Oswajanie z grzechem - Tomasz Rowiński pisze o kardynale Kasperze

Kardynał Kasper zaprzecza, by ktokolwiek na synodzie podważał jedność małżeństwa i świętość eucharystii. Tymczasem to właśnie robił w minionym roku episkopat niemiecki – pisze publicysta.

Aktualizacja: 05.01.2015 08:02 Publikacja: 05.01.2015 00:41

Zdaniem kardynała Kaspera na zwołanym przez papieża Franciszka nadzwyczajnym synodzie biskupów poświ

Zdaniem kardynała Kaspera na zwołanym przez papieża Franciszka nadzwyczajnym synodzie biskupów poświęconym rodzinie nie było żadnych sporów

Foto: AFP, Andreas Solaro

Rok 2014 w Kościele katolickim został zdominowany przez jeden temat. Był nim nadzwyczajny synod biskupów zwołany przez papieża Franciszka oraz kontrowersyjna propozycja kardynała Waltera Kaspera, by do komunii świętej dopuścić osoby rozwiedzione, które żyją w ponownych związkach – już nie sakramentalnych, ale cywilnych.

Rewolucyjna atmosfera

Wiele wskazuje na to, że ten sam temat będzie nurtował Kościół także w roku 2015. Jesienią bowiem czeka nas synodalna powtórka, która ma być kontynuacją rozważań rozpoczętych w minionym roku. Zmagania mogą być jeszcze cięższe, ponieważ na synod zwyczajny przyjedzie więcej ojców niż na nadzwyczajny – część być może rozochoconych „rewolucyjną atmosferą". Sekretariat synodu już przygotował kolejny zestaw pytań wprowadzających.

O tym, że emocje nie opadły, i zdaje się, że nie opadną aż do momentu, gdy papież Franciszek napisze i wyda posynodalną adhortację, najlepiej świadczą słowa arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. W wigilijnym wywiadzie udzielonym Piotrowi Marciniakowi na antenie TVN 24 w taki sposób skomentował nową „ankietę Franciszka": „Druga ankieta w pewnym sensie powtarza to, co zostało powiedziane w pierwszej, więc nie wiem, czy to jest jakaś mania ankietowania. [mania] Sekretariatu, bo kogo innego może być".

Te szorstkie słowa zarówno przypominają linie sporu merytorycznego i personalnego, jaki się toczył podczas październikowych obrad, jak i wyznaczają obszary przyszłych starć, których obraz już się rysuje na horyzoncie. Warto przypomnieć, że arcybiskup Gądecki był jednym z pierwszych hierarchów publicznie przeciwstawiających się praktykom synodalnego sekretariatu dążącym do uciszenia krytyków koncepcji kardynała Kaspera i skrzydła „reformatorów".

Pomimo tych napięć warto przypomnieć nieco bardziej szczegółowo, na czym polega pomysł niemieckiego hierarchy. Zwykle słyszymy i powtarzamy skrótową opinię o propozycji dopuszczenia osób rozwiedzionych, żyjących w ponownych związkach do komunii świętej. Niewątpliwie propozycja ta zasługuje na krytykę, ale i chwilę uwagi. W przeciwieństwie do innych hierarchów, jak kardynałowie Lorenzo Baldisseri czy Oscar Mariadiaga, swoje zdanie Kasper umotywował czymś więcej niż medialnymi zaklęciami o „nowych czasach" itp. Odwołał się do ojców Kościoła, fragmentów Pisma Świętego i współczesnych nauk społecznych. Miał na te przemyślenia dużo czasu, bo choć dzisiaj jego propozycję traktuje się jako wielką nowość, to ten sam hierarcha razem ze swoim rodakiem, kardynałem Karlem Lehmanem podsuwali ją Kościołowi niemal dokładnie 20 lat temu. Były one rozważane wtedy przez św. Jana Pawła II.

Równocześnie, jak wykazał inny niemiecki kardynał, wybitny historyk Kościoła, były przewodniczący Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych Walter Brandmüeller, podstawowy argument Kaspera opiera się na pomyleniu rozwodników z wdowcami, co z kolei wynikło prawdopodobnie ze zbyt wielkiego zaufania, jakie ten hierarcha pokładał w zdezaktualizowanych lekturach z lat 70. Dokładnie chodzi o książkę księdza Giovanniego Ceretiego „Rozwód, nowe małżeństwo i pokuta w Kościele pierwotnym" (1977, ostatnio wznowiona).

