Pokolenie patriotów

Ludzie protestujący w Kijowie zdają sobie sprawę, że Ukraina stała się pionkiem w nowej, geopolitycznej wojnie. O swoje interesy walczą Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Rosja – pisze reporter.

Publikacja: 12.12.2013 01:17

Pokolenie patriotów

Foto: archiwum prywatne

Red

Systemy tworzą i obalają ludzie, a nie pieniądze. Tymczasem w opisach manifestacji na Ukrainie wielu polskich komentatorów i ekspertów od Wschodu bardzo łatwo bagatelizuje ten fakt. W oczach wielu polskich obserwatorów Ukraińcy stali się masą, której zachowania ma tłumaczyć tradycyjny podział na zachód i wschód kraju oraz powtarzane wciąż dawne wyniki sondaży, w których 55 proc. społeczeństwa wspierało integrację z Unią Europejską, a 20 proc. z Unią Celną.

Tyle że trwające obecnie protesty zaburzyły ten dobrze poukładany świat pojęć służących do opisu Ukrainy. Warto pamiętać, że manifestacje poparcia dla zbliżenia Ukrainy do Unii Europejskiej, choć zbierały po kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to z każdym dniem traciły na impecie. Gdy podjęta została decyzja, że umowa stowarzyszeniowa nie zostanie podpisana, duch walki protestujących praktycznie zgasł. Wszystko zmieniło się rankiem 30 listopada, kiedy siły specjalne ukraińskiej milicji, Berkut, brutalnie spacyfikowały Euromajdan. To był impuls do zmiany i wybuchu społecznego niezadowolenia.

Emocje przez iPhone'a

– Kiedy obudziłem się rano, zobaczyłem na swoim iPhonie morze nieodebranych telefonów i wiadomości – mówi o tym poranku 23-letni Sasza, bardziej znany pod pseudonimem Krus Krus. Na Ukrainie stał się popularny, gdy jako pierwszy przeprowadził internetową relację z pierwszego dnia protestów Euromajdanu. Dokonał tego, posługując się swoim iPhone'em, i szybko stał się wyrazicielem emocji tłumu, a także ważnym komentatorem bieżących wydarzeń.

Sasza nie unika sądów, ocen, dzieli się swoimi przemyśleniami i dba o to, by na jego facebookowym profilu ciągle coś się działo. Jego regularnie uaktualnianą stronę śledzi już ponad 6,5 tysiąca osób. Odżegnuje się jednak od nazywania go gwiazdą ukraińskiego Internetu, działaczem społecznym czy dziennikarzem obywatelskim. Przy okazji wywiadów i komentarzy dla mediów prosi, aby podpisywać go „zwyczajny chłopak". – Tamtej nocy, gdy doszło do akcji Berkutu, nie byłem na Majdanie, bo uznałem, że już nic ciekawego tam się nie wydarzy. Energia uszła z ludzi i było jasne, że lada moment protesty się skończą. Uznano, że społeczeństwo wyraziło swoje poglądy i nic już się więcej nie da zrobić. Wróciłem do domu. Nad ranem zobaczyłem swój telefon i zrozumiałem, że stało się coś strasznego.

Czy domyśla się, kto wydał rozkaz pacyfikacji Euromajdanu? – Ukraina stała się pionkiem w nowej, geopolitycznej wojnie. O swoje interesy walczą tutaj Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Rosja, a w wymiarze wewnętrznym władza i opozycja. Trudno zdefiniować, komu najbardziej mogło zależeć na tym, żeby to się stało, choć paradoksalnie wydaje się, że rządzącym taka akcja była zdecydowanie najmniej na rękę – tłumaczy Sasza.

– Nie ulega jednak wątpliwości, że była to akcja planowana od dłuższego czasu. Już o 2 w nocy dostałem SMS-a od swojego znajomego ze służb specjalnych, który ostrzegał mnie, żebym uciekał z Majdanu. Później plułem sobie w brodę, że nie zostałem na protestach, że spałem. Mógłbym od razu podzielić się tą informacją na Twitterze, Facebooku, a przede wszystkim – pojechać na Majdan i ostrzec ludzi. Wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że tego dnia sobie odpuściłem – dodaje.

