Gontarczyk: Gen. Wojciech Jaruzelski o stanie wojennym

Wojciech Jaruzelski w różnych epokach i okolicznościach przedstawił co najmniej trzy opisy genezy wprowadzenia stanu wojennego. Kiedy mówił prawdę? – zastanawia się historyk

Publikacja: 13.12.2010 00:18

Piotr Gontarczyk

Piotr Gontarczyk

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Po raz pierwszy w ścisłym kierownictwie partii generał Wojciech Jaruzelski tłumaczył genezę stanu wojennego podczas obrad VII Plenum KC PZPR (24 – 25 lutego 1982 r.). Odpowiedzialnością za całą skomplikowaną sekwencję wydarzeń lat 1980/1981 obarczył agresywną politykę Stanów Zjednoczonych: „imperializm nie wyrzekł się nigdy zamiaru odwrócenia procesów rewolucyjnych i narodowowyzwoleńczych zapoczątkowanych przez Rewolucję Październikową. Zamiar ten w różnych okresach i rejonach próbuje osiągnąć różnymi środkami”.

Na szczęście jednak kierownictwo PZPR posiadało właściwy oręż w walce z kontrrewolucją w postaci klasyków: „Lenin to jest wciąż niezgłębiona kopalnia wiedzy, idei, mobilizacji do działania, powinniśmy z tego czerpać i korzystać, kiedy toczy się walka i kiedy znajdujemy się na etapie (…) mimo ogromnego dystansu w czasie, zbliżonym do sytuacji, z jaką stykali się bolszewicy. (…) Czas ogromny minął, ale mechanizmy walki klasowej, drogi, metody działania partii w ogromnej mierze są podobne”.

[srodtytul]Żołnierz rewolucji[/srodtytul]

Jaruzelski utrzymywał też, że wraz z wprowadzeniem stanu wojennego udało się przekreślić amerykańskie dążenia do rozpętania światowego konfliktu zbrojnego: „od Polski miał się rozpocząć proces łańcuchowego rozbioru socjalistycznej wspólnoty, cofnięcie historii europejskiej o całą epokę. Udaremniliśmy ten zamiar. Stan wojenny w naszym kraju stał się w istocie stanem antywojennym (…). By może historia stwierdzi kiedyś, że tak jak II wojna światowa zaczęła się o Polskę, tak III wojna światowa nie zaczęła się dzięki Polsce”.

Nic więc dziwnego, że pokonany imperializm sięgnął po broń w postaci embarga i wzmożonej dywersji ideologicznej: „próbuje się jeszcze odzyskać przegraną stawkę, rozpalić w Polsce zarzewie niepokoju. Rozszerzana jest działalność dywersyjnych rozgłośni, którym już za mało programów nadawanych po polsku w sumie przez 36 godzin na dobę [tak w oryginale]. Kabaretowy chór poucza nas, co mamy robić, »żeby Polska była Polską«. Fałszywa to melodia”.

Generał zapewniał, że „kontrrewolucja nie przejdzie”, bo on socjalizmu będzie bronił prawie jak niepodległości. Nie ma mowy o dalszym tolerowaniu nielegalnych organizacji, które „zaczęły wypełzać spod ziemi ” w czasach „Solidarności”. Ten wróg musiał zostać zniszczony. „Taka jest prawidłowość współczesnej walki klasowej. Nie inaczej potoczyła się przecież powojenna historia PSL, które jakże szybko stała się magnesem dla wszystkich sił antypaństwowych, ze zbrojnym podziemiem włącznie”.

Jaruzelski był pewien, że także tym razem naukowy socjalizm niechybnie wskaże, iż historia przyzna mu rację, choć na wszelki wypadek starał się jej pomóc: „wymagamy od naszych partyjnych historyków, socjologów, publicystów wnikliwej, dobrze udokumentowanej analizy zjawisk i wydarzeń minionego okresu. Jest wszakże jeden wniosek ogólny, który już dziś można sformułować. A mianowicie: każda zorganizowana siła opozycyjna w Polsce stanie się prędzej czy później ośrodkiem koncentrującym wszystkie reakcyjne i awanturnicze nurty, do elementów faszyzujących włącznie”.

