Niemcy: czysta energia zamiast energetyki jądrowej

Niemcy, realizując zwrot w polityce energetycznej, nie powinny wpadać w megalomanię i uznawać, że jest to zwrot całej Europy. Tego typu podejście może raczej odstręczać od samej idei czystej energii – przestrzega ekspert

Publikacja: 06.09.2011 01:35

Tomas Chmal

Tomas Chmal

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Red

Decyzja rządu Niemiec o odejściu od energetyki jądrowej i koncentracji na czystej energii skłania do refleksji. Szanując suwerenność każdego państwa w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego nie można zapominać, że takie decyzje mają istotny wpływ na całą Wspólnotę Europejską. Próba przekonania opinii publicznej, że przestawienie zwrotnicy dokonane w Niemczech to jedyna słuszna droga dla całej Europy, wydaje się dość bałamutna.

Histeria atomowa

Czytając i oglądając doniesienia mediów niemieckich po katastrofie w japońskiej elektrowni w Fukushimie, można było odnieść wrażenie, że wypadek zdarzył się za Odrą, a nie prawie 9 tysięcy kilometrów od Berlina. Tragedia ta trafiła na wyjątkowo podatny społecznie grunt, a organizacje ekologiczne złapały wiatr w żagle. Już nie trzeba było przypominać Czarnobyla czy innych awarii nuklearnych w sytuacji, gdy mamy dowód dziejący się na naszych oczach.

Politycy ze zrozumiałych względów nie mogli czekać zbyt długo i podążyli za głosem ludu, podejmując decyzje o odejściu od energetyki atomowej. Trudno chyba znaleźć inny kraj na świecie, który w ostatnim czasie podjąłby tak daleko idące zobowiązania pod wpływem emocji ulicy, a nie roztropności i namysłu. Energetyka atomowa, wbrew temu, co pisze niemiecki minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle w „Rzeczpospolitej" („Niemcy wybierają czystą energię", 25 lipca 2011 r.), ma się i będzie się mieć całkiem dobrze w Europie i na świecie (głównie za sprawą Francji, USA i Japonii). Wkrótce zapewne Niemcy – podobnie jak dziś Austria – będą nabywać energię atomową, tyle że produkowaną poza swoimi granicami. Dodatkowo zwiększy się obciążenie (a więc koszty) niemieckich sieci północ-południe w celu pokrycia zapotrzebowania na południu.

Czy to poprawia bezpieczeństwo energetyczne? Trudno także dziś zapewne przewidzieć pełne koszty tej decyzji i jej wpływ na rachunki niemieckich gospodarstw domowych oraz przemysłu. Chciałoby się powiedzieć, że „chcącemu (obywatelom) nie dzieje się krzywda", lecz od rządu jako lidera wspólnoty należałoby oczekiwać raczej czerwonej flagi i ostrzeżenia aniżeli prostego „OK – jak chcecie, tak zrobimy".

Czyste źródła energii

Idea czystej energii jest tyle piękna, ile niebezpieczna. Z jednej strony wszyscy chcemy żyć w nieskażonym świecie, a energetyka odnawialna (OZE) znakomicie zaspokaja tę potrzebę. Przy OZE nie ma dziur pod ziemią, nie ma odpadów radioaktywnych czy pyłów, a są tylko lśniące baterie słoneczne, fotogeniczne wiatraki, high-tech – raj na ziemi.

Jak każda utopia na pierwszy rzut oka wydaje się pociągająca. Potem dopiero dostrzega się problemy. Można je wskazać już dziś. Po pierwsze, zarówno świat, jak i Niemcy do rozwoju gospodarki będą potrzebować znacznych ilości (dodatkowej) energii. Nie wydaje się, aby możliwe było pokrycie zapotrzebowania z OZE na tak wielką skalę. Już koncepcja 50 proc. OZE do 2030 r. w Niemczech brzmi dość brawurowo.

Obywatele Niemiec już wkrótce będą jeździć głównie na ekologicznych rowerach, a wielkie mercedesy będą stały nieużywane w garażu, tak na wszelki wypadek

Nie wdając się w ocenę realności tych planów, należy przypomnieć, że istnieje społeczne oczekiwanie, że energia będzie dostarczana w sposób nieprzerwany. Zatem dla każdej jednostki mocy odnawialnej przynajmniej teoretycznie powinna w systemie energetycznym znajdować się zainstalowana moc konwencjonalna (gazowa czy węglowa). Godzi się przypomnieć, że wybudowanie i utrzymanie tej mocy rezerwowej też kosztuje. Innymi słowy obywatele Niemiec opowiedzieli się, że już wkrótce będą jeździć głównie na ekologicznych rowerach, a wielkie mercedesy będą stały nieużywane w garażu, tak na wszelki wypadek. Sęk w tym, że moc odnawialna nie kosztuje tyle co jeden rower, ale mniej więcej tyle co drugi mercedes. Nic dziwnego zatem, że niemieckie firmy energetyczne zmuszone są wchodzić w alianse strategiczne z firmami spoza Europy.

