Teraz jednak terminem „utrzymanki” „Gazeta Wyborcza” określa... kobiety, które wybrały poświęcenie dla własnej rodziny, opiekę nad dziećmi i mężem zamiast kariery zawodowej. I już sam termin pokazuje, że w istocie liberalna dziennikarka gardzi kobietami, które dokonały takiego wyboru, i uznaje ich wybór za kompletnie niezrozumiały ze współczesnego punktu widzenia.
Inaczej jest z prostytucją. Ta, szczególnie jeśli jest nieco bardziej estetyczna niż przydrożna, staje się powoli normą. „Newsweek” kilka tygodni temu uraczył swoich czytelników wielkim tekstem o nowym zjawisku, jakim są luksusowe dziwki (choć oczywiście w tekście określenie takie nie padło, zamiast niego zachwycano się wykształceniem pań i tym, że mają one doktoraty, tak jakby prostytutka z doktoratem różniła się czymkolwiek od tej z wykształceniem zawodowym), i tym, jak przydatne są one panom (też przecież nie dziwkarzom, ale erudytom, właścicielom wielkich firm), którzy potrzebują dobrze się prezentować na wyjazdach. A na koniec możemy przeczytać, że ta sytuacja niewiele ma już wspólnego z prostytucją. To po prostu układ, który pozwala młodym kobietom wygodnie żyć.
I w ten sposób bycie prostytutką staje się czymś moralnie i życiowo wzniosłym, niepodlegającym już moralnej ocenie, a wybór kobiety, która decyduje się na ciężką pracę w domu (bo zdecydowana większość kobiet, która podejmuje taki wybór, to nie – wbrew opisom „GW” – panie, które spędzają czas na piłowaniu paznokci i pobytach na fitness, ale – niemające czasu na spokojne wypicie kawy z koleżankami – matki, które wychowują pięcioro czy sześcioro dzieci), jest niezrozumiałą ekstrawagancją czy wręcz zakamuflowaną formą prostytucji (trudno bowiem inaczej rozumieć określenie takich kobiet mianem „utrzymanek”).
Podmiana znaczeń słów i związana z tym transformacja oceny moralnej pokazuje, że współczesny liberalny obyczajowo indywidualizm prowadzi nas do zagłady. Wspólnota bowiem wymaga raczej poświęcenia (a jego wzorem są matki wychowujące rodziny wielodzietne) niż skrajnego pragmatyzmu życiowego, którego przykładem jest sponsoring (inaczej niż zwyczajna prostytucja, która niekiedy może być wymuszana).