Zgodnie z ostatnią propozycją nowej minister edukacji Krystyny Szumilas obowiązek szkolny dla sześciolatków zostanie wprowadzony w 2014 roku. Według PiS odłożenie reformy o kolejny rok to zdecydowanie za mało – nowe rozwiązania powinny obowiązywać dopiero od 2020 roku. Propozycja PiS stanowi ukłon w stronę protestujących rodziców, którzy zebrali 346 tys. podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty, zakładającym zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Czy zatem rząd powinien ugiąć się i wycofać z wdrażania reformy?
Na pewno, ze względu na dobro dzieci, obowiązek szkolny dla sześciolatków należy wprowadzić dopiero wtedy, gdy szkoły będą w pełni gotowe na ich przyjęcie. Rząd powinien jednak zrobić wszystko, by je do tego przygotować jak najszybciej – najpóźniej w ciągu najbliższych trzech lat. Dlaczego? Ponieważ zaniechanie lub nadmierne odwlekanie reformy pogorszy długofalowy stan finansów publicznych w Polsce i w istotny sposób wpłynie na to, jakie podatki będą płacić nasze dzieci.
Obecnie coraz większym problemem, wraz ze starzeniem się społeczeństwa, staje się zbyt mały odsetek osób pracujących w stosunku do osób w wieku emerytalnym. Powoduje to, że składki na ZUS są wysokie, a jednocześnie emerytury relatywnie niskie. Wraz ze zmianami demograficznymi problem ten będzie się nasilał, a w przyszłości spowoduje konieczność podwyższenia składek emerytalnych. Każda złotówka oddawana ZUS jest przez większość społeczeństwa postrzegana jako dodatkowe obciążenie podatkowe i zniechęca do podejmowania legalnej pracy. Podnoszenie składek będzie więc wypychać ludzi z legalnej gospodarki w szarą strefę, co pogłębi problem znalezienia wystarczających środków na wypłaty emerytur. Wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków przesunie cały system edukacji o jeden rok, co skutkować będzie szybszym wkroczeniem młodych ludzi na rynek pracy. Jakie znaczenie gospodarcze będzie miała ta zmiana?
Przede wszystkim znacznie wzrośnie liczba osób aktywnych zawodowo, a więc i zatrudnienie w gospodarce. Oznacza to, że więcej osób będzie odprowadzało składki, co umożliwi utrzymanie ich na niskim poziomie i jednocześnie wypłacanie godziwych emerytur. Obecnie natomiast budżet państwa dokłada do niebilansującego się systemu ubezpieczeń społecznych. Przy zwiększeniu stosunku osób pracujących do niepracujących skala niezbędnego dofinansowania ZUS przez budżet państwa ulegnie znacznemu zmniejszeniu. W rezultacie w dłuższej perspektywie możliwe będzie znaczne obniżenie obciążeń podatkowych, np. podatku PIT. Efekt ten nastąpi co prawda dopiero za kilkanaście lat, co w skali myślenia polityków oznacza całą wieczność. Rodzice patrzą jednak bardziej długofalowo. Chcą, żeby ich dzieci w przyszłości żyły dostatniej. Niższe podatki na pewno to ułatwią.
Warto również pamiętać, że wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków znacznie zmniejszy wydatki publiczne na przedszkola. Zaoszczędzone środki można będzie przeznaczyć na polepszenie jakości usług przedszkolnych czy też zwiększenie ilości przedszkoli na obszarach wiejskich.