W odpowiedzi na artykuł ([link=http://www.rp.pl/artykul/601627.html]„Problemy z fundacją na rzecz nauki”[/link], „Rz” z 29.01.2011 r.) o prawnych aspektach działania Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki jej przewodnicząca prof. Rita Süssmuth omawia naukowy dorobek organizacji ([link=http://www.rp.pl/artykul/9157,607248_Wyjatkowo-udana-wspolpraca.html]„Wyjątkowo udana współpraca”[/link], „Rz” z 9.02.2011 r.). Gratuluję osiągnięć, lecz nie o nich był mój artykuł.
Zarzucając mi nieuzasadnione twierdzenie, że strona polska nie ma wpływu na prace fundacji, bo w kierowniczych gremiach zasiadają Polacy, w następnym zdaniu przewodnicząca PNFN przyznaje, że dopiero po ponad dwóch latach strona polska wynegocjowała „zmiany statutowe przyznające polskim partnerom te same prawa w zakresie decyzji dotyczących przyznawania dotacji, które przysługują partnerom niemieckim”. A to fakt kluczowy dla dalszego funkcjonowania fundacji. Strona polska, nie ratyfikowawszy umowy, nie wniosła wkładu finansowego. W konsekwencji zaś Niemiecka Izba Obrachunkowa w punkcie 8.1 raportu zaleca albo wyegzekwowanie pieniędzy od Polaków najpóźniej do wiosny 2011 roku, albo rozwiązanie fundacji z zastosowaniem § 15 pkt 1 jej statutu.
Kategoryczne stwierdzenia pani profesor, że „nie ma też mowy o marnotrawieniu pieniędzy” w fundacji, to słaby kontrargument dla konkluzji zawartych w raporcie Izby: funkcjonowanie PNFN pochłania 30 proc. dotacji, choć w Niemczech tego typu instytucje pożytkują na ten cel jedynie 5 proc. przyznawanych środków, nie wspominając o tytułach rozdziałów raportu: „Tworzenie kapitału inwestycyjnego niegospodarne” czy „Fundacja nieekonomiczna jako forma organizacyjna”.
Dlatego właśnie kontrolerzy uznają, że polsko-niemiecka współpraca wcale nie straciłaby jedynej platformy, lecz przeciwnie – zyskałaby finansowo, gdyby przyznane jej środki przekierować na inne, funkcjonujące już kanały współpracy. Miejmy nadzieję, że alternatywne zalecenia, dotyczące reform strukturalnych w fundacji, zawartych w raporcie, będą skrupulatnie wypełnione i zarządzanie polskim wkładem w wysokości 10 mln euro (bo jak się dowiadujemy z tekstu Rity Süssmuth, do deklarowanych 5 mln drugie tyle dorzucimy w imię dobrej współpracy) nie doczeka się podobnych krytycznych recenzji kontrolerów.