, ale jest wielce prawdopodobne, że zobaczymy coś podobnego. Chociaż obficie będzie to podlane pretensjami do postępu i nowoczesności, a nie plebejskości, jak w przypadku ugrupowania Andrzeja Leppera.
[srodtytul]Tysiąc e-maili[/srodtytul]
Nieco przez przypadek dostałem bogaty materiał poglądowy na temat ludzi, którzy dołączają do Palikota. Wszystko przez to, że napisałem tekst krytycznie oceniający postępy w organizowaniu nowej partii. Kilka dni później na moją redakcyjną skrzynkę e-mailową wpłynęło około tysiąca wiadomości od sympatyków Palikota z narzekaniami, że artykuł był kłamliwy, bo przecież Ruch miewa się doskonale.
Cała ta historia dużo mówi o istocie nowo powstającej partii. E-maile zostały wysłane, bo zaapelował o to lider Ruchu: „Dziennikarz, którego nazwisko macie poniżej w mailu naśmiewa się z Ruchu Poparcia. Krotochwilnie pisze, że PO i SLD nie boją się już Palikota. (...) Zadajcie mu swoje pytania! Niech wie ilu nas jest! I niech zobaczy, czym Ruch Poparcia jest” – napisał Janusz Palikot.