Zbliża się wenecki karnawał. Wśród setek tysięcy masek, jakie zabłyszczą od mostu Rialto po Plac św. Marka, będą również maski dwie twarze, które przedstawiają jedną twarz w dwóch wyrazach – smutnym i wesołym. Kiedy oglądałem kiedyś jedną z takich masek, pomyślałem, że trudno lepiej opisać Włochy. Trudno znaleźć jeden kraj o tak silnych przeciwieństwach, dwóch odmiennych twarzach.
Włochy to ojczyzna Michała Anioła i Federico Felliniego, ale to również kraj, gdzie prostactwo medialne i wulgaryzm wyzierają z każdego kąta jak nigdzie indziej. To kraj, gdzie produkuje się wspaniałe wina i dobre samochody, ale też kraj, gdzie biznes jest przeżarty przez korupcję, wpływu różnych lobby i rodzinnych klik. We Włoszech powstawały pierwsze nowożytne demokracje, ale też pierwszy reżim faszystowski. I tak można wymieniać.
W ostatnich miesiącach ze względu na kryzys zadłużeniowy, Włochy znalazły się w centrum światowych wydarzeń. I świat znów mógł zobaczyć dwie włoskie twarze. Tę uosabiającą korupcję, nepotyzm, wulgaryzm, szowinizm i polityczną bezsilność – czyli odchodzącego w upokorzeniu Silvio Berlusconiego. I tę uosabiającą przedsiębiorczość, wiedzę, wysoką kulturę i globalne ambicje – czyli nowego premiera Mario Montiego, technokratę z zacięciem.
To nie jest kwestia starcia lewicy z prawicą, jakie odbywało się w ostatnich latach w Hiszpanii, na Węgrzech, czy do pewnego stopnia również w Polsce. To nie jest starcie różnych idei i wizji. Nie zawaham się stwierdzić, że to starcie lepszych Włoch z gorszymi, ładniejszej twarzy z brzydszą. Dlatego tak bardzo dziwi mnie sympatia, jaką Silvio Berlusconiego obdarza Piotr Kowalczuk, wieloletni korespondent różnych mediów z Rzymu. Do oceny Berlusconiego przyłożył on starą sztampę – jest po prawicy, więc trzeba go bronić, atakował komunistów, więc jest nasz. W takim starciu Kowalczuka bym rozumiał. Jednak ta sztampa zupełnie do osoby byłego premiera nie pasuje.
Belzebud w rzeczy samej
„W historii demokratycznego świata nie ma drugiego tak długo, tak bezwzględnie i tak konsekwentnie demonizowanego przywódcy jak Silvio Berlusconi" – napisał w sobotniej „Rzeczpospolitej" Kowalczuk [„Krezus w ogniu"]. „Wszystkie zarzuty były wyssane z palca" – tak autor skomentował dziesiątki procesów wytaczanych byłemu premierowi. Jego zdaniem Il Cavaliere to ofiara europejskich mediów liberalnych, które uczyniły zeń belzebuba. Wróćmy na ziemię. Piotr Kowaluczuk nie tylko nie ma racji wybielając Berlusconiego, choć to bym zrozumiał jeżeli sympatyzuje z tym politykiem, ale podaje niestety wiele zafałszowanych faktów, które zniekształcają obraz Włoch jako kraju i włoskiej sceny politycznej.