Wyznawcy kultu dobroci

Kibice księdza Lemańskiego mają osobliwą wizję Kościoła. Jawi się on w niej jako zbiorowość, którą tworzą dobry car Franciszek, źli bojarzy – wśród nich między innymi hierarchowie Konferencji Episkopatu Polski – oraz prześladowany materialnie i duchowo przez nich lud – pisze publicysta „Rz”.

Publikacja: 29.10.2013 00:54

Filip ?Memches

Filip ?Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Znowu się zrobiło głośno o ks. Wojciechu Lemańskim. Wbrew butnym zapowiedziom części jego kibiców (dlaczego kibiców, o tym później) Watykan podtrzymał zakaz wypowiadania się w mediach, który na byłego proboszcza parafii w Jasienicy nałożył jego przełożony, arcybiskup Henryk Hoser.

Znamienne są opublikowane przez „Gazetę Wyborczą" komentarze, jakie wywołała decyzja Kongregacji do spraw Duchowieństwa. Zdaniem Stanisława Obirka świadczy ona o tym, że „wciąż trwa próba sił między kurią rzymską a papieżem Franciszkiem". Były jezuita jest wręcz przekonany, że „dokument ks. Lemańskiego nie dotarł na biurko Franciszka". I dodaje: „Sporów między duchownymi a biskupami w całym Kościele jest wiele, więc w Watykanie skargi rozpatrują niżsi szczeblem hierarchowie. Trudno więc po tym jednym werdykcie oceniać samego Franciszka. Będziemy mogli to zrobić dopiero wtedy, jeżeli ks. Lemański zdecyduje się na kolejne odwołania".

Jak partia komunistyczna

Jednocześnie Obirek zdaje się wchodzić w rolę doradcy papieża (i może tylko ubolewać nad tym, że jego rady do Franciszka, który w jego oczach przypuszczalnie jest za mało reformatorski, nie dotrą). Tak bowiem da się interpretować jego następujące słowa: „Zakaz wypowiadania się w mediach oceniam jako bardzo anachroniczny. To przepis rodem z czasów, kiedy istniała cenzura i indeks ksiąg zakazanych. Niestety, będzie on dalej funkcjonował w Kościele, dopóki przeciw biskupom będą występować samotni wojownicy, tacy jak o. Ludwik Wiśniewski, ks. Lemański czy nieżyjący już ks. Stanisław Musiał. Jeżeli nie pojawi się tzw. masa krytyczna, dopóki za głosem tych księży nie pójdą inni, biskupi będą się czuli mocno i udawali, że niektóre fakty nie istnieją".

Obirek zatem kreśli obraz Kościoła jako niemal partii komunistycznej, prześladującej dysydentów w swoich szeregach. Podobnie rzecz ujmuje Agnieszka Ziółkowska, znana głównie z tego, że jest pierwszą osobą w Polsce, która przyszła na świat w wyniku zapłodnienia in vitro. Jej zdaniem toczy się spór między Kościołem instytucjonalnym, kneblującym usta niepokornym kapłanom a tym, co głosi papież. „Jeżeli sprawa ks. Lemańskiego dotrze kiedyś do papieża, przekonamy się, czy to, co robi Franciszek, jest realną zapowiedzią reform, czy zabiegami z gatunku PR. Wydaje się, że ks. Lemański, w myśl tego, co mówi Franciszek, jest «modelowym pasterzem»". Ziółkowska dokonała w tym roku aktu apostazji. Warto więc ten fakt wziąć pod uwagę, kiedy formułuje ona swoje postulaty wobec papieża.

