Wojna jest złem, szczególnie jeśli się przedłuża. Wojna krótka i zwycięska to co innego: podbudowuje morale narodu, kończy pozornie nierozstrzygalne spory, ugruntowuje granice, podnosi prestiż państwa. ?W najbliższym czasie ?Ukraina nie ma na nią szans, dlatego z konieczności ?godzi się de facto na straty terytorialne, ale w przyszłości ?tak być nie musi.
1
Kontrofensywa rosyjska z końca sierpnia doprowadziła do klęski sił ukraińskich, oddziały ochotniczej Gwardii Narodowej i wojska zostały pobite. Wskutek porażki oraz wyczerpania zasobów siły zbrojne Ukrainy utraciły zdolności ofensywne oraz inicjatywę taktyczną. Przed wojną dysponowały wprawdzie znacznymi ilościami amunicji i sprzętu, ale był on zużyty, a jego dostępność, czyli zdolność do użycia, sięgała 10–20 proc. Przykładowo, na 100 posiadanych czołgów do walki nadawało się 10–20. Sprzęt ciężki został poważnie przetrzebiony przez Rosjan i Ukraińcy po prostu przestają mieć czym walczyć.
W takiej sytuacji, mimo ostrej krytyki, a nawet oskarżeń o zdradę, najpierw prezydent Poroszenko, a potem parlament Ukrainy musieli iść na ustępstwa. Przyjęta w trybie tajnym, bez wstępnego czytania, bez debaty na trybunie, ustawa o nadzwyczajnym statusie wschodnich ziem utraconych przypomina niemal akt kapitulacji. Separatyści zachowają własną administrację oraz oddziały zbrojne, które mają przeformować się w milicję terytorialną. Kontrolowane przez nich ziemie będą finansowane przez rząd centralny oraz odbudowywane za pieniądze Unii Europejskiej, będą też mogły swobodnie handlować z Rosją bez ingerencji władzy centralnej. Teoretycznie stan taki ma trwać przez rok, ale wiadomo, jak to bywa z prowizorką.
2
Prezydentowi Poroszence można pogratulować odwagi, że zdecydował się na taki ruch, bo przeciwnicy specjalnej ustawy mają za argument przelaną w obronie Donbasu krew. Nie po to ginęli tam żołnierze i ochotnicy, by godzić się na upokarzającą porażkę. Prezydent jest jednak realistą skoro wojny nie można wygrać, trzeba ją przerwać. Pytanie, co Kijów zrobi z kupionym za taką cenę czasem. Jeśli nic, krew Ukraińców będzie przelana na darmo, jeśli wykorzysta go do odbudowy i wzmocnienia państwa, w tym sił zbrojnych, Rosja może jeszcze pożałować swojej asertywności wobec Kijowa.
Im dłużej trwają zachodnie sankcje, tym słabsza jest rosyjska gospodarka. Kreml nie może w nieskończoność trwać w izolacji, wszelkie pomysły na autarkiczny rozwój przemysłu, w tym zbrojeniowego, to mrzonki. Rosja nie ma zasobów, know-how ani kadry naukowo-technicznej do bawienia się w samowystarczalną gospodarkę. Prędzej czy później musi więc pójść na ustępstwa.