Bez Niemiec nie ma NATO - analiza Krzysztofa Raka

Większe zaangażowanie Berlina ?w obronę flanki wschodniej ?sojuszu północnoatlantyckiego ?ułatwi Ameryce decyzję o realizacji zobowiązań wobec jego członków ?– pisze publicysta.

Publikacja: 06.11.2014 01:00

Polacy nie rozumieją roli Niemiec w sojuszu północnoatlantyckim. Najkrócej rzecz ujmując, nie doceniają jej. Dowodzą tego obojętne reakcje na niemiecki sprzeciw wobec wzmocnienia tzw. flanki wschodniej NATO. Rządzący nie dostrzegali w stanowisku Berlina problemu. We wrześniu prezydent Bronisław Komorowski podczas wystąpienia w Bundestagu w żaden sposób nie odniósł się do tego, że kilka dni wcześniej na szczycie NATO w Newport, m.in. za sprawą Niemiec, zapadła decyzja o niestacjonowaniu na terytorium nowych państw członkowskich znaczących sił sojuszu.

Z kolei szef największej partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński w kwietniu powiedział wprost, że nie życzy sobie żołnierzy niemieckich na polskiej ziemi. W tej jednej sprawie panuje, jak widać, ponadpartyjny konsensus, nie zależy nam na wypełnianiu przez Berlin gwarancji sojuszniczych.

Rezygnacja ?z polityki realnej

Na szczęście konsensus ten podważył wicepremier Tomasz Siemoniak, przemawiając w Berlinie przed kadrą dowódczą Bundeswehry. Siemoniak przypomniał, że dla „Polaków i Niemców kluczową wartością jest demokracja i przestrzeganie praw człowieka".

Silnie podkreślił znaczenie militarnej obecności Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie. Zadeklarował, że Polska nie chce konfrontacji z Rosją, ale jednocześnie ostrzegł, że słabość i uległość prowokują Moskwę. I wreszcie zażądał od Niemiec większego wkładu w nasze bezpieczeństwo. Zauważył przy tym, że „my w Polsce nie uwierzyliśmy w plotki o słabości Bundeswehry".

Polski wicepremier w dyplomatyczny sposób wezwał w gruncie rzeczy do zmiany dotychczasowej strategii polityki wschodniej Berlina. A więc do rezygnacji z polityki realnej, w której nie ma miejsca na wartości; do przemyślenia zasad strategicznego partnerstwa z Rosją, które jest przedsięwzięciem co najmniej konkurencyjnym, jeśli nie zgoła sprzecznym z partnerstwem transatlantyckim. Jego głównym celem było zwrócenie uwagi naszych partnerów na to, że z faktu, iż Polska jest sojusznikiem Niemiec w NATO, wynikają szczególne zobowiązania Berlina w dziedzinie militarnej.

Stanowisko Siemoniaka oparte jest na zrozumieniu prawdy oczywistej, ale z jakichś powodów w Polsce do tej pory nierozumianej. Tej mianowicie, że bez zaangażowania Niemiec niemożliwa będzie skuteczna obrona flanki wschodniej sojuszu. Niemcy to największy kraj NATO sąsiadujący z Polską, na którego terenie znajduje się kluczowa infrastruktura sojuszu (w tym broń jądrowa krótkiego zasięgu). To także państwo ściśle koordynujące swoją politykę bezpieczeństwa z Francją, posiadającą największą armię na kontynencie. Bez aktywnego udziału RFN i Francji, największych potęg kontynentalnych, nie sposób wyobrazić sobie sojuszniczej obrony terytorium Polski.

To lekceważenie pozycji Niemiec bierze się z naszej wiary w Amerykę. Nie zależy nam na niemieckim wsparciu militarnym, albowiem wierzymy, że w ostatecznym rachunku otrzymamy je zza oceanu. Ta wiara we wszechmoc Waszyngtonu wynika z nieznajomości amerykańskich realiów. Nie dostrzegamy ewolucji modelu globalnego przywództwa USA i kłopotów z jego finansowaniem. Waszyngton ogranicza swoje zaangażowanie militarne na całej kuli ziemskiej. Instrumentem jego przywództwa nie będą samodzielne akcje zbrojne, ale wielostronna dyplomacja. Musimy być gotowi na to, że w przypadku konfliktu nie doczekamy się odsieczy amerykańskiej kawalerii. Co gorsza, ewentualna sojusznicza obstrukcja ze strony Niemiec może być powodem rezygnacji z militarnego wsparcia ze strony Waszyngtonu. Większe zaangażowanie Niemiec w obronę flanki wschodniej ułatwi Ameryce decyzję o realizacji zobowiązań sojuszniczych. Na pomoc USA poza ramami NATO nie powinniśmy liczyć, ponieważ nie wiąże nas ze Stanami umowa o współpracy wojskowej, która by to przewidywała.

Być albo nie być

Lord Ismay, pierwszy sekretarz generalny NATO, uważał, że celem sojuszu jest „trzymanie Ameryki przy sobie, Rosjan z daleka, a Niemców pod kontrolą" („to keep the Americans in, the Russians out, and the Germans down"). Dziś ta słynna formuła straciła aktualność. Ameryka, obawiając się „mocarstwowego przeciążenia", redukuje swoją militarną obecność w Europie. Niemcy, stając się najsilniejszym państwem na kontynencie, wymykają się spod kontroli. Rosjanie coraz silniej wpływają na sprawy kontynentu, wykorzystując strategiczne partnerstwo z Niemcami i innymi mocarstwami zachodnioeuropejskimi.

Wzywając Berlin do większego zaangażowania w NATO i wzmocnienia więzi z USA, gramy o przyszłość sojuszu. O jego być albo nie być. To Niemcy bowiem ze względu na swoje centralne położenie geopolityczne zadecydują o przyszłości NATO. Jeśli nadal będą rozluźniały więzi z USA i wraz z innymi mocarstwami zachodnioeuropejskimi zacieśniały partnerstwo z Rosją, sojusz jako organizacja obronna przestanie po prostu istnieć.

Autor jest historykiem filozofii. ?Jako ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych pracował w Kancelarii Prezydenta, Ministerstwie Spraw Zagranicznych oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów

Polacy nie rozumieją roli Niemiec w sojuszu północnoatlantyckim. Najkrócej rzecz ujmując, nie doceniają jej. Dowodzą tego obojętne reakcje na niemiecki sprzeciw wobec wzmocnienia tzw. flanki wschodniej NATO. Rządzący nie dostrzegali w stanowisku Berlina problemu. We wrześniu prezydent Bronisław Komorowski podczas wystąpienia w Bundestagu w żaden sposób nie odniósł się do tego, że kilka dni wcześniej na szczycie NATO w Newport, m.in. za sprawą Niemiec, zapadła decyzja o niestacjonowaniu na terytorium nowych państw członkowskich znaczących sił sojuszu.

Z kolei szef największej partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński w kwietniu powiedział wprost, że nie życzy sobie żołnierzy niemieckich na polskiej ziemi. W tej jednej sprawie panuje, jak widać, ponadpartyjny konsensus, nie zależy nam na wypełnianiu przez Berlin gwarancji sojuszniczych.

Pozostało 83% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml