Emerytalna hybryda

Należy przerwać wypływ publicznych pieniędzy z budżetu na OFE. Publiczne pieniądze owszem, powinny płynąć, ale na cele strategiczne – jasno określone polityką gospodarczą państwa – polemika z Leszkiem Balcerowiczem.

Publikacja: 08.05.2013 00:33

Emerytalna hybryda

Foto: archiwum prywatne

Red

W rozmowie przeprowadzonej z Leszkiem Balcerowiczem opublikowanej w „Rzeczpospolitej" (19 kwietnia 2013 roku) pod znamiennym tytułem „Skok na emerytalne oszczędności" jedno zdanie profesora było w pełni słuszne. Powiedział mianowicie: „Siłą poruszającą ludzi powinna być niezgoda na traktowanie ich jako obiekt łatwej manipulacji". Cała reszta – jest właśnie „manipulacją", która mną poruszyła i skłoniła do napisania tej „niezgody"!

Fundament manipulacji widzę w zdaniu: „W każdym dobrym podręczniku można przeczytać, że mamy dwa różne typy systemów emerytalnych. Repartycyjne, czyli takie, które niczego nie gromadzą, a wpłacane składki są od razu wypłacane w formie emerytur i rent, oraz kapitałowe, gdzie pieniądze są odkładane i inwestowane na późniejsze emerytury ludzi, którzy mają konta emerytalne".

Pieniądze „nasze" i „moje"

Otóż sądzę, że w „każdym dobrym podręczniku" można znaleźć inny podział. Mianowicie na systemy emerytalne oparte na solidaryzmie społecznym i systemy indywidualnego oszczędzania na swoją emeryturę.  W tych pierwszych gromadzone pieniądze są NASZE. Godzimy się na to, że nie są dziedziczone, i jeżeli umrzemy, nie doczekawszy emerytury – oczywiście (z definicji) dożywotniej – wówczas z tych pieniędzy korzystają inni. Jeżeli żyjemy długo i suma zgromadzonych oszczędności nie pokrywa sumarycznej kwoty pobranej emerytury – wówczas niedobór pokrywają inni.

Skok na emerytalne oszczędności gromadzone w ZUS był patologią i nieprzyzwoitością

W tego rodzaju systemie – zależnie od proporcji między wysokością wypłacanych świadczeń a wysokością gromadzonych składek – suma wpływów i wydatków może być zrównoważona. Może też występować niedobór środków – pokrywany głównie z budżetu. Gdyby wystąpiła nadwyżka, wówczas pojawiłaby się możliwość jej inwestowania w celu zasilenia NASZEJ wspólnej kasy ewentualnym zyskiem.

Taki system jest (powinien być) powszechny i obowiązkowy. Wszystkie dochody obywateli – zwłaszcza podlegające opodatkowaniu – są również (powinny być) obciążone obowiązkiem składkowego oszczędzania na swoją emeryturę.

W systemach natomiast opartych na indywidualnym oszczędzaniu nie ma pieniędzy NASZYCH. Pieniądze są MOJE, więc są dziedziczone! Mogą być inwestowane lub nie. Mogą na moją dożywotnią emeryturę wystarczyć lub nie... – to wszystko jest tylko moją sprawą i mojej firmy ubezpieczeniowej, której zaufałem.

Jeżeli uczestniczę w systemie opartym na solidaryzmie społecznym i opłacam w nim obowiązujące składki – wówczas moja indywidualna emerytura będzie zwiększać tę pierwszą.

Wzmocnienie niewidzialnej ręki rynku

Łatwo można zauważyć, że te dwa systemy mogą współwystępować, ale – pod groźbą wpadnięcia w patologię – nie mogą tworzyć hybrydy. Przypadek powołania otwartych funduszy emerytalnych (OFE) potwierdza tę konstatację.

