To miała być zwykła recenzja książki Antoniego Dudka "Instytut. Osobista historia IPN". Wyszło coś więcej. Bo wieloletni pracownik i czołowa twarz IPN podsumowuje jego ponaddziesięcioletnią działalność w szczególnym momencie. Dudek występujący równocześnie w roli badacza i autora wspomnień zamknął swoją książką pewien okres. Nieprzypadkowo na promocji książki "Instytut" padło pytanie o przyszłość IPN. Nie da się dziś oddzielić opisu książki od próby odpowiedzi: co dalej.
Mowa obrończa
Stanowisko autora zostało wyrażone już we wstępie. Po nieomal powieściowym wprowadzeniu przypominającym dramatyczny moment katastrofy w Smoleńsku Antoni Dudek spróbował określić swój stosunek do instytucji, której poświęcił wiele lat życia: "Instytut Pogardy, Kłamstwa, Pałkarstwa, Pomówień, Plugastwa, Niegodziwości itd. itp. To tylko niektóre z licznych epitetów, jakimi określano instytucję, w której przyszło mi przepracować minioną dekadę. Bodaj żaden inny urząd w III Rzeczypospolitej nie wzbudził tylu negatywnych emocji. I o żadnym innym nie mówiono równocześnie, że to najbardziej udana instytucja w III RP. Nie podzielam żadnego z tych poglądów, choć nie ulega dla mnie wątpliwości, że ogólny bilans pierwszej dekady działalności IPN jest pozytywny".
Podczas promocji Dudek mówił jeszcze dużo mocniej o swoim emocjonalnym zaangażowaniu w obronę IPN. Wyczuwa się go nadal – i z tej książki, i z jego publicznych wystąpień. Nawet jeśli barwnie opisuje, jak nie zgadzał się z kolejnymi prezesami: Leonem Kieresem, potem Januszem Kurtyką.
Bardziej mowę obrończą niż akt oskarżenia napisał człowiek będący w wielu sprawach pomiędzy rozmaitymi stronami sporu, tak dalece, że powiedziałem mu na promocji: tacy obrywają dziś najbardziej – bo nie pasują do żadnej politycznej poprawności. Napisał ją też rasowy historyk uważający, że jego obowiązkiem jest nie tylko publicystyczna wyrazistość, lecz i dzielenie włosa na czworo, gdy dylematy są nieoczywiste. Człowiek, który poświęca wiele miejsce zdemistyfikowaniu i wyśmianiu fobii, obaw i dezinformacji antylustracyjnych kręgów z "Wyborczą" na czele, ale nie waha się też zetrzeć z mniemaniami Antoniego Macierewicza, całego PiS, a wreszcie z niektórymi koncepcjami Kurtyki.
Świat według Dudka
Jeśli Dudek w wielu momentach jest pomiędzy, nie wynika to z braku odwagi. Naraża się wielu: od sędziów wydających niemądre wyroki dotyczące rozliczenia przeszłości (padają nazwiska!) po kolegów historyków, którym nie waha się wypomnieć naciągania ocen do bieżących politycznych potrzeb (nazwiska są także). Świat Antoniego Dudka jest światem nieprostych racji i wyborów, ale jednak światem, gdzie prawda powinna być wyraźnie odróżniona od hipokryzji. Gdzie lepiej jest wiedzieć, niż nie wiedzieć. Lepiej znać prawdę, niż zamykać oczy i zatykać uszy.