13 grudnia 1981 r. „reakcja, faszyzm i wróg klasowy” ponieśli w Polsce klęskę. Zdobycze rewolucji październikowej zostały uratowane.

[srodtytul]Zbawca ojczyzny[/srodtytul]

Tak szczere diagnozy sytuacji Jaruzelski wygłaszał na zamkniętych zebraniach partyjnych. Zupełnie inny język stosował w komunikacji ze społeczeństwem. Wtedy nacisk kładł na wizerunek polskiego żołnierza, którego troska o dobro kraju nieco mimo woli zmuszała do objęcia roli: szefa MON, przewodniczącego Rady Państwa i I sekretarza. Chętnie używał zwrotów „patriotyzm” i „naród”, które wklejał w wytartych partyjnych sloganach w miejsce słów „partia” i „socjalizm”.

Swym towarzyszom z KC generał tłumaczył – posługując się cytatami z „Dzieł ” Lenia – że trzeba docierać do mas „bezpartyjnych”. Twierdził, że milicyjnymi pałkami można przywrócić porządek, ale świadomości społecznej zmienić się nie da. Namawiał więc do stosowania argumentów, które trafią do słuchających: „musimy w codziennej praktyce stosować dialektykę obecnego, znacznie trudniejszego etapu walki politycznej; skuteczność walki z wrogiem jest tym większa, im lepiej potrafimy przekonywać tych, którzy wrogami nie są”.

Taka dialektyka etapu była stosowana przez generała od dawna: raz sławił generalissimusa Stalina, a potem usuwał resztki stalinizmu; w latach 60. wychwalał towarzysza Gomułkę, by po jego odsunięciu na pierwszym posiedzeniu KC potępić „Wiesława” w czambuł. Mówił zawsze to, co należało mówić.

W tonie patriotycznej żarliwości przemawiał więc generał 13 grudnia 1981 r., zupełnie zapominając, że jest I sekretarzem KC PZPR: „Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zwracam się dziś do was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się w potrzebie”.

Podobnie mówił dwa tygodnie później, z okazji… świąt Bożego Narodzenia. Także w sejmowym przemówieniu, które wcześniej przedłożył do akceptacji na posiedzeniu Biura Politycznego, unikał ostrej retoryki. Waszyngtońskim imperialistom i ich dolarowym beneficjentom w kraju przysłonięto nieco ohydne oblicze: „stan wojenny przekreślił zmowę wewnętrznych wrogów wspieranych przez nieprzyjazne Polsce siły za granicą”. W sprawie USA nad przytykami w stylu: „a u was biją Murzynów”, dominowało ubolewanie, że „rolę głównego organizatora działań przeciw Polsce wziął na siebie obecny rząd Stanów Zjednoczonych – kraju, z którym Polskę łączą więzy tradycyjnej przyjaźni”.

Z szokującej wolty, w której amerykańskie „imperium zła” zostało niemal krajem zaprzyjaźnionym, musiał się Jaruzelski tłumaczyć przed towarzyszami z Biura Politycznego. Wskazywał na chęć poprawy stosunków z Waszyngtonem ze względów gospodarczych. Przy innej okazji wskazywał na fatalny stan polskiego drobiarstwa, cierpiącego z powodu embarga na eksport do Polski pasz kukurydzianych: „jeśli dłuższy czas zostaniemy pozbawieni dostaw z Zachodu, to sytuacja gospodarcza, a za nią polityczna pogorszy się. Dlatego w wystąpieniu są pewne odcienie mające na uwadze te realia”.

Kondycja polskich brojlerów musiała szybko się pogarszać, skoro sejmowe wystąpienie generała potem pocięto i jeszcze bardziej złagodzono, i to bez akceptacji Biura Politycznego.

