Państwowa telewizja komercyjna?

Właściciel Telewizji Polskiej oczekuje, że zarobi ona na siebie, ale do wyścigu o reklamy startujemy z kulą u nogi. Zakaz przerywania audycji reklamami kosztował nas w ubiegłym roku 380 mln zł – pisze prezes TVP

Publikacja: 28.03.2013 01:22

Juliusz Braun

Juliusz Braun

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Red

Na telewizji publicznej znają się w Polsce wszyscy. Wszyscy więc wiedzą, że telewizji nikt już nie ogląda, że TVP to instytucja ogromna i kosztowna, koszmarnie zadłużona i zmierzająca do nieuchronnej katastrofy. Ogłoszony właśnie wynik finansowy za rok 2012 – strata sięgająca 219 milionów złotych – na pewno wzmocni takie opinie.

Gdyby ktoś jednak chciał wiedzieć, jak jest naprawdę – zachęcam do lektury. Uważnej, bo prawda jest zwykle skomplikowana. Jak mówił Mark Twain, zanim prawda włoży buty, kłamstwo obiegnie Ziemię.

Ten rok bez straty

Zacznijmy od wyniku finansowego. Wynik finansowy to zupełnie co innego niż płynność, czyli stan gotówki w kasie. Zgodnie z przepisami koszty są w telewizji księgowane w chwili emisji programu, a nie wtedy, gdy dokonywany jest zakup, ani też nie w momencie płatności. Gigantyczne wydatki na Euro 2012 obciążają więc koszty minionego roku, choć umowa była podpisana przed laty przez jednego z moich poprzedników, a gotówka do UEFA też popłynęła w większości w ubiegłych latach.

Negatywny wpływ na wynik finansowy miało załamanie rynku reklamowego i związany z tym spadek przychodów, ale także  koszty związane z cyfryzacją. Kilkadziesiąt milionów kosztował tzw. simulcasting, czyli dobiegająca już końca jednoczesna emisja programu w technice analogowej i cyfrowej.

Pamiętać trzeba, że wynik finansowy jest tylko w części odbiciem aktualnej sytuacji. Kondycję przedsiębiorstwa ilustruje raczej wskaźnik EBITDA. A w tym ujęciu wynik TVP jest dodatni i wynosi 63 mln złotych. Skąd taka różnica? – Wynik obciążają m.in. koszty amortyzacji inwestycji, w tym „wieży Babel" zbudowanej kilka lat temu na Woronicza, i amortyzacja licencji filmowych, praw do audycji, czyli  „amortyzacja wartości niematerialnych".

Nie zmienia to faktu, że wynik jest obciążony stratą. W przeciwieństwie do stacji komercyjnych, których zadłużenie liczone jest w miliardach złotych  – Telewizja Polska nie ma jednak żadnych długów. Nie wyemitowała obligacji, które musiałaby wykupywać. Nic, zero. Oczywiście, w trudnej sytuacji każdemu się zdarza debet na koncie. Nam też. W ostatnich tygodniach jest to kilka, kilkanaście milionów. W połowie 2012 roku, w najtrudniejszym momencie kwota ta przekraczała 130 milionów, ale TVP nigdy nie utraciła płynności finansowej i wyszła z dołka o własnych siłach, bez pomocy z zewnątrz.

Było to możliwe dzięki zmniejszeniu kosztów. Od wynagrodzeń po optymalizację usług satelitarnych. Zmniejsza się też liczba zatrudnionych. W efekcie tylko w ostatnim roku koszty działalności operacyjnej spółki zmniejszyły się o 200 mln zł. W stosunku do roku 2008 koszty są mniejsze o pół miliarda rocznie. Przygotowano do sprzedaży zbędne nieruchomości wartości ok. 350 mln zł, których wiele pozostało jeszcze po Radiokomitecie. Dziś to ich utrzymanie to tylko koszty. Niestety bessa na rynku sprawia, że kolejne przetargi kończą się bez efektu, ale pozbycie się tego balastu to tylko kwestia czasu. Ale nie tylko obcinamy koszty – korzystamy też z nowych źródeł przychodów. Plan na rok 2013 realizowany jest – odpukać – nawet z nadwyżką. TVP zakończy rok bez straty.