Ks. Lemański liczył na to, że jego odwołanie (rekurs) Kongregacja do spraw Duchowieństwa rozpatrzy pozytywnie. Stało się jednak inaczej. Teraz były proboszcz parafii w Jasienicy zapowiedział, że skoro tak, to nie będzie się wypowiadał w mediach. Lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza że jego kibice dopingują go do tego, żeby nie dał wygrać arcybiskupowi Hoserowi i za długo nie milczał. Mają w dodatku gratkę w postaci wydanej przez Agorę rozmowy rzeki, jaką z księdzem Lemańskim przeprowadziła dziennikarka Radia TOK FM Anna Wacławik-Orpik „Z krwi, kości i wiary".

Wciskanie kitu ciemnemu ludowi

Wbrew zapewnieniom kibiców ks. Lemańskiego w tej książce głosi on rzeczy – z punktu widzenia nauczania Kościoła – niejednoznaczne, nawet jeśli zapewnia, że jako duchowny nie może być na przykład zwolennikiem in vitro. Weźmy chociażby kwestię związków partnerskich. Według kapłana bój o nie – a wymienia je w jednym szeregu z małżeństwami sakramentalnymi – „jest batalią o odpowiedzialność. Taki związek nie tylko gwarantuje prawa do dziedziczenia i tak dalej, ale zobowiązuje do wzajemnej opieki. To lepsze niż to, co nazywaliśmy życiem na kocią łapę, i pokazuje, że dobro w nas jest, bo gotowi jesteśmy brać odpowiedzialność za drugiego człowieka z jego słabościami i zobowiązaniami".

Kibice ks. Lemańskiego traktują Kościół jako instytucję demokratyczną, w ramach której o tym, co jest słuszne, powinna decydować opinia społeczna. Broniąc kapłana, argumentują oni, jak to robi „Wyborcza": „Po jego stronie stanęli parafianie, list poparcia wciąż podpisują internauci (ponad 15 tys. podpisów). Ludzi ujął styl duszpasterzowania ks. Lemańskiego, proboszcz z Jasienicy nie antagonizował, unikał łatwego potępiania. Nie traktował Kościoła jak złotego pałacu, którego brud się nie ima. W ten sposób przybliżał Kościół niewierzącym".

Z tych wszystkich głosów wyłania się osobliwa wizja Kościoła. Jawi się on w niej jako zbiorowość, którą tworzą dobry car (Franciszek), źli bojarzy (wśród nich hierarchowie w kurii rzymskiej oraz Konferencji Episkopatu Polski) i prześladowany materialnie i duchowo przez nich lud, który ma za daleko do cara, żeby ten mógł wziąć go w obronę. Ale jest jeszcze drobna szlachta. To z niej rekrutują się buntownicy stawiający w szczytnych celach czoła bojarom. Skoro zatem mamy wyraźny podział na postacie dobre i złe, to nie pozostaje nic innego jak przyjęcie postawy kibica. Dlatego właśnie ks. Lemański jest przez środowiska lewicowo-liberalne zagrzewany do awantur jak bokser do walki na ringu.

W tym kontekście warto zauważyć, że Kościół zaadoptował w swoim nauczaniu platońską triadę, którą stanowią trzy wartości: dobro, piękno i prawda. Tak więc dobra nie można oddzielić od prawdy. Ale czego się nie robi, żeby zwyciężyć złych bojarów. Można chociażby wciskać kit, który ciemny lud kupi.

W ten sposób ks. Lemański bałamucił Agnieszkę Ziółkowską, gdy ta zapowiedziała, że zamierza dokonać aktu apostazji. Pisał w liście do niej: „Przeorzy, biskupi, proboszczowie, a nawet papieże, i ci wybitni, i ci pomyleni, odchodzą, a Kościół trwa. Ani się Pani obejrzy, jak biskup Hoser, który swoimi wypowiedziami tak Pani zalazł za skórę, przejdzie na emeryturę. Przekona się Pani, że komisja bioetyczna przemówi wtedy innym głosem. (...) Zgadzam się z Pani przeświadczeniem, że gdyby biskup Hoser był w naszym kraju premierem, zabroniłby, jak nic, stosowania procedury in vitro. Ale premierem nie jest i wiele wskazuje na to, że nie będzie". Z tego by wynikało, że wystarczy zabranie władzy złym bojarom, a oczekiwania ludu zostaną spełnione.