Teraz Sasza nie próżnuje. Regularnie wrzuca twitty, informacje na Facebooku, przygotowuje transmisje i nagrywa filmy. Jego główną bronią jest telefon komórkowy. – Postęp technologiczny znacznie ułatwia nam walkę – mówi. – Cieszę się, że udało mi się w jakimś stopniu popchnąć ten kamyczek, który poruszył lawinę. Dzięki mojej transmisji i temu, że została ona tak nagłośniona przez media, ludzie zaczęli patrzeć na swoje smartfony i tablety zupełnie inaczej. Zrozumieli, że może on być znacznie bardziej użyteczny, a aplikacje, które to umożliwiają, są dziecinnie proste w obsłudze.

Czym są dla niego obecne protesty? – Narodzinami ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego. Poziom samoorganizacji i przede wszystkim świadomość, że jest tylu ludzi, którzy myślą tak samo – to bezcenne osiągnięcia tych dni – odpowiada bez chwili wahania.

Taksówką na Majdan

Ołena od lat działa na rzecz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie i sama jest żywym przykładem obywatela Ukrainy nowego rodzaju – świadomego wartości swojego państwa, demokracji i wolności.

Razem z ludźmi z zachodu kraju stoją mieszkańcy innych regionów, którzy wierzą w te same wartości

– Nie lubię iść z prądem, tak jak wszyscy, ale kiedy czuję, że dzieje się coś ważnego, co ma wpływ na moje państwo, muszę być obecna – mówi uśmiechnięta od ucha do ucha niepozorna blondynka. Na co dzień jest animatorką kultury, organizuje wystawy i koncerty ukraińskich i zagranicznych artystów. – Kiedy w 2012 roku wybuchły protesty przeciwko ustawie językowej, od razu pojechałam pod Radę Najwyższą Ukrainy. Potem byłam jeszcze na kilku manifestacjach, ale szybko zobaczyłam, że opozycyjni politycy chcą nas wykorzystać w swoich własnych grach, i postanowiłam zająć się konkretnymi działaniami.

Jednak gdy wybuchły proeuropejskie manifestacje, Ołena długo się nie zastanawiała. – Wzięłam taksówkę i od razu pojechałam na Majdan. Na początku było nas około 400 osób, ale dzień po dniu było nas coraz więcej. Aż w końcu w niedzielę, 24 listopada, wyszło nas 100 tysięcy – wspomina.

Ołena nie może wybaczyć opozycji, że już wtedy starała się ona przemienić protest społeczny w swoje polityczne zaplecze. Krytykuje rozbicie Majdanu na dwa oddzielne obozy – jeden na placu Niepodległości (społeczny) i drugi na placu Europejskim (partyjny). Jak mówi, ludzie przestali rozumieć, co się dzieje, kto jest z kim, jakie są plany. Mnożyły się pytania, a odpowiedzi brakowało.

Wówczas na Facebooku Ołena opublikowała swoje przemyślenia i apel o samoorganizację. Odpowiedzi przyszły błyskawicznie. Już następnego wieczoru kilkunastu dziennikarzy, artystów, działaczy społecznych, ale także zwykłych ludzi spotkało się w restauracji koło Majdanu, by przedyskutować plan działań. – To był niesamowity kop pozytywnej energii. Wierzę, że właśnie teraz rodzi się nowe społeczeństwo na Ukrainie. Aktywne, które zaczyna rozumieć, że to my, Ukraińcy, decydujemy o naszych losach, bo to nasza ziemia, nasze wybory i nasza przyszłość – Ołena mówi to z zapałem, widać, że energia aż ją rozpiera.

