Reklama

Niegotowi do obrony

Nie jesteśmy przygotowani ani do wojny w starym stylu, ani do wojny nowoczesnej – twierdzi ekspert.

Publikacja: 28.11.2013 01:00

Red

Podstawowa teza artykułu Andrzeja Talagi „Obrona, nie ekspedycje karne" („Rz" 19.11.2013) brzmi: „potrzebujemy armii zdolnej wytrzymać wrogie uderzenie, zanim nadejdzie pomoc, co może potrwać kilka miesięcy, a najlepiej takiej, która poradzi sobie sama". To postulat pod każdym względem słuszny, ale obawiam się, że autor oraz prawdopodobnie większość czytelników nie zdają sobie sprawy, iż dziś niemożliwy do realizacji. Ponieważ, po ponad 20 latach ciągłych restrukturyzacji oraz po 14 latach członkostwa w NATO, nasze siły zbrojne nie są w stanie wypełnić swojego konstytucyjnego obowiązku ani nawet nie wiedzą, jak się do tego zabrać.

Utrata zdolności obronnych przez Siły Zbrojne RP znajduje swój ostateczny dowód w zaplanowanej koncepcji przeprowadzenia Strategicznej Operacji Obronnej (SOO).

Wielkość i struktura naszych sił zbrojnych nie odpowiada aktualnej i przyszłej sytuacji geopolitycznej i geostrategicznej Polski. Już proste matematyczne wyliczenie jest najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy. Jeżeli stan liczebny naszych wojsk lądowych (15 brygad) pomnożymy przez średnią szerokość pasa obrony brygady (10km), to biorąc pod uwagę długość naszej wschodniej granicy (1200 km), widać wyraźnie, że jesteśmy w stanie skutecznie bronić jedynie około 10–15 proc. jej całkowitej długości. I to w najbardziej optymistycznym wariancie.

Natomiast deklarowana obrona terytorium Polski prawdopodobnie w ogóle nie jest obroną, ponieważ podczas ćwiczeń prowadzonych na szczeblu strategicznym ćwiczy się sytuację, w której nasze siły zbrojne nie bronią granic i terytorium Polski, ale prowadzą działania obronno-opóźniające, których celem jest zyskanie czasu, aby stworzyć warunki do rzeczywistej obrony naszego kraju przez Sojusznicze Siły Wsparcia (SSW) z NATO.

Nie ćwiczy się ani na szczeblu strategicznym, ani operacyjnym prowadzenia walki informatycznej w cyberprzestrzeni, ani walki informacyjnej w przestrzeni społecznej. Nie jesteśmy zatem przygotowani ani do prowadzenia wojny w starym (klasycznym) stylu, ani tym bardziej do prowadzenia wojny nowoczesnej.

Reklama
Reklama

Autor jest ekspertem Narodowego Centrum Studiów Strategicznych w zakresie zarządzania strategicznego bezpieczeństwem

Podstawowa teza artykułu Andrzeja Talagi „Obrona, nie ekspedycje karne" („Rz" 19.11.2013) brzmi: „potrzebujemy armii zdolnej wytrzymać wrogie uderzenie, zanim nadejdzie pomoc, co może potrwać kilka miesięcy, a najlepiej takiej, która poradzi sobie sama". To postulat pod każdym względem słuszny, ale obawiam się, że autor oraz prawdopodobnie większość czytelników nie zdają sobie sprawy, iż dziś niemożliwy do realizacji. Ponieważ, po ponad 20 latach ciągłych restrukturyzacji oraz po 14 latach członkostwa w NATO, nasze siły zbrojne nie są w stanie wypełnić swojego konstytucyjnego obowiązku ani nawet nie wiedzą, jak się do tego zabrać.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Gen. Leon Komornicki: Rosja wchodzi powoli w trzeci etap wojny hybrydowej
felietony
Marek A. Cichocki: Wielki, dziś zapomniany, triumf polskości
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Rząd Donalda Tuska potrzebuje lepszej strategii, fakty nie mówią same za siebie
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Powrót cielęcego proamerykanizmu
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Edukacja zdrowotna, czyli po pierwsze nauczyciel, po drugie nauczyciel
Reklama
Reklama