Impreza skłania mnie do refleksji. Czym właściwie jest kultura żydowska? Czy wiersze Juliana Tuwima, z "Lokomotywą" na czele, są jej elementem tylko dlatego, że ich twórca był Żydem? Czy Artur Rubinstein, grając Chopina, tworzył kulturę żydowską? A może Bruno Schulz malował i pisał po żydowsku?
Niech próbą naukowego zdefiniowania tego, co to jest kultura żydowska, zajmą się specjaliści z powstającego Muzeum Żydów Polskich. Ja czuję jednak, że często nie da się oddzielić kultury żydowskiej od polskiej. Przed wojną to były dwa przenikające się światy. Żyliśmy razem, więc Polacy stykali się z tą kulturą codziennie. Z synagogami i śpiewem kantorów, z żydowskimi nagrobkami, żydowskim językiem, wierszami i powieściami.
To, że dziś młodzi Polacy tańczą w Krakowie tradycyjne żydowskie tańce, słuchają wykładów o żydowskiej filozofii i żydowskich wierszy, jest fantastyczne. Mają oni poczucie pustki, tęsknią za Żydami, którzy niegdyś mieszkali na ich ziemi. A przecież to młode osoby, które często na własne oczy nie widziały żadnego Żyda. Ale dziś to właśnie one prowadzą specyficzny polski dialog z judaizmem. Dialog, który pozwala mieć nadzieję, że odnajdziemy i odbudujemy – utraconą kilka dziesięcioleci temu – wspólną tożsamość.
Pozostaje nam więc iść na festiwal. Zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że 75 lat temu przepiękny krakowski Kazimierz tętnił prawdziwym żydowskim życiem. Uczestnicy festiwalu będą mogli również spojrzeć na wznoszące się ponad Krakowem wzgórze, na którym w zrabowanej willi mieszkał Hans Frank. Człowiek, który posłał polskich Żydów na śmierć, kładąc kres istnieniu świata, za którym tak tęsknimy.