[srodtytul]Budowniczy demokracji[/srodtytul]

Problem przekonującego uzasadnienia stanu wojennego z nową siłą pojawił się w czasie przemian 1989 roku. Jaruzelski i jego najbliżsi współpracownicy wiedzieli, że wprowadzenie stanu wojennego nie miało podstaw w obowiązującym wówczas prawie. Dokonywane ex post próby legalizacji działań Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego mogły nie wystarczyć, by uniknąć odpowiedzialności za wszystkie konsekwencje typowego zbrojnego zamachu stanu.

Prawdopodobnie w pierwszych dniach listopada 1989 r. komuniści powołali Zespół Programujący składający się z przedstawicieli PZPR, MON, MSW i kancelarii ówczesnego prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Wobec wyraźnego kurczenia się władzy komunistów i łamania ich monopolu w mediach, zespół opracował schemat działań propagandowych mających być odpowiedzią na „nieuniknioną próbę zdyskontowania problematyki stanu wojennego przez przeciwników politycznych”. Plan zakładał rozpoczęcie szerokiej akcji propagandowej przekonującej o legalności stanu wojennego, a także jego znaczenia dla uniknięcia wojny domowej i obcej interwencji zbrojnej. W planie wskazywano na konieczność „wyhamowywania inicjatyw mogących doprowadzić do destabilizacji kraju”, i w ogóle uznawano, że warto byłoby coś robić, żeby „uwaga opinii publicznej została, przynajmniej częściowo, odwrócona od problematyki historycznej”.

Ciekawym pomysłem Zespołu Programującego była teza, że stan wojenny był… pozytywnym elementem na drodze do niepodległości Polski: „przerwanie groźnego biegu wydarzeń 1981 r. umożliwiło późniejsze porozumienie, a w efekcie »okrągły stół« i głęboką transformację polityczną Polski”. To mniej więcej tak, jakby domagać się wdzięczności wobec rozbiorców Polski z XVIII wieku, dlatego że bez nich po 150 latach nie moglibyśmy się cieszyć z odzyskanej niepodległości.

Przez ostatnie 20 lat gen. Jaruzelski powtarza argumenty z instrukcji Zespołu Programującego z 1989 r., budując kolejną, po marksistowskiej i „patriotycznej”, główną linię swojej historycznej narracji. Mocno podkreśla, że działał w stanie wyższej konieczności, w obliczu nieuchronnej wojny domowej i obcej interwencji. Przede wszystkim zaś łączy stan wojenny z późniejszym oddaniem władzy, obrażając się, że ktoś mógłby chcieć postawić go przed sądem: „w cywilizowanym świecie sądzi się za przestępstwa, za naruszenie prawa, a nie za politykę. Myśmy swą politykę uwieńczyli porozumieniem »okrągłego stołu«”.

Okazuje się więc, że Jaruzelski nie był w latach 1981 – 1989 komunistycznym półdyktatorem, który musiał oddać władzę na skutek splotu niezależnych od niego okoliczności, tylko „współwalczył” o obalenie komunizmu, pisząc, że: „potrafiliśmy [my!] wybić się na suwerenność i demokrację. Czy potrafiły wybić się na zgodę narodową i tolerancję?”.

Próba rozliczenia przeszłości i chociażby nazwania po imieniu byłych władców PPR i przywódców stanu wojennego są, jego zdaniem, błędem: „Obawiam się, iż różne odwetowe „dekomunizacyjne” hasła mogą odwrócić uwagę, zdekoncentrować wysiłek naszego społeczeństwa. To (…) musi być działaniem na szkodę Polski”.