Dorzuca: – Przed nami jedno podstawowe zadanie. Przekonać ludzi z południa i wschodu do naszych ideałów. Zresztą już teraz razem z nami stoją ludzie, którzy są z tamtych regionów, którzy cenią dobre kontakty z Rosją, ale którzy wierzą także w wyższe standardy i wartości. Bo na Ukrainie toczy się teraz rewolucja moralna, a nie tylko i wyłącznie geopolityczna. Główna część walk toczy się w sferze informacyjnej – by cała Ukraina, nie tylko ta internetowa, zrozumiała, o co tak naprawdę toczy się walka, a także czym jest Europa. Tę rewolucję wygra ten, którego informacja będzie uznawana za najważniejszą.

Efekt Juszczenki

Anton ma 22 lata i jest lwowskim studentem stosunków międzynarodowych. Ale unika ferowania geopolitycznych sądów. Od samego początku rzucił się w wir protestów. Zna bardzo dobrze język polski i angielski, został więc przedstawicielem studentów na Majdanie Niepodległości podczas spotkań z europejskimi politykami. Z domu i ze szkoły wyniósł znajomość rosyjskiego. Z uczelni i od kolegów – ukraińskiego.

Jak sam mówi, nie jest typowym przykładem aktywisty z zachodu Ukrainy. Część jego rodziny przyjechała na Ukrainę – z Rosji – dopiero w latach 60., a babcia nie nauczyła się języka ukraińskiego do dziś. On sam chodził do rosyjskojęzycznej szkoły w Tarnopolu. Podczas pomarańczowej rewolucji w domu Antona nikt nie patrzył z entuzjazmem na zwycięstwo opozycji.

Jakim cudem Anton stał się ukraińskim patriotą? – To po części efekt polityki Juszczenki. Nie jestem jego wielbicielem, ale trzeba jasno powiedzieć, że w czasie jego rządów wyrosło pokolenie ukraińskich patriotów, którzy nie boją się mówić o swojej historii i którzy wierzą w Ukrainę. Teraz to pokolenie wyszło na ulice.

Anton jest przemęczony, od 2 tygodni jeździ pomiędzy Lwowem a Kijowem, ma za sobą wiele nieprzespanych nocy, długie dyskusje podczas narad protestujących studentów. Narzeka na ciągłą walkę między radykałami a liberałami. – Wciąż tak samo. Te same dyskusje, ten sam chaos. Najgorzej, że tutejsza opozycja wciąż nie jest dla nas dużym wsparciem. W odróżnieniu od polityków z Europy, na których możemy liczyć. Szkoda gadać, sami musimy to wygrać.

Anton jeszcze w trakcie pierwszej fali protestów chodził po kijowskich uczelniach i namawiał studentów, by przyłączyli się do protestów. Widział, jak niektórzy wykładowcy stawali w drzwiach, by nikt nie mógł wyjść z zajęć. Wielu studentów patrzyło przez okna na tłumy manifestantów i im życzliwie machało, ale zwykle wygrywał strach – po poprzednich manifestacjach głośno było o eksmisjach z akademików i oblanych egzaminach w ramach zemsty za aktywność.

– Teraz Kijów powstał, jest z nami wielu młodych – mówi Anton. Jaka będzie przyszłość protestów? – Ja jestem optymistą. Od samego początku wszyscy mówią, że lada moment będzie koniec, że ludzie się przestraszą, że będzie im nudno lub zimno. Tymczasem już trzecią niedzielę setki tysięcy ludzi wychodzi na ulice Kijowa, z każdym tygodniem ich przybywa. Wierzę, że zwyciężymy...

Systemy tworzą i obalają ludzie, a nie pieniądze. Tymczasem w opisach manifestacji na Ukrainie wielu polskich komentatorów i ekspertów od Wschodu bardzo łatwo bagatelizuje ten fakt. W oczach wielu polskich obserwatorów Ukraińcy stali się masą, której zachowania ma tłumaczyć tradycyjny podział na zachód i wschód kraju oraz powtarzane wciąż dawne wyniki sondaży, w których 55 proc. społeczeństwa wspierało integrację z Unią Europejską, a 20 proc. z Unią Celną.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?