Czy więc jest dobrze? – Przeciwnie. Jest fatalnie. Cała ustawowa konstrukcja finansowania telewizji publicznej oparta jest na powszechnym abonamencie radiowo-telewizyjnym. Dziś abonament płaci niewielka część zobowiązanych, jego udział w naszym budżecie jest minimalny i cała konstrukcja staje pod znakiem zapytania. W dodatku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji systematycznie obniża udział TVP w podziale abonamentu.

Jeszcze w 2007 roku z ogólnej kwoty zebranego abonamentu telewizja otrzymywała 60 proc., a w 2012 – tylko 45 proc. W tym roku udział będzie jeszcze niższy.  W budżecie TVP abonament to zaledwie kilkanaście procent (dla porządku: w Polskim Radio ponad 60 proc.).

Pięć razy więcej

Telewizja Polska SA jest więc – z punktu widzenia rzeczywistych finansów – państwową telewizją komercyjną. Ubolewam, ale tak jest. Właściciel oczekuje, że TVP na siebie zarobi, ale jednocześnie zapisami ustawy możliwość zarabiania blokuje. Główne źródło dochodów to reklamy, tak samo jak w mediach komercyjnych. Ale do wyścigu o reklamy TVP startuje z kulą u nogi. Zakaz przerywania audycji reklamami – słuszny z punktu widzenia zadań nadawcy publicznego! – kosztował w ubiegłym roku 380 mln zł. Gdyby nie to, wynik byłby dodatni.

O co chodzi? Porównajmy dwa filmy trwające 2 godziny, o identycznej liczbie widzów. TVP może nadać reklamy przed filmem i po nim, a ponieważ ustawowy limit to 12 minut reklam w godzinie zegarowej, całkowicie traci możliwość nadania 12 minut w jednej godzinie. TVN dzieli film na kawałki, nadaje kilka bloków reklamowych, które w trakcie audycji mają zawsze większą widownię. Dodatkowo, za pieniądze wydane na zakup filmu, stacja komercyjna ma ponad trzy godziny programu (film plus reklamy w środku), a TVP tylko dwie.

TVP nie ma długów. Oczywiście w trudnej sytuacji każdemu się zdarza debet na koncie. Nam też. W ostatnich tygodniach jest to kilka, kilkanaście milionów

W rezultacie TVN lub Polsat zarabia na filmie pięć razy więcej. Nie dlatego, że lepiej umie handlować, ale w wyniku pięciokrotnie większej ilości „towaru", jaki może sprzedać reklamodawcom, liczonego w tzw. punktach GRP. Porównywanie efektywności ekonomicznej TVP i stacji komercyjnych nie ma żadnego sensu, gdy określone ustawą warunki działania są radykalnie różne.

Telewizja publiczna – mało kto zdaje sobie z tego sprawę – jest dziś bardziej uzależniona od dochodów z reklam niż stacje komercyjne. Dla TVN i Polsatu podstawowym, w dodatku stabilnym źródłem przychodów jest opłata wnoszona przez abonentów platform satelitarnych. TVP nie ma własnej platformy dystrybucyjnej, ma natomiast obowiązek bezpłatnego udostępniania swych podstawowych programów. Operatorzy platform budują wartość swej oferty m.in. dzięki Jedynce i Dwójce TVP, ale nawet najmniejsza kwota z opłat, jakie z tej racji pobierają, nie trafia do TVP. Tak postanowił ustawodawca.

Telewizja Polska, mimo znaczącego spadku udziałów, pozostaje liderem oglądalności. W 2012 roku kanały grupy TVP gromadziły łącznie średnio 34 proc. widzów, TVN – 21 proc, zaś Polsatu 18,5 proc. Codziennie 25 milionów Polaków ogląda jakąś audycję TVP. Łączne udziały programów TVP w krajowej widowni są wyższe niż udziały, jakie utrzymują w swych krajach publiczni nadawcy w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii, choć to ARD i BBC zatrudniają kilkakrotnie więcej pracowników i dysponują miliardami euro ze środków publicznych. ARD otrzymuje z abonamentu  stukrotnie (!!!) więcej pieniędzy niż TVP. Podobnie jak BBC czy ARD Telewizja Polska ma jednak widzów starszych niż stacje komercyjne. To kolejny problem.

