Rządowy projekt łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi wywołał burzę w Internecie. Jedni widzą w tym szansę na unowocześnienie bibliotek publicznych, inni – groźbę likwidacji bibliotek szkolnych. Zwolennicy rządowego projektu wskazują na udany eksperyment w Ożarowie i Wrocławiu, gdzie z połączenia bibliotek szkolnych i publicznych powstały nowoczesne placówki, otwarte do późnych godzin wieczornych, także w weekendy, również dla dorosłych.
Dzieci nie podróżują same i dlatego właśnie to książki mają przyjść do dzieci, a nie dzieci do książek
Na stronach Ministerstwa Cyfryzacji i Administracji zawisło wyjaśnienie. Na dwudziestu paru linijkach zapewnia się, że projekt nie prowadzi do likwidacji bibliotek szkolnych, jedynie do rozszerzenia usługi tych placówek na prawach bibliotek publicznych, z możliwością korzystania z nich także przez ludzi dorosłych.
Mamy prawo pytać, jak będzie to wyglądało w praktyce? Jak wyobrażają sobie przekształcenie bibliotek szkolnych w placówki publiczne?
Sprawa pierwsza to warunki lokalowe. Szkoły nie dysponują pomieszczeniami, w których mogą trzymać obszerny księgozbiór. Salki biblioteczne są małe, dostosowane do potrzeb uczniów. Już ta okoliczność ucina wszelkie rozważania na temat przekształceń bibliotek szkolnych w placówki o charakterze publicznym. Zwolennicy zniesienia zakazu łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi powołują się na zjawisko niżu demograficznego. Uczniów jest mniej, tak wynika ze statystyk, samorządy nie chcą utrzymywać etatów bibliotekarek, bo – w domyśle – nie ma dla kogo.
Sęk w tym, że do demograficznego niżu dochodzi dodatkowa okoliczność. Duże aglomeracje wciąż rosną. W Warszawie na nowych osiedlach: Białołęka, Ursynów, Żoliborz Południowy, Wilanów, nie buduje się nowych szkół i dzieci muszą uczęszczać do placówek już istniejących. Powoduje to przejście na naukę w systemie zmianowym, czyli w wielu szkołach uczniów będzie więcej, nie mniej. W podstawówkach kłopoty wywołało już przyjęcie do szkół sześciolatków. Budynki nie są z gumy, urbaniści (kiedyś był taki zawód) zaprojektowali je na konkretną dopuszczalną liczbę uczniów z danego obszaru.