Wątpliwa z punktu widzenia niemieckiej i europejskiej gospodarki może okazać się wiara w nowe miejsca pracy. Już dziś to nie firmy z Niemiec czy nawet Europy, ale Chiny są największym producentem ogniw fotowoltaicznych i elementów do budowy parków wiatrowych. Nie ma powodów, dla których sytuacja miałaby się zasadniczo zmienić w kolejnych latach. Z drugiej strony wysokie ceny energii dla przemysłu spowodują dalszą ucieczkę inwestycji do bardziej „przyjaznych energetycznie" państw, np. Chin czy Rosji.

Inny problem z czystą energią dotyczy emisji CO2. Likwidując energetykę jądrową, Niemcy zapewne utrudnią sobie realizację pakietu klimatycznego. W tym kontekście zapowiedź redukcji CO2 o 40 proc. do 2020 r. brzmi trochę nieprawdopodobnie. Nie przeszkadzając w realizacji tych ambitnych celów, godzi się tylko zwrócić uwagę, że projekty magazynowania CO2 nie znajdują dotąd komercyjnego potwierdzenia, a postulowana przez Komisję Europejską zeroemisyjna gospodarka może w kolejnych latach mieć negatywny wpływ także na energetykę opartą na  gazie ziemnym.

Oczywiście można powiedzieć, że produkcja i dostarczenie energii elektrycznej to tylko kwestia ceny. Można jeszcze bardziej dotować OZE, można jeszcze silniej dociążyć węgiel czy gaz, można zlikwidować atom, można wreszcie zadekretować produkcję energii wyłącznie z oleju palmowego, tylko po co i jakim kosztem dla gospodarki i odbiorców energii.

Po pierwsze koszty

Szkoda, że Niemcy, a w ślad za nimi cała Europa, tak rzadko zadają pytanie, ile będzie nas to kosztować. Realizowanie energetycznej ucieczki do przodu, szczególnie w sytuacji kryzysu gospodarczego w Europie, wydaje się wyjątkowo nieracjonalne. Westerwelle w wielu miejscach ma rację, np. wtedy, kiedy postuluje poprawę efektywności energetycznej czy odwołuje się do zrównoważonego rozwoju. Nie ma lepszego pomysłu jak poprawianie efektywności energetycznej i w rezultacie ponoszenie niższych kosztów korzystania z energii. Jednak pojęciom takim jak „zrównoważony rozwój", „czyste technologie węglowe" czy wreszcie „czysta energia" trzeba nadawać bardzo konkretną treść, a nie udawać, że są dla wszystkich oczywiste i jednolicie rozumiane. Nadanie realnej treści tym pojęciom jest niezwykle istotne także dla Polski i w żadnym razie nie powinno oznaczać zamknięcia energetyki węglowej czy przeciwdziałać rozwojowi programu nuklearnego.

Niemcy, realizując swój zwrot w polityce energetycznej, nie powinny wpadać w megalomanię i uznawać, że jest to zwrot całej Europy. Tego typu podejście może raczej odstręczać od samej idei czystej energii. Rozmawiając o bezpieczeństwie energetycznym Europy, należy kierować się postulatami obywateli, wyborców, lecz nie ulegać im w pełni. Warto jest także patrzeć szerzej na sektory energetyczne 27 państw UE, a niekoniecznie przez pryzmat ewentualnych własnych interesów eksportowych. W sytuacji, w jakiej znajduje się Europa, warto skoncentrować się na mniej spektakularnych akcjach w energetyce, jak zamykanie elektrowni atomowych, zeroemisyjna gospodarka, a bardziej patrzeć na koszty, prawidłowo i konkretnie definiować zrównoważony rozwój i pomimo podszeptów ideologicznych dbać o pozycję Europy w świecie. To jest obowiązek Polski i Niemiec.

Autor jest adwokatem w międzynarodowej kancelarii prawnej, ekspertem w dziedzinie  energetyki  w Instytucie Sobieskiego

Decyzja rządu Niemiec o odejściu od energetyki jądrowej i koncentracji na czystej energii skłania do refleksji. Szanując suwerenność każdego państwa w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego nie można zapominać, że takie decyzje mają istotny wpływ na całą Wspólnotę Europejską. Próba przekonania opinii publicznej, że przestawienie zwrotnicy dokonane w Niemczech to jedyna słuszna droga dla całej Europy, wydaje się dość bałamutna.

Histeria atomowa

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?