Odwołajmy się do przykładu. 20 marca „Wiadomości" TVP miały 4,2 miliona widzów, o 300 tys. więcej niż  „Fakty" TVN. Kto wygrał na rynku komercyjnym i mógł więcej zarobić na reklamach? – Otóż „Fakty"! – Bo dla reklamodawców liczą się przede wszystkim widzowie w wieku 16–49 lat. „Fakty" zgromadziły ich tego dnia 1,3 mln,  „Wiadomości" zaś – 1,15 mln, czyli 150 tysięcy mniej. Założenie, że kto ukończy 50 lat, przestaje być aktywnym konsumentem, to oczywisty absurd, ale domy mediowe wciąż taki podział stosują. Widzowie 50+ to na rynku reklamy towar drugiej albo trzeciej kategorii.

Dla nadawcy publicznego nie ma – i nie może być! – widzów drugiej kategorii. Myślę też, że żaden odpowiedzialny polityk nie zaproponuje, byśmy o tej grupie widzów zapomnieli.  To się jednak przekłada na utratę przychodów reklamowych, których abonament nie rekompensuje.

Jakość kosztuje

Programy telewizji publicznej zajmują czołowe miejsca we wszystkich rankingach. Ale wysoka jakość kosztuje. Nie znam budżetu rosyjskiego serialu o Annie German, bijącego rekordy powodzenia w TVP 1, ale na pewno koszt odcinka kilkakrotnie przewyższa kwotę, jaką TVP może wydać na swoje produkcje. Opracowany w BBC kosztorys „Szpiegów w Warszawie" znam: budżet odcinka był dokładnie cztery razy większy niż „Czasu honoru". Koszt odcinka niemieckiego serialu o II wojnie światowej to suma, która w TVP musi starczyć na dwa sezony najdroższych seriali.

Widzowie to widzą, porównują. Na kolejne oszczędności zareagują przełączeniem kanału na pilocie.

Cóż to za misja – serial? Staram się nie oceniać publicznie programów konkurencji. Ale zrobię wyjątek. Proszę porównać pod względem promowanych wartości, poziomu aktorstwa, scenariusza i reżyserii dwie audycje nadawane co tydzień w tym samym paśmie: naszego „Ojca Mateusza" i „docu-script" o zdradach małżeńskich w „Polsacie". A potem gotów jestem  słuchać opinii o tym, że produkcja seriali to nie jest zadanie telewizji publicznej.

Nie będę tym razem pisał o ustawowym obowiązku utrzymywania 16 oddziałów regionalnych, które na polskim rynku nie mogą być dochodowe i wymagają finansowania ze środków publicznych. Nie będę też podejmował stałych tematów takich jak teatr telewizji, reportaż, programy dla mniejszości narodowych, niepełnosprawnych, o tematyce religijnej, rolniczej, film dokumentalny, publicystyka, tematyka społeczna i kulturalna, transmisje ważnych wydarzeń itd. Bez tego nie ma telewizji publicznej. I – mimo wszystkich kłopotów – wszystko to na ekranie jest. Choć wolałbym i więcej, i lepiej.

Autor jest prezesem TVP. W przeszłości był przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, posłem Unii Demokratycznej i Unii Wolności oraz urzędnikiem Ministerstwa Kultury w rządzie Donalda Tuska

Na telewizji publicznej znają się w Polsce wszyscy. Wszyscy więc wiedzą, że telewizji nikt już nie ogląda, że TVP to instytucja ogromna i kosztowna, koszmarnie zadłużona i zmierzająca do nieuchronnej katastrofy. Ogłoszony właśnie wynik finansowy za rok 2012 – strata sięgająca 219 milionów złotych – na pewno wzmocni takie opinie.

Gdyby ktoś jednak chciał wiedzieć, jak jest naprawdę – zachęcam do lektury. Uważnej, bo prawda jest zwykle skomplikowana. Jak mówił Mark Twain, zanim prawda włoży buty, kłamstwo obiegnie Ziemię.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?