Publiczne zgorszenie

Pomimo tych błędów część diagnoz (choć nie rozwiązań) kardynała Kaspera nie jest pozbawiona sensu. Wart podjęcia i rozważenia jest choćby zauważony przez niego problem zawierania w Kościele małżeństw od początku nieważnych. Sprawa wydaje się niemal oczywista wobec tak dużej liczby osób podających się za katolików, a równocześnie odrzucających te fragmenty nauki Kościoła, których przyjęcie jest warunkiem aktu woli koniecznego do zawarcia katolickiego małżeństwa. Przekonanie wielu ludzi, że warunki ważnego małżeństwa nie zostały spełnione, gdy je zawierali, może być zwyczajnie prawdą. Nie znaczy to, że Kościół powinien jeszcze bardziej masowo orzekać nieważność, choć na pewno należy to czynić roztropnie. Trzeba równocześnie pamiętać, że tak jak w potencjalnie nieważnym małżeństwie może nastąpić sanacja, która dokonuje się przez samą zmianę postaw małżonków (oni nadają mu ważność), tak samo być może dałoby się uniknąć niejednego rodzinnego dramatu, gdyby roztropniej szafowano sakramentem małżeństwa.

Słuszna jest też uwaga kardynała Kaspera o tym, że w przypadku wielu małżeństw nie jest możliwy powrót do prawowitego małżonka, a zatem i zadośćuczynienie. Najprostsza z przyczyn polega na odmowie przez jedną ze stron odbudowy związku. Podobnie mogą się pojawić sytuacje, kiedy zakończenie konkubinatu czy też małżeństwa cywilnego nie jest możliwe bez realnej krzywdy, np. dzieci, które się pojawiły w konsekwencji wspólnego pożycia. Przecież niezależnie od grzechu rodziców dzieci mają prawo do posiadania ojca i matki, zatem zakończenie związku mogłoby się odbyć kosztem (być może kolejnego) dramatu zniszczonego dzieciństwa i przetrąconej tożsamości.

Trzeba także pamiętać, że wspólne mieszkanie mężczyzny i kobiety pod jednym dachem nie jest grzechem samym w sobie, ale ze względu na okoliczności publicznego zgorszenia i sposobność do grzechu, której nieunikanie może świadczyć o braku postanowienia poprawy. W sytuacji związku niesakramentalnego posiadającego dzieci trudno o unikanie takiej okazji, jeśli miałoby się to stać kosztem krzywdy dzieci. Z pomocą w takiej sytuacji może przyjść czystość intencji i publiczna deklaracja czystości.

Nie są to jednak rzeczy nowe. Kościół osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych, które nie mogą w prosty sposób rozwiązać sytuacji, w jakiej się znalazły, także przez swoje życiowe decyzje, mówi, że widzi wszystko, co jest między nimi dobre, i nie każe wyrzec się niczego – z wyjątkiem grzechu. Można powiedzieć, że Kościół wręcz cieszy się z takiego nawrócenia i zachęca do częstego korzystania z sakramentów w celu umocnienia na drodze uświęcenia, które tu oznacza krzyż wstrzemięźliwości seksualnej.

Można odnieść wrażenie, że z teologii niemieckiego hierarchy wyparował sakrament pokuty i pojednania

W tym jednak miejscu pojawia się nieprzezwyciężalna trudność w odniesieniu do propozycji kardynała Kaspera. Puentuje on bowiem swój wywód o tym, że brak czasem moralnej możliwości zakończenia niesakramentalnego związku, propozycją, by do komunii dopuścić tych, którzy z grzechu nawrócić się nie chcą. Co więcej, uzasadnia to opinią, która ma moim zdaniem tylko pozór argumentu teologicznego, a jest w rzeczywistości pragmatyczna – że Kościół zaprzeczy swojej sakramentalnej strukturze, odmawiając tym osobom komunii. Tak jakby Kościół miał się rozpaść, gdy osoby żyjące w grzechu nie będą przyjmować komunii lub jak gdyby brakowało katolików mogących przyjmować godnie Ciało Pana. Co więcej, można odnieść wrażenie, że zarówno z teologii kardynała Kaspera, jak i samej praktyki Kościoła w Niemczech, wyparowało odpuszczanie grzechów w konfesjonale.

