Autyzm jest czymś takim, co lubi medycyna. Jakieś pieniądze na terapię autyzmu zawsze są, a ten człowiek żyje, bywa urodziwy, głowę ma, resztę też, niekiedy dużo gada i nawet miewa czasem sporą wiedzę w jakiejś dziedzinie. Medycyna najlepiej rozumie fizyczność. A on hemoglobinę ma dobrą, OB dobre, serce wyśmienite, zatem jak zmierzyć medyczny sukces? Lepiej nie łamać sobie głowy i dalej robić swoje, czyli prawie nic.
Autyzm jest też jak palenie papierosów. Gdy coś złego dzieje się z twoimi płucami, albo z sercem, to każdy lekarz się ucieszy, jeżeli dowie się, że palisz. Za to usłyszysz brzmienie ciszy, gdy powiesz, że w żadnym razie. Tu już trzeba byłoby sięgnąć do głębszych zasobów sztuki medycznej. Autyzm wydaje się medycynie, a właściwie Ministerstwu Zdrowia, pojemnym, ciemnym, ale dość wygodnym workiem. Efekt medyczny z definicji nie rzuca się tu w oczy. Najważniejsze, że coś się kręci.
Autyzm uwielbiają rodzice. Rzadko spotkasz takiego, który wolałby przyznać, że jego dziecko jest upośledzone, niż że jest autystyczne. Nie wiadomo nawet, w związku z tym, ilu autyków jest naprawdę. Prawdopodobnie jest ich o wiele mniej, niż się uważa. Szkoda, bo jeśli złamiemy nogę, to nie kładziemy w gips łokcia i tylko dobra diagnoza jest podstawą sukcesu. Ale Dustin Hoffman jest wybitnym aktorem. Pięknie zagrał Rain Mana w filmowej bajeczce. Opowiedziano tam, że autyk to taki trochę dziwny geniusz. Jednak autyk, który wykazuje jednocześnie cechy zespołu Aspergera w dalszym ciągu nim jest - człowiekiem nie przystosowanym do życia wśród ludzi, który pozbawiony pomocy zginie jak pisklę łabędzia pośród gospodarskiego ptactwa, bo na przykład, nie potrafi skłamać. Ludzie wiedzą, że autyzm jest modny. Chętnie chodzą na oszukańcze sztuki i filmy. Autyk prowadzi w nich bogate monologi ze sobą i światem, ukazuje głębię refleksji, podczas gdyby do tego był zdolny, nie byłby autykiem. Właśnie brakiem takich możliwości jego mózg różni się od innych.
Autyzm uwielbiają także ludzie o czułych serduszkach, bo oznacza on czasem nienajgorszą kasę, bogactwo fundacji, festiwali i bali dla kochanych podopiecznych. Sporo lansu. Prawdziwe efekty wielu tych inicjatyw najczęściej nie są lepsze niż na okazjonalnych zdjęciach z przedszkolnych imprez w firmach o nazwach „Wesołe grzybki', „Zaczarowana Kraina Puchatka", czy „Uśmiechnięte krasnoludki", na których nie śmieje się żadne dziecko, a w twarzyczkach okolonych błazeńskimi czapkami widać rozdzierającą rozpacz, nudę, osamotnienie i strach, które z wesołymi grzybkami nie mają nic wspólnego.
Jedyną skuteczną metodą rehabilitacji autyzmu jest nauka myślenia poprzez język. To mowa sprawia, że potrafimy operować pojęciami abstrakcyjnymi, jak np. Warszawa, albo przyjemność. Że zaczynamy rozumieć czas, przestrzeń, następstwo zdarzeń, świat uczuć swoich i cudzych, etyki, norm społecznych, prawa natury. Dzięki abstrakcyjnemu myśleniu zdrowe, trzyletnie dziecko umie bawić się w coś „na niby", podczas gdy upośledzony dorosły próbuje zjeść truskawkę z plastiku. Nie do przecenienia jest nauka języka, gdyż człowiek dostając ten podstawowy, spójny system, logicznie wszystko porządkuje. Osadza na nim swój świat, jak na biblijnej skale. Można to też nazwać wgraniem systemu operacyjnego do komputera. Bo – jak wiadomo - myślimy i czujemy tak, jak mówimy i na odwrót.