Reklama

Czy to koniec szkolnych bibliotek?

Ze szkół wyprowadzono już lekarzy, dentystów, likwiduje się stołówki i przechodzi na katering. Wiele wskazuje na to, że taki sam los może spotkać biblioteki – ostrzega historyk i publicystka.

Publikacja: 18.02.2013 18:00

Czy to koniec szkolnych bibliotek?

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Rządowy projekt łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi wywołał burzę w Internecie. Jedni widzą w tym szansę na unowocześnienie bibliotek publicznych, inni – groźbę likwidacji bibliotek szkolnych. Zwolennicy rządowego projektu wskazują na udany eksperyment w Ożarowie i Wrocławiu, gdzie z połączenia bibliotek szkolnych i publicznych powstały nowoczesne placówki, otwarte do późnych godzin wieczornych, także w weekendy, również dla dorosłych.

Dzieci nie podróżują same i dlatego właśnie to książki mają przyjść do dzieci, a nie dzieci do książek

Na stronach Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji zawisło wyjaśnienie. Na dwudziestu paru linijkach zapewnia się, że projekt nie prowadzi do likwidacji bibliotek szkolnych, jedynie do rozszerzenia usługi tych placówek na prawach bibliotek publicznych, z możliwością korzystania z nich także przez ludzi dorosłych.

Mamy prawo pytać, jak będzie to wyglądało w praktyce? Jak wyobrażają sobie przekształcenie bibliotek szkolnych w placówki publiczne?
Sprawa pierwsza to warunki lokalowe. Szkoły nie dysponują pomieszczeniami, w których mogą trzymać obszerny księgozbiór. Salki biblioteczne są małe, dostosowane do potrzeb uczniów. Już ta okoliczność ucina wszelkie rozważania na temat przekształceń bibliotek szkolnych w placówki o charakterze publicznym. Zwolennicy zniesienia zakazu łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi powołują się na zjawisko niżu demograficznego. Uczniów jest mniej, tak wynika ze statystyk, samorządy nie chcą utrzymywać etatów bibliotekarek, bo – w domyśle – nie ma dla kogo.

Sęk w tym, że do demograficznego niżu dochodzi dodatkowa okoliczność. Duże aglomeracje wciąż rosną. W Warszawie na nowych osiedlach: Białołęka, Ursynów, Żoliborz Południowy, Wilanów, nie buduje się nowych szkół i dzieci muszą uczęszczać do placówek już istniejących. Powoduje to przejście na naukę w systemie zmianowym, czyli w wielu szkołach uczniów będzie więcej, nie mniej. W podstawówkach kłopoty wywołało już przyjęcie do szkół sześciolatków. Budynki nie są z gumy, urbaniści (kiedyś był taki zawód) zaprojektowali je na konkretną dopuszczalną liczbę uczniów z danego obszaru.

Reklama
Reklama

Zamknąć czy otworzyć

Kwestia kolejna: według ostatnich zaleceń kuratorium szkoły podstawowe powinny maksymalnie zwiększyć bezpieczeństwo dzieci, tak aby uniemożliwić wstęp do budynków osobom z zewnątrz. Szkoły przyjmują więc specjalne procedury: montowane są domofony, inne wejścia dla rodziców, a inne dla dzieci, zwiększa się etaty na ochronę.

Jak to się zatem ma do swobodnego wejścia do biblioteki osób dorosłych z całej dzielnicy, potencjalnych czytelników? Nijak. Mamy do czynienia ze sprzecznymi zaleceniami. Z jednej strony: szkołę otworzyć, z drugiej - przed dopływem obcych zamknąć.

Projektodawca chce dać wolną rękę samorządom. Na stronach Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji czytamy: „Ale na tym rozwiązaniu mogą skorzystać szkoły, zwłaszcza funkcjonujące w małych gminach, które mają problemy w związku z niżem demograficznym. Zmiana statusu biblioteki na bibliotekę publiczną pozwoli im realizować usługi nie tylko dla uczniów ale szerzej, dla lokalnej społeczności. Ważne jest to, że o tym, czy zaproponowane przez nie narzędzia zostaną wykorzystane, czy też nie, zdecydują sami samorządowcy”.

Otóż samorządy od lat stosują politykę cięć w edukacji. Ze szkół wyprowadzono już lekarzy, dentystów, likwiduje się stołówki (bo za drogo) i przechodzi na katering (bo taniej). Samorządy będą dalej cięły wydatki kosztem bibliotek szkolnych. Bo tak jest też taniej.

Niestety, z tych kilkudziesięciu linijek wyjaśnienia na stronach MAiC nie dowiedzieliśmy się niczego, co mogłoby uspokoić rodziców i nauczycieli.

Biblioteki publiczne są ofertą dla dorastającej młodzieży, nie dla dzieci. Dzieci nie podróżują same, dlatego to książki mają przyjść do dzieci, a nie dzieci do książek. To w budynku szkoły mają uczyć się szacunku dla słowa pisanego, nawyku czytania, wyboru lektury i wypożyczania. Czarna legenda bibliotek szkolnych, że funkcjonują tylko na przerwach, jest nieprawdziwa. W praktyce biblioteka szkolna pełni znacznie więcej funkcji, niż się jej przypisuje. W bibliotekach organizowane są konkursy czytelnicze i pogadanki o teatrze. Biblioteka to miejsce, gdzie maluchy mogą spokojnie odrobić lekcje (w świetlicach hałas i ścisk), zająć się lekturą i spokojnie poczekać na zajęcia dodatkowe, przygotować się do konkursu szkolnego, wysłuchać słuchowiska.

Reklama
Reklama

To nie my, to oni

Wiele wskazuje na to, że mimo zapewnień ministerstwa pod hasłem modernizacji, unowocześnienia i cyfryzacji, otwiera się furtkę do wyprowadzenia książek poza mury szkół. Zawsze będzie można zrzucić winę na samorządy. To nie my, to oni. Unowocześnianie i łączenie bibliotek osiedlowych z publicznymi będzie rzeczą dobrą, pod warunkiem że nie zaszkodzi bibliotekom szkolnym, których miejsce jest – jak wskazuje nazwa – w szkole.

Autorka jest adiunktem w Instytucie Historii PAN. Wydała książkę „Rasa i nowoczesność. Historia polskiego ruchu eugenicznego 1880–1953”. Jest członkiem redakcji pisma „Teologia Polityczna”

Rządowy projekt łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi wywołał burzę w Internecie. Jedni widzą w tym szansę na unowocześnienie bibliotek publicznych, inni – groźbę likwidacji bibliotek szkolnych. Zwolennicy rządowego projektu wskazują na udany eksperyment w Ożarowie i Wrocławiu, gdzie z połączenia bibliotek szkolnych i publicznych powstały nowoczesne placówki, otwarte do późnych godzin wieczornych, także w weekendy, również dla dorosłych.

Dzieci nie podróżują same i dlatego właśnie to książki mają przyjść do dzieci, a nie dzieci do książek

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Niezauważalne sukcesy rządu. Dlaczego ekipa Donalda Tuska sprzedaje tylko złe wiadomości?
Opinie polityczno - społeczne
Na decyzji Andrzeja Dudy w sprawie Roberta Bąkiewicza zyska Konfederacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: „Nasi chłopcy”, nasza prowokacja, nasza histeria
Opinie polityczno - społeczne
Nadciąga polityczny armagedon: Konfederacja i Razem zastąpią PiS i PO
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Pożytki z Karola Nawrockiego
Reklama
Reklama