Wykonany wówczas „skok na emerytalne oszczędności" gromadzone w naszym ZUS-owskim systemie – opartym na społecznym solidaryzmie – był patologią nielegalną i „nieprzyzwoitą" (określenie Leszka Balcerowicza), bo pieniądze NASZE zamienił na MOJE. Czy ta operacja nie przypomina procesu uwłaszczania nomenklatury na majątku państwowym w latach 1980 i 1990?

Podobieństwo powiększa fakt, że w naszej rzeczywistości składki gromadzone w ZUS nie wystarczały (i nie wystarczają) na pokrycie wypłacanych emerytur, a niedobór środków jest pokrywany dopłatą z budżetu. Ówczesny „skok na emerytalne oszczędności" miał swe drugie dno i był w istocie skokiem na pieniądze z budżetu. Pomijając semantyczne skojarzenia z omawianą rozmową z profesorem Balcerowiczem i wyrażając się bardziej precyzyjnie, dopowiem, że powołanie OFE rozpoczęło proces wpompowywania ogromnych pieniędzy z coraz bardziej zadłużanego budżetu na rynek kapitałowy.

Celem tej operacji było nie tylko ewentualne pomnożenie emerytalnych oszczędności obywateli objętych uwłaszczeniem, ale głównie wzmocnienie niewidzialnej ręki rynku. Ta ręka rządząca wówczas krajem już blisko dekadę bez żadnej wyraźniejszej polityki gospodarczej państwa (jeżeli jakaś była, to antysurowcowa i antyprzemysłowa) – ujawniała w owym czasie coraz mocniej – swoje ułomności.

Etatyzm, czyli jawne, bezpośrednie kierowanie środków publicznych na realizację strategicznych inwestycji potrzebnych krajowi (tak jak robiono to w dwudziestoleciu międzywojennym, budując Gdynię i COP; także jak robią to teraz Chiny, osiągając wzrost gospodarczy na poziomie kilkunastu – ostatnio 7 proc.) – nie mógł być brany pod uwagę ze względów doktrynalnych. Zastosowano więc kamuflaż – posługując się systemem OFE.

Ten „drugi człon" całej operacji jest moim zdaniem równie nielegalny jak uwłaszczenie części ubezpieczonych. Jest przy tym bardziej szkodliwy, bo zakłada, że rynek kapitałowy najskuteczniej zaspokaja wszelkie – również strategiczne – potrzeby kraju.

Utrzymać ZUS

Otóż uważam, że wypływ publicznych pieniędzy z budżetu na OFE należy przerwać. Publiczne pieniądze owszem, powinny płynąć, ale na cele strategiczne – jasno określone polityką gospodarczą państwa – stymulujące wzrost zatrudnienia i dobrobytu społeczeństwa oraz gospodarczego bezpieczeństwa kraju (w tym: bezpieczeństwa energetycznego). Ale to jest już inny temat.

W kwestii systemu emerytalnego twierdzę, że jako podstawowy należy utrzymać ZUS-owski – bo jest oparty na zasadzie solidaryzmu społecznego. Oczywiście – trzeba go usprawniać. Równocześnie trzeba zachęcać społeczeństwo do gromadzenia dodatkowych oszczędności w indywidualnych systemach emerytalnych. Problem środków, które już znalazły się w OFE, trzeba rozwiązywać ostrożnie – z maksymalnym udziałem „pozapartyjnych" specjalistów – żeby nie powiększać zaistniałych szkód.

Nie wiem, co w mojej wypowiedzi profesor Leszek Balcerowicz określiłby jako „chwyt", a co jako „przekręt". Nie wiem też, co w jego opinii dałoby się tak zakwalifikować. Jestem natomiast przekonany – i powtarzam to z naciskiem – że jego wypowiedź jest demagogiczną manipulacją, na którą nie ma zgody.

Autor jest emerytowanym profesorem zwyczajnym nauk technicznych. Specjalizował się w problematyce eksploatacji złóż oraz ekonomizacji zarządzania.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku