Artykuł Jarosława Makowskiego ('Prawica anachroniczna', „Rz" z 14/12/2011) zawiera tyle fałszywych tez, że wręcz zmusza do polemiki i każe bronić rozumu przed tymi, którzy określili się forpocztą postępu i modernizacji. W przeciwieństwie do trafnej polemiki Rafał Ziemkiewicza ('Konserwatyzm jak etykieta na butelce', „Rz" z 15/12/2011), odniosę się tutaj jedynie do kilku wątków z tekstu Makowskiego i pokażę ich intelektualną mizerię i metodologiczną niepoprawność.
Znaczącą część narracji w swoim tekście Makowski buduje na tezie, iż polskie społeczeństwo znajduje się w okresie „miękkiej modernizacji" i porzuca tradycyjne wartości na rzecz tych postulowanych przez środowiska lewicowe, a więc, iż popiera związki partnerskie, opowiada się za emancypacją mniejszości seksualnych, a także chce dalszego zwiększenia udziału kobiet w polityce i biznesie. Niestety żadnych badań na poparcie tej tezy Makowski nie przywołuje. Przyjrzyjmy się więc bliżej jak mają się stwierdzenia szefa Instytutu Obywatelskiego do obrazu rzeczywistości społecznej, jaki wyłania się z ostatnich badań. Nie powołam się tutaj na badania tych socjologów, których Makowski określiłby pewnie mianem prawicowych i anachronicznych, ale na raport Młodzi 2011 pod redakcją Michała Boniego i wydany niedawno przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Domyślam się, że Makowski ten dokument zna, ale w swoim artykule na niego się nie powołuje. Dlaczego? Myślę, że dlatego, że głębsza jego lektura podważyłaby wiele z jego tez. Piewcy „postępu" od wieków bali się prawdy przez duże „P", ale od niedawna nawet ta pisana przez małe „p" wywołuje u nich strach i zagubienie. Wróćmy jednak do raportu pod red. M. Boniego i spróbujmy odpowiedzieć na pytanie co z niego wynika.
Po pierwsze, już w rozdziale drugim uwagę zwraca jeden z wykresów, gdzie na pytanie co w życiu jest ważne? najwięcej wskazań uzyskuje udane życie rodzinne (prawie 80%); następnie okazuje się, że dwukrotnie więcej młodych Polaków stając przed dylematem praca czy rodzina wybierze zdecydowanie rodzinę. Jeszcze ciekawsze dane prezentuje wykres ze strony 52 raportu, gdzie autorzy analizują plany małżeńskie młodych, odwołując się do reprezentatywnych badań społecznych. I tak, ok. 65% młodych (19-26 lat) planuje zawarcie małżeństwa (19% odpowiada, że już jest w związku małżeńskim), natomiast jedynie 3% chce żyć bez stałego związku, a 6% w związku nieformalnym. Gdzie więc są miliony tych, którzy wg Makowskiego wyczekują na związki partnerskie i porzucają „anachroniczną" instytucję małżeństwa? Idźmy dalej i przyjrzyjmy się temu, gdzie młodzi sytuują miłość i seks na tle innych wartości życiowych. Odpowiedź przynosi tutaj wykres ze str. 196 raportu: najważniejsze dla młodych jest zdrowie (55%), następnie rodzina (48%), bezpieczeństwo (43%) i miłość (39%), a seks bardzo ważny jest jedynie dla 19% respondentów. Z kolei wg danych z innego rozdziału raportu za pełnym dostępem do aborcji opowiada się jedynie 7% ankietowanych, a ponad połowa uważa przerywanie ciąży za niedozwolone. Znowu to wszystko jakoś nie współgra z tezami Makowskiego, a obraz polskiej młodzież wyłaniający się z raportu nie potwierdza twierdzenia o radykalnej zmianie wartości u tej grupy społecznej.
