Po przyjęciu przez parlament ustawy wychodzącej naprzeciw intencji prezydenta Komorowskiego, aby wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego były rozstrzygane na korzyść podatnika, w referendum pozostały dwa ważne pytania: o zasady finansowania partii politycznych i wprowadzenie okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu.
Byłoby wskazane, aby ci obywatele, którzy 6 września pójdą na referendum, podejmując decyzję przy urnach, skupili swą uwagę na meritum sprawy, a nie traktowali referendum jako „rozgrzewki" przed wyborami parlamentarnymi, kierując się przede wszystkim wskazaniami ugrupowań politycznych, z którymi sympatyzują. Pytania postawione w referendum w pełni zasługują na poważny i samodzielny namysł.
Wzrosną wpływy biznesu
Dobrze zdaję sobie sprawę z tendencji, która rysuje się w odpowiedzi na pytanie o zasady finansowania partii politycznych. Klasa polityczna jest ogólnie nielubiana i nieszanowana. Zresztą w dużej mierze zasłużyła na tę opinię. W tej sytuacji wezwanie do wycofania finansowania partii z budżetu państwa pada na bardzo sprzyjający grunt.
Gdyby tak się stało, byłby to jednak poważny błąd. Nie lekceważę argumentów przeciwników budżetowego finansowania partii politycznych. Dotychczasowy system uprzywilejowuje partie już istniejące i mające parlamentarną reprezentację. Utrudnia przebijanie się nowym inicjatywom politycznym. Pieniądze publiczne są często marnotrawione przez partie na kosztowne akcje reklamowe. Byłoby dobrze, aby społeczeństwo obywatelskie, zgodnie z zasadą pełnej dobrowolności, kierowało środki finansowe na konta tych partii, których profil polityczny odpowiada określonym grupom obywateli.
Ta ostatnia idea ma jednak słaby związek z obecnymi polskimi realiami. Jesteśmy stale krajem na dorobku z wciąż stosunkowo słabą klasą średnią. Nie wierzę w spontaniczną ofiarność społeczną nakierowaną na partie w przypadku wycofania ich finansowania z budżetu. Partie będą finansowane przez ludzi mających duże pieniądze, oczywiście niebezinteresownie.
Wzrosną polityczne wpływy biznesu i grup lobbystycznych. Skala patologii na styku polityki i biznesu się powiększy. Oczywiście państwo może się przed tym zjawiskiem bronić, wprowadzając limity wpłat na rzecz partii, zwiększając ich kontrolę i inwigilację za pomocą służb specjalnych. Te zjawiska będą jednak rodzić inne patologie i zawężać zakres wolności w Polsce.