Ale nie. To się rozwija. To epidemia ponad podziałami i ponad polityką. Jak barszcz Sosnowskiego, trujący chwast z Azji, atakował polskie parki i skwery, tak polszczyznę dopadła "moja osoba". Kiedy dwa miesiące temu pisałem o tym cudzie natury i polszczyzny, byłem pewien, że owo zaćmienie po zaatakowaniu polityków samo ustąpi.
Wręcz przeciwnie. Osoba Beaty Kempy zawlekła to szaleństwo do Solidarnej Polski i teraz cały klub tak plecie. Ba, to mutuje! Całkiem nowy poseł Mariusz Orion Jędrysek właśnie poszedł na całość. "Wedle mojej opinii głosy oddane na moją kandydaturę są głosami oddanymi konkretnie na mnie" – palnął dumny z siebie profesor od łupków. Skądinąd teraz rozumiemy, że poselski Orion nie jest ani imieniem, ani nazwiskiem, lecz raczej synonimem zdrowego odlotu. Coś jak Tytan dla autografu Michnika.
Dobrze, politycy to subkultura, nie przesadzajcie, Mazurek, powie ktoś. Może, ale ostatnio zainteresowanie "swoją osobą" dostrzegł blisko 80-letni ks. Boniecki, a na "nagonkę na moją osobę" skarżył się 20-letni celebryta Michał Szpak. To kto następny, ja się pytam? Wajda, Zanussi, Janda, Wróbel Marzena, że przy gwiazdach kina pozostanę?
I temu obojętnie przyglądać się niepodobna, tu jakieś kroki podjąć należy. Unię Europejską, ONZ i NATO zaalarmować trzeba! Tym się Rada Języka Polskiego zająć powinna, tu trzeba interwencji mistrza mowy polskiej Bronisława Komorowskiego. Może by osoba głowy państwa jakiś edykt wydała albo co?
A na razie proponuję konkurs na Moją Osobę Roku. Kandydatury, koniecznie z dokładnym podaniem cytatu i źródła (najlepiej linki), proszę nadsyłać do 31 grudnia na r.mazurek[AT]uwazamrze.pl