Mój felieton o dwóch odważnych gestach Willy Brandta z grudnia 1970 roku sprowokował część internautów do odgrzania na forum pod moim tekstem pulsującego gdzieś w polskiej podświadomości pytania: przed kim klękał wtedy Willy Brandt?
To temat delikatny, ale chyba wart postawienia paru „kropek na i”. W Niemczech zwykło się niekiedy bezrefleksyjnie łączyć „der Kniefall”, czyli padnięcie na kolana ówczesnego kanclerza RFN, głównie z pojednaniem z Polską. Przy tym spojrzeniu podpisanie traktatu o przyjęciu do wiadomości przez rząd federalny granic na Odrze i Nysie oraz gest spod Pomnika Bohaterów Getta traktowane są jako dwa fundamenty pojednania z Polską – jeden protokolarny, drugi z gatunku gestu politycznego.
Niemieccy publicyści często nie zauważali, że takie proste stawianie sprawy nie uwzględnia wrażliwości wielu Polaków, którzy - szanując hołd dla ofiar nazizmu w getcie - długo musieli czekać na jakiś osobny niemiecki gest dla ofiar Powstania Warszawskiego.
Sprawę dodatkowo komplikuje okoliczność, że gest spod Pomnika Bohaterów Getta zepchnął w cień złożenie przez Brandta - także w czasie tamtej wizyty w 1970 roku - wieńca pod warszawskim Grobem Nieznanego Żołnierza. Mało kto pamięta, że przed 40 laty zrobił on na Polakach wrażenie. Źle się stało, że jest to dziś raczej zapomniany element wizyty.
Trzeba było czekać aż do 1994, kiedy to Roman Herzog pokłonił się pomnikowi zrywu z sierpnia 1944 na placu Krasińskich i w poruszającej mowie wyraził ubolewanie w imieniu Niemców za zbrodnie powstania.