Zwrócił na to uwagę, z lewicowych pozycji, Jean Baudrillard w słynnym eseju „Wojny w zatoce ?nie było". Sugerował (nie do końca zgodnie z prawdą), że mieszkańcy Zachodu zostali oszukani przez dziennikarzy prezentujących wojnę, której nigdy – przynajmniej w jej medialnym obrazie i formie – nie było.
Teraz, nawet jeśli nie zgadzamy się ?z opiniami Baudrillarda w odniesieniu do pierwszej wojny w zatoce ?(ja akurat się nie zgadzam), możemy opisane przez niego zjawisko oglądać naprawdę w odniesieniu ?do papieża Franciszka.
Od niemal roku media wytrwale budują obraz i wizerunek nieistniejącego w realu papieża. „Franciszek" (cudzysłów jest celowy) ma być już niemal gotowy do zmiany doktryny ?w sprawie oceny moralnej aktów homoseksualnych, zapewne wkrótce także aborcji (taką opinię sformułował, wbrew zapewnieniom samego Ojca Świętego, pewien „katolicki" filozof na łamach „New York Timesa"), wyrzucenia pojęcia grzechu i oczywiście radykalnego przeformułowania w ramach paradygmatu demokratycznego Kościoła, z którego zniknęliby straszni księża i biskupi.
Tymczasem w rzeczywistości ?w swoich homiliach papież niezwykle mocno podkreśla znaczenie kapłaństwa i posługi biskupów, apeluje do wiernych, by jej nie odrzucali z powodu upadku jednostek i by pamiętali, że nie ma posługi Kościoła bez świętych prezbiterów. Próżno też szukać w kazaniach papieskich choćby śladu chęci zmiany doktryny. Franciszek wciąż na nowo przypomina, że jest wiernym synem Kościoła, który akceptuje całą jego doktrynę, ?a w przemówieniu do Kongregacji Nauki Wiary prosił, by nie zgadzała się ona na uleganie „duchowi czasów". Kobietom zaś – choć wedle mediów papież jest niemal genderystą – przypomniał, że najważniejszą rolę do odegrania mają w wychowaniu dzieci, ?w rodzinie i w domu.
Tak, tak – to wszystko powiedział papież. Tyle że aby to wiedzieć, trzeba też uznać, że współczesne liberalne media nie są dobrym źródłem informacji o Kościele. One raczej dezinformują i budują obraz papieża, którego nie ma.