Kto oglądał jeden spektakl teatralny przez dwa lata? Czyja droga do filharmonii miała rok świetlny? Kto nie przeczytał książki, nawet telefonicznej? Oczywiście, Statystyczny Polak. Dlatego zaniepokoiłem się, gdy usłyszałem w poniedziałkowym programie „Minęła dwudziesta" co chcą naszemu dobroczyńcy zrobić w trakcie rozpoczętego właśnie Spisu Powszechnego. Janusz Dygasiewicz, dyrektor Centralnego Biura Spisowego GUS tak objaśniał pracę nad zdobytymi informacjami: „W momencie jak się nam już uda to wszystko złożyć, natychmiast te dane osobowe odcinamy i staje się to dla nas takim podmiotem statystycznym – nie wiadomo, kto to jest."
Panie dyrektorze, na litość boską, chce pan tym sposobem zabić Statystycznego Polaka? My prawdziwi Polacy na to nie pozwolimy! Ale dyrektor Dygasiewicz dalej mówił jeszcze gorzej: „Dalsze wyliczenia statystyczne, produkty statystyczne, powstają na danych odpersonalizowanych, zanonimizowanych. Chodzi także o bezpieczeństwo tych danych."
Pan dyrektor z pewnością nie miał na myśli bezpieczeństwa językowego, co zresztą potwierdził referując sprawę sprawdzania wiarygodności osób przeprowadzających ankietę: „Przewidujemy taką procedurę autentykacji ankietera."