W środę, a może w czwartek, na sejmową mównicę wejdzie poseł Ruchu Palikota Robert Biedroń, aby zaprezentować projekt ustawy o związkach partnerskich. Biedroń nie należy do osób ważących każde słowo, a i z drugiej strony nie brak tych, którzy dla dobrego bon motu sprzedaliby własną matkę. Wszyscy będą mieli co komentować, na co się oburzać, co popierać i potępiać.
Tę jakże „głęboką" debatę wzbogaci też wniosek Janusza Palikota o odwołanie rządu. Też będzie głośno, choć wątpliwe, czy mądrze. A na pewno kontrskutecznie, bo wiadomo, że wniosek przepadnie, co zresztą może być rzeczywistym celem Palikota.
Czy to znaczy, że będzie reset afery z taśmami PSL? Jeśli już, to tylko medialnie. I to też nie do końca, bo wszystko wskazuje na to, że CBA będzie dozowała przecieki ze swojego śledztwa. Trudne do zweryfikowania, ale znakomicie podgrzewające atmosferę. Już teraz słychać, że są kolejne taśmy.
Ponoć CBA Pawła Wojtunika to nie jest to straszne CBA z czasów Mariusza Kamińskiego. Do kwestionujących tę tezę kilka dni temu dołączyli politycy PSL. Ale dziś jedyne, co mogą, to gorzko powtarzać słowa Donalda Tuska z jego opozycyjnych czasów, gdy atakował PiS za nasyłanie specsłużb na koalicjanta.
Próżne żale, choć ludowcy odgrażają się, że już w najbliższych dniach ruszą do kontrofensywy. Muszą się spieszyć, bo mamy teraz ostatnie przed wakacjami posiedzenie Sejmu. Ale co mogą zrobić? Zgłaszać, tak jak wcześniej, kolejne projekty ustaw? Dziś będzie to miało taką samą moc, jak inicjatywy Solidarnej Polski.