Ale odzywa się tu również tradycja intelektualna, która niegdyś, w późnej starożytności i średniowieczu, była – jako herezja – poważnym problemem Kościoła, a dziś jest sojusznikiem lewicowo-liberalnych środowisk atakujących chrześcijaństwo. Chodzi tu o szeroko pojętą gnozę. Zakłada ona, że istnieje przekaz dla wtajemniczonych i przekaz dla mas. Ten pierwszy jest trudny, ten drugi – łatwy. A masy trzeba czymś pozyskiwać.

Jeśli prawda jest trudna, to nie należy jej eksponować. Jeśli chrześcijaństwo stawia człowiekowi wymagania moralne, to nie można tego wszem wobec rozgłaszać, gdyż jeszcze ludzie się zrażą. Bo przecież najważniejsze jest dobro – pojęte jako dobroć. To swoisty fetysz, który zsekularyzowana, liberalna cywilizacja czci zamiast, jak się wydaje, okrutnego – bo wymagającego – Boga. W imię dobra, czyli dobroci, należy unikać dociekania prawdy, bo może się ona okazać dla kogoś bolesna. Nie wolno zatem twierdzić, że in vitro to grzech, że zachowania homoseksualne są moralnie czymś złym, że aborcja jest morderstwem itd.

Tyle że nawrócenie to proces, który musi boleć, bo oznacza przemianę duchową. Przecież chodzi w nim – by nawiązać do listów św. Pawła – o śmierć „starego człowieka" i narodziny „nowego człowieka". Nie można tego procesu abstrahować od ewangelicznej frazy: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,32). Bóg zatem obchodzi się z człowiekiem jak ojciec ze swoim dzieckiem. Dziecko chce robić wszystko wedle własnego widzimisię, czuje się mądrzejsze od ojca. Kiedy więc ten mu na coś nie pozwala – kaprysi, marudzi, wszczyna awanturę. Dojrzewanie jest bolesne.

Ale wyznawcy kultu dobroci się nie poddają. Gdy Franciszek oświadcza, że nie zamierza osądzać homoseksualistów, pieją z zachwytu nad nim. Ale gdy ekskomunikuje on ks. Grega Reynoldsa, kapłana z Melbourne, który opowiadał się otwarcie za kapłaństwem kobiet i uczestniczył w masowych „ślubach" par jednej płci, nabierają wody w usta.

Podobne zamieszanie mamy przy okazji głośnej wypowiedzi Franciszka, w której przestrzegał on wiernych przed ideologizacją wiary oraz przed tym, żeby nie stawali się surowymi moralistami. Wyznawcy kultu dobroci niemal sugerowali, że papież przytakuje wszelkim zmianom kulturowym i obyczajowym, które Kościół do tej pory krytykował jako przejawy „cywilizacji śmierci" i „dyktatury relatywizmu".

Naginanie rzeczywistości

Tyle że Franciszek po prostu zaapelował do wiernych o to, żeby każdy z nich widział w drugim człowieku bliźniego. A warunkiem takiej postawy jest modlitwa. Bez niej i w ogóle bez żywej relacji z Bogiem chrześcijanin sam wchodzi w rolę Boga i staje się surowym moralistą, któremu już nie zależy na dobru bliźniego, lecz na udowadnianiu swoich racji i palmie zwycięstwa w sporach światopoglądowych.

Z tego jednak bynajmniej nie wynika to, że Franciszek optuje za rewizją stanowiska Kościoła w sprawach, które są kością niezgody między Watykanem a lewicowo-liberalną częścią światowej opinii publicznej. Rzeczywistości nie da się nagiąć do wyobrażeń, jakie na jej temat mają wyznawcy kultu dobroci.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?