Porównując opisane, jakże różne narracje gen. Jaruzelskiego, człowiek niezbyt biegły w marksistowskiej „dialektyce etapu” ma prawo czuć się nieco zagubiony. Bo które poglądy generała są prawdziwe: te prezentowane na zamkniętych zebraniach partyjnych czy te wygłoszone w telewizji? Czy generał walczył o interes Polski? A może tylko na jej terytorium bronił dorobku „procesów rewolucyjnych zapoczątkowanych przez rewolucję październikową”? Czy Jaruzelski rzeczywiście wsadzał do więzień tysiące ludzi „nieprzestrzegających zasad ustrojowych PRL” z myślą, żeby nauczyli się umiaru, kompromisu i docenili wartości demokracji?

Jaką wartość ma to, co dziś generał mówi na temat genezy stanu wojennego? Wyraża głębszą refleksję czy znów stosuje „dialektyczną mądrość etapu”? Czy Jaruzelski pisze dziś prawdę o swoim stosunku do demokracji, wolności i swobód obywatelskich czy też może – jak w 1982 r. – mówi to, co akurat trzeba, bojąc się dziś o historyczną kondycję własną, tak jak kiedyś bał się o kondycję PRL-owskich kurczaków?

[srodtytul]Pozytywny bohater[/srodtytul]

Na szczęście w tej łamigłówce można znaleźć elementy wspólne, które w różnych narracjach generała nie ulegały modyfikacjom. Jednym jest, może nazbyt hamletyzujący, ale z pewnością pozytywny, ich główny bohater. Drugi to stała obecność jego przeciwników, ciągle chadzających niewłaściwą drogą. Dawniej – do lasu, walczyć z ludową władzą, a potem do mikołajczykowskiego PSL. Potem „wypełzali spod ziemi” do opozycji po amerykańskie dolary albo drukowali antyradzieckie paszkwile w sprawie zbrodni katyńskiej. Kolejni pisali książki, których jednym uderzeniem potencjalnie można było obalić fundamenty ustrojowe PRL. Inni przez „36 godzin na dobę” śpiewali w dywersyjnych stacjach radiowych „żeby Polska była Polską” i inne antysocjalistyczne piosenki.

W ostatniej narracji generała do całego tego towarzystwa doszlusowali także naukowcy, którzy wbrew zasadzie zgody narodowej i tolerancji zajmują się historią stanu wojennego. Dzisiaj to oni niewątpliwie „działają na szkodę Polski”.

[i]Autor jest historykiem i politologiem, pracownikiem IPN[/i]

[i]Cytaty pochodzą z wystąpień Wojciecha Jaruzelskiego z okresu grudzień 1981 – luty 1982, jego książki „Stan wojenny. Dlaczego…”, dokumentów PZPR i zgromadzonych w IPN oraz publikacji Grzegorza Majchrzaka[/i]

Po raz pierwszy w ścisłym kierownictwie partii generał Wojciech Jaruzelski tłumaczył genezę stanu wojennego podczas obrad VII Plenum KC PZPR (24 – 25 lutego 1982 r.). Odpowiedzialnością za całą skomplikowaną sekwencję wydarzeń lat 1980/1981 obarczył agresywną politykę Stanów Zjednoczonych: „imperializm nie wyrzekł się nigdy zamiaru odwrócenia procesów rewolucyjnych i narodowowyzwoleńczych zapoczątkowanych przez Rewolucję Październikową. Zamiar ten w różnych okresach i rejonach próbuje osiągnąć różnymi środkami”.

Na szczęście jednak kierownictwo PZPR posiadało właściwy oręż w walce z kontrrewolucją w postaci klasyków: „Lenin to jest wciąż niezgłębiona kopalnia wiedzy, idei, mobilizacji do działania, powinniśmy z tego czerpać i korzystać, kiedy toczy się walka i kiedy znajdujemy się na etapie (…) mimo ogromnego dystansu w czasie, zbliżonym do sytuacji, z jaką stykali się bolszewicy. (…) Czas ogromny minął, ale mechanizmy walki klasowej, drogi, metody działania partii w ogromnej mierze są podobne”.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę