Kolejne debaty światopoglądowe w Platformie Obywatelskiej pokazują niezwykły pragmatyzm tej partii i całkowitą bezideowość jej przywódcy. Zapewne to znak czasu i znak tego, jak poważne i złe zmiany zachodzą w sposobie uprawiania polityki. Donald Tusk nie jest wyjątkiem w dzisiejszym politycznym świecie. W Europie polityków unikających decyzji jest dziś zdecydowana większość. Zamiast ambitnych decyzji, wielkich celów i wyzwań prowadzi się politykę, która zapewnia niezbyt wymagającej klienteli spokojną sjestę po niezbyt obfitym i niezbyt wyrafinowanym posiłku. Podsypiający widzowie mają włączony telewizor, gdzie toczą się czasem zabawne, czasem ciekawe, a czasem gorszące spory, które nie prowadzą do niczego.
Kwitnie tysiąc kwiatów
Kolejne bardzo nagłaśniane, wywołujące emocje ideologiczne walki wewnątrz rządzącej partii nie dowodzą wcale jej intelektualnej żywotności, ale świadczą jedynie o umiejętności sterowania nastrojami społecznymi, a mówiąc wprost - mamienia wyborców.
Wyborcy, decydując, komu należy oddać władzę, wybierali dotąd zwykle pewien zestaw poglądów, wartości, politycznych celów, do których odwoływali się i do których dążyli politycy. Decydując, na kogo oddajemy głos, pokazujemy, jaki rodzaj rządów nas interesuje. Czy np. chcemy władzy obniżającej podatki i ułatwiającej życie bardziej przedsiębiorczym obywatelom, czy takiej, która dba o najbiedniejszych i przykłada wielką wagę do redystrybucji dochodu narodowego. Czy chcemy mieć polityków szanujących rolę Kościoła katolickiego, czy takich, którzy dbają o świeckość państwa. Czy chcemy rządów wspierających tradycyjny model rodziny, czy progresistów promujących mniejszości i swobody obyczajowe.
Tymczasem dziś osoby głosujące na Platformę Obywatelską nie wiedzą, jak zachowa się ich partia w wielu ważnych sprawach - choćby takich jak te wymienione wyżej.
Platforma chce być dziś partią dla wszystkich. Spełnia określenie Leszka Kołakowskiego - jest partią konserwatywno-liberalno-socjalistyczną. Okazuje się, że paradoks myśliciela stał się praktyką polityczną. Dla wyborców lewicowych PO ma zwolenniczkę finansowania in vitro Małgorzatę Kidawę-Błońską i bojowniczkę o równouprawnienie Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz. Dla zwolenników wartości rodzinnych są John Godson i Jarosław Gowin. Dla pozbawionych ideologicznych emocji zimnych technokratów - Krzysztof Kwiatkowski czy Grzegorz Schetyna. Jak ktoś lubi tęczowe barwy - jest ścigający się z Robertem Biedroniem w walce o prawa dla homoseksualistów poseł Artur Dunin. Jak ktoś woli integryzm katolicki jest bliski sutanny i koloratki Ireneusz Raś. Każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy usłyszy miłe sobie słowa. Jakże to piękne! Niech zakwitnie tysiąc kwiatów!