R2: Listy Roberta do Roberta

Publikacja: 17.08.2012 19:55

R2: Listy Roberta do Roberta

Foto: Rzeczpospolita

D

rogi Robercie, jakiś czas temu spytałem Cię, jakie wino byś kupił, mając w kieszeni sto złotych. Wymieniłeś jakieś węgierskie. Wobec tego pojechałem na Węgry. Złotówki wymieniłem na forinty i od razu stałem się posiadaczem fortuny, bo tam wszystko liczą w tysiącach albo dziesiątkach tysięcy i trudno w związku z tym się kapnąć, czy coś jest drogie czy tanie. Kupiłem jakieś wino, smakowało mi, więc kupiłem kilka różnych, z których jedno okazało się słodkie (tfu) i czeka, aż zechce nam się zrobić bigos. No, ale weź z tym językiem. Gdzie tu jest napisane „słodkie" albo „wytrawne"?

N

ic tu do niczego nie jest podobne. Pamiętam, jak byłem dumny z tego, że nauczyłem się płynnie wypowiadać słowo Szekesfehervar, bo tam produkowali ikarusy i z tyłu kabiny kierowcy było to napisane. Patrzyłem na to codziennie, jadąc do szkoły, więc w końcu się nauczyłem. A kiedy po latach spotkałem Węgra i pochwaliłem się, że znam takie słowo, okazało się, że on z kolei takiego słowa nie zna. Potem się okazało, że jednak zna, ale to się zupełnie inaczej mówi.

K

raj ładny, owszem. Ładny, ale do czasu. Oglądam sobie węgierską telewizję, uśmiecham się jak dziad do obrazu, gdy nagle... Nie! Węgry, z grubsza trzy razy mniejsze od Polski, z grubsza cztery razy mniej ludzi, osiem złotych medali. My dwa. K...a! Dlaczego?! Winem, Robert, tego smutku nie zapijesz. A przecież, mimo że powtarzamy slogany o braterstwie i bratankach, nie umiemy Węgrów traktować poważnie. Pamiętam, jak jako dzieci oglądaliśmy swoje zdjęcia w legitymacjach. Jeden z nas (nie ja!) był wyjątkowo głupio uśmiechnięty. „Jak z węgierskiej kartoteki" - ktoś podsumował i wszyscy uznaliśmy, że to wyjątkowo trafne porównanie. Masz węgierską kartotekę. Osiem złotych medali. To zabolało, Robert

B

ył pomysł, żeby nad Wisłą zorganizować drugi Budapeszt. Postanowiłem, chodząc po Budapeszcie, przyjrzeć się temu projektowi. To miasto ma w sobie jakąś magnetyczną siłę. Magnetyczną siłę albo źle oznakowaną obwodnicę, bo dwa razy jadąc nad Balaton, wjechałem do Budapesztu wbrew sobie. Za to zgodnie z GPS. To urządzenie w ogóle ma dużo szczęścia, że w samochodzie jest za mało miejsca, żeby nim porządnie rzucić.

N

o więc korek. Nie korek - gigantyczny kor. Dlaczego? - pytam sam siebie. Jakby nie było obwodnicy - ale jest. Jakby nie było metra - ale jest. Jakby im tunel podmyło - ale nie podmyło. Po godzinie się wyjaśniło. Jeden pas zablokowany. Stoi na światłach nieruchomo popsuty samochód. Za kierownicą nieruchomo siedzi kobieta. Nawet świateł awaryjnych nie włączy. Głupia węgierska pipa. I osiem złotych medali.

A

le dobrze, ale dobrze... Szukam czegoś, co ich ośmieszy, skompromituje, unieważni tych osiem złotych medali: baba w samochodzie - jest, parlament - kopia londyńskiego, zamek - makieta Disneya. Jedzenie byle jakie, pod turystów. Rachunek - 23 tysiące. Dużo czy mało? Pewnie dużo, bo niesmaczne. Orban. Tak jak Urban. Język - to wiadomo, nie kopie się leżącego. Tokaj - słodki syrop, mojej mamie by smakował. Modry Dunaj - gdzie on jest modry?! Szary jest. Zwykły jest. Uff Trochę lepiej. Pewnie te medale za jakąś głupią dyscyplinę jeszcze.

P

o co nam drugi Budapeszt? Po co nam druga Japonia, Irlandia i co tam jeszcze było?! Robert, zróbmy tu drugie NRD. Będziemy spać na medalach i pić węgierskie wino (aby nie słodkie). Czy jeśli nie wrócisz z Ukrainy, mogę zaopiekować się Twoim barkiem? Tokaje wyleję od razu. Trzymaj się.

—Twój Robert

D

rogi Robercie, jakiś czas temu spytałem Cię, jakie wino byś kupił, mając w kieszeni sto złotych. Wymieniłeś jakieś węgierskie. Wobec tego pojechałem na Węgry. Złotówki wymieniłem na forinty i od razu stałem się posiadaczem fortuny, bo tam wszystko liczą w tysiącach albo dziesiątkach tysięcy i trudno w związku z tym się kapnąć, czy coś jest drogie czy tanie. Kupiłem jakieś wino, smakowało mi, więc kupiłem kilka różnych, z których jedno okazało się słodkie (tfu) i czeka, aż zechce nam się zrobić bigos. No, ale weź z tym językiem. Gdzie tu jest napisane „słodkie" albo „wytrawne"?

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?