W ciągu ostatniej dekady znaleźliśmy się w niezwykłej dla polskiego narodu sytuacji – gwarantującej możliwość rozwoju i umocnienia się bez szczególnych zagrożeń dla życia i trwania Polaków. Zjednoczona Europa przybrała stabilną i korzystną dla wszystkich formę Unii Europejskiej. A ta zmieniła kontynent tak bardzo niegdyś burzliwy w stabilny, pokojowo nastawiony oraz bardzo wygodny do życia. Co więcej, nasze niezwykłe dzieło, jakim był pokojowy ruch "Solidarność", który walnie przyczynił się do upadku komunizmu, zbudował w całej Europie (a także poza nią) nowy, pozytywny obraz Polski i Polaków.
Kryzysowe lęki
Niestety, jak to bywa w ludzkim życiu, ostatnie lata zachwiały europejską "wyspą szczęśliwości" i najbliższa przyszłość już tak różowo nie wygląda. Szczytowe osiągnięcie na globalnym polu gospodarczym, jakim wydawała się strefa euro (nowej waluty europejskiej, początkowo jakże zwycięskiej na rynkach), niespodziewanie pogrążyło się w zaskakująco głębokim kryzysie. Upadek euro i rozpad europejskiej strefy walutowej grozi straszliwym kryzysem całej Wspólnocie.
Przy okazji wychodzą na jaw rozmaite, nieprzewidziane okoliczności, ujawniają się wpływy największych i najstarszych aktorów UE. Nie ulega wątpliwości, że konieczne decyzje wymagają znacznie ściślejszego powiązania poszczególnych członków eurolandu i bardziej zintegrowanej, odpowiedzialnej polityki Centralnego Banku Europejskiego. Swoboda pozostawiona uczestnikom strefy euro doprowadziła wszakże do obecnego kryzysu.
Ale zacieśnienie więzów czy wręcz kontrola działań niezależnych dotąd instytucji państw strefy euro rodzi niepokój, zgoła lęk przed pozbawieniem znaczenia państw narodowych. Dotychczasowa integracja sprzyjała ich powodzeniu, a siła krajów rosła dzięki uczestnictwu we Wspólnocie. Teraz pojawia się problem podporządkowania niezależnych instytucji państwowych jednolitemu, europejskiemu zarządowi. Nic dziwnego, że budzi to ostre, emocjonalne reakcje.
W polskiej polityce idea koniecznej, ściślejszej współpracy wywołała histeryczny i całkowicie anachroniczny atak eurosceptycyzmu, który od zawsze tlił się w głowie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i jego podkomendnych. Stąd kompletnie nieuzasadnione oskarżenia o zdradę ministra Radosława Sikorskiego, rzecznika takich rozwiązań, dzięki którym Polska będąca – zapewne długo jeszcze – poza strefą euro miałaby coś do powiedzenia w sprawie gospodarczej – i nie tylko – polityki głównych aktorów unijnej sceny.