Pomysł marszu rosyjskich kibiców w Warszawie zakrawa na absurd. Ale nie dlatego, że w stolicy Polski miałaby się odbyć przy okazji turnieju Euro demonstracja dumy rosyjskiego imperium. Bo tak właściwie do końca nie wiadomo, co Rosjanie chcą demonstrować. Z jednej strony - jak donoszą media - chcą przejść warszawskimi ulicami pod znakiem sierpa i młota, z drugiej zaś - zamierzają świętować wydarzenie, które zwiastowało - by powołać się na słowa Władimira Putina - „największą katastrofę geopolityczną XX wieku", czyli krach ZSRR. Przypomnijmy, 12 czerwca 1990 roku I Zjazd Deputowanych Ludowych RFSRR uchwalił deklarację o suwerenności państwowej Rosji.
Cała ta sytuacja obnaża prawdę o kłopotach współczesnego państwa rosyjskiego z własną tożsamością. Na początku lat 90. ubiegłego wieku wydawało się, że nastąpi pod tym względem jakiś zwrot. Ekipa Borysa Jelcyna wzięła czynny udział w rozmontowywaniu sowieckiego kolosa i delegalizacji komunizmu. Nie sformułowała jednak pomysłu na nową Rosję. Chciała się przede wszystkim uwiarygodnić w oczach Zachodu, licząc na jego wymierną pomoc. Dlatego czerpiąc wzory z zachodnich liberalnych demokracji, naśladowała coś z gruntu dla siebie obcego.
Tymczasem postkomunistyczne patologie kompromitowały w oczach społeczeństwa rosyjskiego jakiekolwiek działania reformatorskie, jak w przypadku niby-uwolnionego rynku, który od razu znalazł się pod kuratelą dawnej sowieckiej nomenklatury. I tak przecierano szlak do tego, co zaczął robić jako prezydent w kolejnej dekadzie Władimir Putin. Polityk ten przemawiał już innym językiem niż jego poprzednik. Zachodnie rozwiązania polityczne i ekonomiczne przestały być dla niego punktem odniesienia. Rozczarowanie transformacją sprawiało, że ekipa Putina mogła się coraz śmielej odwoływać do postsowieckich resentymentów. Suwerenność państwowa Rosji kojarzyła się bowiem z niewypłacanymi pensjami i nędzą.
Coraz głośniej i dobitniej lansowano pogląd o specyficznej, alternatywnej wobec tego, co proponuje Zachód, drodze rozwoju Rosji. Prym w tym wiedli piarowcy Kremla - słynni polittechnolodzy: Gleb Pawłowski, Siergiej Markow, Władisław Surkow. Ten ostatni, wówczas zastępca szefa administracji prezydenckiej, a obecnie wicepremier, wprowadził termin „suwerenna demokracja".
Mniejsze zło
Jesienią roku 2006, na łamach tygodnika „Ekspert", ukazał się artykuł Surkowa „Nacionalizacija buduszczego" („Nacjonalizacja przyszłości). Tekst ten zawiera tezy, które stały się istotnym narzędziem propagandowym putinowskiego reżimu.