Dwuznaczne wypowiedzi

Wypowiedzi niemieckiego hierarchy w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" na pierwszy rzut oka wydają się bez zarzutu, jednak cała rozmowa wygląda dość dziwnie – dziennikarze pytają o spory na synodzie i dotyczące ich stanowisko papieża, a tymczasem kardynał Kasper odpowiada w taki sposób, jakby nie wiedział o żadnym konflikcie ani o tym, kto go wywołał, ani jak gwałtownie reagowali inni uczestnicy synodu.

Fragmenty poświęcone sytuacji osób rozwiedzionych pozostających w nowych związkach i kwestii ich przystępowania do komunii są naznaczone pewnego rodzaju dwuznacznością. Wydźwięk tych fragmentów jeszcze mocniej podkreśliłoby umieszczenie ich w kontekście wcześniejszych opinii hierarchy, w których wprost wykładał swoją nową doktrynę o komunii świętej dla osób żyjących w grzechu.

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" kardynał Kasper mówił, że dopuszczenie do komunii takich osób może się odbyć pod normalnymi warunkami, czyli po spowiedzi i po rozpoznaniu sprawy przez duszpasterza. Ze słów purpurata można wywnioskować, że taka droga jest znakiem szczególnym nowego miłosierdzia, jakie w Kościele miało nadejść wraz z papieżem Franciszkiem.

Jeśli jednak na tym polega propozycja kardynała Kaspera, to nie jest ona niczym nowym, bo właśnie taką szansę otrzymują chrześcijanie, którzy się rozwiedli, ale w nowych rodzinach chcą odnaleźć zagubione źródło eucharystii. Podjęcie takiego pragnienia wiąże się jednak z wzięciem na siebie trudu wstrzemięźliwości seksualnej. Może on być naznaczony upadkami – jak życie każdego z nas – jednak zawsze zachowuje perspektywę, w której rozwiązaniem jest spowiedź sakramentalna i nawrócenie, a nie akceptacja stanu upadku jako normy. W innym wypadku oznaczałoby to traktowanie spowiedzi jako rodzaju gry z instytucją, mechanicznej następowalności grzechu i spowiedzi, bez konieczności podjęcia postanowienia poprawy i rzeczywistego aktu woli, jakim jest żal za grzechy.

Tu tkwi dwuznaczność – dlaczego kardynał Kasper przedstawia w wywiadzie jako szczególną nowość coś, co jest zwykłą praktyką wobec osób rozwiedzionych? Pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno mówił innym dziennikarzom, że wstrzemięźliwość nie jest dla „zwykłych chrześcijan", lecz dla osób zdolnych do heroizmu. A przecież to ostatni sobór, do którego kardynał Kasper chciałby się odwoływać, wskazuje powszechne powołanie do świętości, która zawsze niesie w sobie element heroizmu. Tymczasem jesteśmy świadkami praktyk zaprzeczających prostolinijności wezwań Vaticanum II.

Wydaje się, że kardynał Kasper nie powiedział „Rzeczpospolitej" wszystkiego i po raz kolejny stara się w dobrym świetle przedstawić swoją propozycję jako jedynie dyscyplinarną, niegroźną, a także nieuderzającą w serce wiary katolickiej. Szczególnie to widać we fragmentach, w których hierarcha zaprzecza, by ktokolwiek na synodzie podważał jedność małżeństwa i świętość eucharystii. Tymczasem to właśnie robił w minionym roku episkopat niemiecki.

Chyba że kardynał Kasper zmienił zdanie. Ale wtedy powinien to wyrazić wprost, by zadośćuczynić zgorszeniu, jakie wprowadził do Kościoła blisko rok temu.

Autor jest publicystą, redaktorem prowadzącym portalu Christianitas.org

Rok 2014 w Kościele katolickim został zdominowany przez jeden temat. Był nim nadzwyczajny synod biskupów zwołany przez papieża Franciszka oraz kontrowersyjna propozycja kardynała Waltera Kaspera, by do komunii świętej dopuścić osoby rozwiedzione, które żyją w ponownych związkach – już nie sakramentalnych, ale cywilnych.

Rewolucyjna atmosfera

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił