Światło odbite

Jan Paweł II chciał, aby Stanisław Dziwisz spalił jego notatki. Czy kardynał miał prawo nie wypełnić ostatniej woli papieża? – rozważa publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 22.01.2014 00:32

Pamiętacie Państwo dwa pierwsze odcinki serialu „Polskie Drogi"? Jest wrzesień 1939 roku. Kapral Leon Kuraś dostaje rozkaz spalenia kilku worków pełnych nowiutkich polskich banknotów. Nie weszły do obiegu, a nie powinny wpaść w ręce wroga. Ale Kuraś tylko część pali, a resztę chowa do cholewy swojego ułańskiego buta. Niedługo później, dzięki tym pieniądzom, robi niezły interes. Daje sowitą łapówkę żołnierzowi Wehrmachtu, by w ten sposób wykupić siebie i dwóch kolegów z niemieckiej niewoli.

Jan Paweł II też napisał w testamencie, by po jego śmierci coś spalić. Ale okazuje się, że jego prywatne notatki – bo właśnie to miało pójść do pieca – jednak ujrzą światło dzienne, i to w formie książkowej. Polecenie spalenia dostał papieski sekretarz, ksiądz (wówczas jeszcze nie kardynał) Stanisław Dziwisz. Ale tego nie zrobił.

Skąd takie skojarzenie wojennego serialu z zapowiadanym 600-stronicowym tomem z papieskimi notatkami? W obu przypadkach doszło do zignorowania czyjejś woli. W obu przypadkach ocalone papiery są całkiem wartościowe. Obawiam się, że w obu przypadkach można myśleć o udanym biznesie. Drobna różnica jest taka, że kapral Kuraś był postacią fikcyjną.

Zapewne nikt nie wytoczy prawnych armat przeciwko kardynałowi ani wydawcy książki. Bo kardynał może i złamał testament, ale ostatnią wolę papieża trudno wpasować w przepisy kodeksu cywilnego o testamentach i spadkach. Dotyczą one bowiem konkretnego majątku, a tego papież nie pozostawił.

Jest wprawdzie przepis umożliwiający spadkodawcy wskazanie, by konkretna osoba podjęła się „oznaczonego działania lub zaniechania". Ale może to dotyczyć tylko spadkobierców, a Stanisław Dziwisz takim nie jest. Zresztą sama treść papieskiego testamentu to w większości rozważania o sprawach wiary, a nie o dobrach doczesnych.

Można jeszcze się zastanawiać, czy nie da się wydawcom zarzucić naruszenia praw autorskich, które chronią dorobek zmarłego twórcy przez 70 lat od jego śmierci. Ale na ten temat tęgie prawnicze umysły mogłyby również długo dywagować i nie znaleźć odpowiedzi.

Sprawa jest bowiem skomplikowana: niewątpliwie zapiski są twórcze, a więc prawo autorskie może je chronić aż do 2075 roku. Twórca ma prawo wyrazić wolę, by swoje dzieło, ukończone czy nie, publikować lub nie publikować. Jednak ten konkretny zmarły nie pozostawił najbliższej rodziny, mieszkał poza Polską, był osobą duchowną, a na dodatek głową państwa watykańskiego. To wszystko ogromnie utrudniałoby dochodzenie roszczeń o tantiemy oraz o złamanie woli autora, który nie życzył sobie wydania dzieła.

Problem wymyka się zatem ramom prawnym. Pozostaje osąd moralny. Finansowy zresztą też. Bo nawet jeśli wydawca przeznaczy wpływy z książki na szlachetne cele, to przecież drukarnia, kolporterzy i księgarnie na tym zarobią.

Zapowiadany bestseller (bo pewnie takim będzie książka kardynała) przywodzi na myśl także skojarzenia o świeceniu odbitym światłem.

Oczywiście nie pierwszy to i nie ostatni taki przypadek. Bywały bardziej bulwersujące. Przecież swego czasu takim wtórnym blaskiem polskiego papieża chciał świecić nawet ktoś, kto to światło usiłował zgasić. Książka ze wspomnieniami Mehmeta Ali Agcy okazała się na szczęście tylko chwilową sensacją.

Sam z pokorą muszę przyznać, że jako dziennikarz „świecę" odbitą mądrością ekspertów, których pytam o zdanie przed napisaniem artykułu. Ale pamiętam też, że każdy ma prawo do prywatności, choćby był najbardziej publiczną osobą. Dlatego nie ujawniam prywatnych spraw moich rozmówców.

Pamiętam jeszcze coś, ale nie z dziennikarskiego doświadczenia, lecz z lekcji fizyki w szkole. Różne ciała świecące odbitym światłem mają swoją drugą stronę. Ciemną. Nie zawsze łatwo ją dostrzec. Ludzkości zabrało tysiące lat, zanim wysłała sondy, by się przyjrzeć ciemnej stronie Księżyca. Ale wiedziano o niej od dawna. Pewnie nadal warto o niej pamiętać.

Pamiętacie Państwo dwa pierwsze odcinki serialu „Polskie Drogi"? Jest wrzesień 1939 roku. Kapral Leon Kuraś dostaje rozkaz spalenia kilku worków pełnych nowiutkich polskich banknotów. Nie weszły do obiegu, a nie powinny wpaść w ręce wroga. Ale Kuraś tylko część pali, a resztę chowa do cholewy swojego ułańskiego buta. Niedługo później, dzięki tym pieniądzom, robi niezły interes. Daje sowitą łapówkę żołnierzowi Wehrmachtu, by w ten sposób wykupić siebie i dwóch kolegów z niemieckiej niewoli.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?