Inną tezą stawianą przez Makowskiego jest ta, iż modernizacja gospodarcza wymaga wcześniejszej modernizacji kulturowej, rozumianej jako przyjęcie katalogu żądań lewicy obyczajowej i co więcej, iż „wszystkie badania to pokazują". W tym punkcie autor pewnie odwołuje się do prac Richarda Floridy, u którego można znaleźć tego typu stwierdzenia (m.in. w Narodziny klasy kreatywnej, wyd. pol. NCK, 2010). Florida zauważa, iż w USA występuje silna korelacja pomiędzy wskaźnikiem liczby gejów oraz wskaźnikiem wysokich technologii, tj. obszary geograficzne, gdzie homoseksualistów jest relatywnie dużo to również te, gdzie rozwijają się firmy technologiczne. Nawet jednak Florida nie wyciąga z tego natychmiastowego wniosku, iż to zagęszczenie osób homoseksualnych determinuje poziom innowacyjności gospodarki, co pośrednio czyni w swoim tekście Makowski. Często jest po prostu tak, że wskaźnik liczby gejów koreluje się z zagęszczeniem osób z wyższym wykształceniem, wskaźnikiem urbanizacji, liczbą szkół wyższych na danym terenie, itp. Co więcej, niektórzy autorzy, jak chociażby prof. Bradford Wilcox z Uniwersytetu w Virgini, stwierdzają, iż nawet jeśliby w ramach ćwiczenia intelektualnego przyjąć fałszywą tezę o pozytywnym wpływie innowacyjności kulturowej na gospodarkę, to w długim okresie polityka wspierania tak rozumianej innowacyjności doprowadziłaby do zapaści społecznej i wystąpienia szeregu negatywnych zjawisk. Wilcox zauważa m.in., iż dzieci przychodzące na świat w związkach pozamałżeńskich częściej cierpią na zaburzenia emocjonalne i problemy w nauce niż te pochodzące z rodzin opartych na małżeństwie. Pokazuje też, że połowa dzieci przychodzących na świat w związkach pozamałżeńskich doświadczy rozpadu związku swoich rodziców przed ukończeniem piątego roku życia, natomiast w przypadku małżeństw będzie to tylko 15% dzieci. Inne badania pokazują, iż rodzice w związkach pozamałżeńskich wydają mniej na edukację dzieci a więcej na konsumpcję niż rodzice charakteryzujący się byciem w związku małżeńskim (zob. np. artykuł M. Clarkberg z nr 77 czasopisma Social Forces). Innymi słowy, dzieci, których rodzice nie zawarli związku małżeńskiego zwykle są gorzej wykształcone niż te, których rodzice żyją w takim związku. Ponadto, dzieci ze związków pozamałżeńskich i ich matki częściej wpadają w ubóstwo (zob. np. artykuł P. Smock z nr 64 czasopisma American Economic Review). Artykułów z podobnymi konkluzjami, opublikowanych na łamach najbardziej prestiżowych czasopism naukowych, można by przytaczać dużo więcej. Małżeństwo ma więc znaczenie i to znaczenie pozytywne dla rozwoju społecznego i gospodarczego. Dlaczego więc Makowski postuluje faktyczny demontaż prawnej instytucji małżeństwa poprzez popularyzację i prawne usankcjonowanie tzw. związków partnerskich? Dlaczego zwolennicy „postępu" uderzają w instytucję małżeństwa, skoro to w ramach związków małżeńskich rodzi się zwykle więcej dzieci niż w innych, „innowacyjnych" modelach rodziny? W tym kontekście warto przytoczyć słowa prof. Marka Okólskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, który w swojej ekspertyzie dla MPiPS z 2005 r. napisał: „gdyby nie wybierano innych niż związek małżeński form rodziny, to współczesne społeczeństwa europejskie nie stałyby dziś w obliczu problemu niedostatku urodzeń, depopulacji i zbyt szybkiego starzenia". Widać więc wyraźnie, że argumenty Makowskiego nie wytrzymują próby konfrontacji z wynikami rzetelnych badań naukowych, i że zostały sformułowane na płaszczyźnie czysto ideologicznej.
W obliczu propozycji w rodzaju tych sformułowanych przez J. Makowskiego należy po prostu bronić rozumu i zdrowego rozsądku. Należy robić to odwołując się do rzetelnych badań, a nie jedynie do autorytetu Kościoła, co niestety polska prawica często zwykła czynić. Należy wreszcie starać się, aby w debacie publicznej nad modernizacją Polski silniejszy głos zabierały środowiska akademickie. Misji tej powinni podjąć się zarówno ci, którzy w ostatnich wyborach głosowali na PiS, jak też ci, którzy wierzyli, iż to Platforma Obywatelska daje gwarancję modernizacji kraju i oddali na nią swój głos. Ta nowoczesność i innowacyjność, o której tak dużo pisze Makowski, musi oznaczać oparcie polityki, w tym polityki gospodarczej i społecznej, na faktach i rzetelnej analizie zjawisk społeczno-gospodarczych (z ang. evidence-based policy), a nie na fałszywych przesłankach ideologicznych.