Michał Szułdrzyński: Czy raport komisji ds. rosyjskich wpływów to narzędzie politycznej zemsty PiS na Donaldzie Tusku

Raport komisji ds. rosyjskich wpływów w Polsce uderza w Donalda Tuska i jego współpracowników, rekomendując by nie pełnili publicznych urzędów w kraju. Polskie państwo zostanie z tym raportem, podobnie jak z wnioskami komisji, która orzekła zamach w Smoleńsku.

Aktualizacja: 30.11.2023 17:57 Publikacja: 30.11.2023 16:15

Michał Szułdrzyński: Czy raport komisji ds. rosyjskich wpływów to narzędzie politycznej zemsty PiS na Donaldzie Tusku

Foto: PAP/Paweł Supernak

Opublikowanie przez komisję mającą zbadać rosyjskie wpływy w Polsce wstępnego „raportu” pozwala jeszcze lepiej zrozumieć intencje, jakimi kierował się obóz prawicy, przeciągając oddanie władzy nowej większości wyłonionej po wyborach. I jeszcze lepiej pokazuje, do czego tę komisję stworzono.

We wnioskach komisji znalazła się bowiem rekomendacja by Donald Tusk, Tomasz Siemoniak, Bartłomiej Sienkiewicz ani Bogdan Klich nie pełnili żadnych urzędów publicznych związanych z bezpieczeństwem państwa. Na jakiej podstawie wydano taką rekomendację? Po lekturze m.in. dokumentów służb cywilnych i wojskowych, MSZ, BBN i KPRM z lat 2007-2015. Ale już z samymi zainteresowanymi nie rozmawiano.

Do czego PiS potrzebował lex Tusk 

Komisja zrobiła więc dokładnie to, przed czym ostrzegano, gdy nad ustawą pracowano w Sejmie wiosną. Ma ona bowiem kompetencje przeglądania dokumentów, prowadzenia śledztw i wydawania wyroków. Na szczęście prezydent Andrzej Duda pod naciskiem przede wszystkim USA zgłosił do ustawy o komisji nowelizację, która odebrała jej prawo wydawania orzeczeń zakazujących sprawowania funkcji państwowych na 10 lat.

Czytaj więcej

Cenckiewicz zapowiada raport komisji ds. rosyjskich wpływów. Uderza w Tuska

Ale właśnie wówczas krytycy przepisów, ochrzczonych mianem lex Tusk argumentowali, że komisja nie ma niczego badać, a wyłącznie ma być narzędziem politycznej zemsty na Donaldzie Tusku. I to w sytuacji, w której ani służby specjalne, ani sądy, ani prokuratury przez osiem lat rządów PIS nie zdołały udowodnić mu żadnej ze zbrodni, które zarzucała mu partia Jarosława Kaczyńskiego. Ku złości kierownictwa PiS zgodzono się na poprawki prezydenta Dudy, który najpierw ustawę ochoczo podpisał, bo bardzo mu się podobała, ale gdy zorientował się, że mało kto ma wątpliwości, że to narzędzie politycznych zemsty, które na dodatek zmobilizowało zwolenników opozycji do marszu 4 czerwca, zgłosił poprawki osłabiające jej represyjność. Ale cel swój komisja zrealizowała. I stwierdziła, że Tusk nie powinien zajmować stanowisk, bo za jego rządów Polska miała podlegać wpływom rosyjskim, choć już nie może go obłożyć formalnym zakazem pełnienia funkcji.

Najbardziej kuriozalnym wnioskiem, który znalazł się w „raporcie”, jest ten o uznaniu przez nią za nieprawdziwe zarzuty o to, że PiS znajdował się pod wpływem rosyjskich służb.

Czy można wyciągnąć taki wniosek na podstawie lektur akt z czasu rządów PO? Nie, ten akurat wyciągnięto – na zasadzie czystej publicystyki – na podstawie tego, że PiS pomagał Ukrainie i zbudował rurociąg do Norwegii. Nie dodaje to powagi całemu przedsięwzięciu.

Do czego PiS potrzebuje raportu komisji ds. rosyjskich wpływów?

Ale przecież nie o powagę tutaj chodzi, lecz o budowanie kolejnej legendy. Po prawej stronie już pojawiły się porównania do 4 czerwca 1992 r., kiedy to odwołany został rząd Jana Olszewskiego po tym jak wykonano uchwałę o przeprowadzeniu lustracji najważniejszych osób w państwie. Tyle tylko że rząd Olszewskiego nie miał poparcia większości sejmowej. Powtarzano jednak opowieść o „nocnej zmianie”, kiedy to próba przeprowadzenia lustracji przez rząd, który chciał zerwać z komunistyczną, prosowiecką przeszłością, stała się powodem obalenia tego rządu. Podobieństwo tamtej oraz dzisiejszej narracji widać w tym, że tuż przed decyzją nowego Sejmu o odwołaniu członków powołanej przez PiS komisji, opublikowano raport, który oskarża Tuska, Sienkiewicza i Siemoniaka - a więc osoby, które mają piastować stanowiska premiera i ministrów w nowym rządzie - o uleganie rosyjskim wpływom. A zatem znów jakoby rosyjskie macki zamieszały w polskiej polityce.

Ów raport został opublikowany na dwa tygodnie przed tym, jak po wykorzystaniu wcześniejszych kroków, zaprzysiężony zostanie najprawdopodobniej na premiera Donald Tusk ze swoim koalicyjnym rządem. Wykorzystanie prawie dwóch miesięcy od 15 października na próby budowania rządu Mateusza Morawieckiego miały dokładnie taki sam cel. Gdyby Tusk był już premierem, publicystyką komisji ds. rosyjskich wpływów mało kto by się przejmował. A tak budowana będzie dramaturgia, a stworzona narracja pozostanie z częścią Polaków na dłużej.

Polskie państwo zostanie ośmieszone raportem komisji ds. rosyjskich wpływów, tak jak zostało raportem Antoniego Macierewicza o zamachu w Smoleńsku

I tak jak rząd Jan Olszewskiego nie miał większości i prędzej czy później musiał upaść po wykonaniu uchwały lustracyjnej, tak i rząd Mateusza Morawieckiego zostanie odwołany, bo nie dostanie wotum zaufania. I prócz rekordowej liczby kobiet i programu, który powstał z połączenia programu wszystkich partii, które dostały się do Sejmu (kolejny zabieg PR-owski obozu PiS), dołożony zostanie jeszcze jeden argument, że w zemście za raport nie tylko odwołano członków komisji ds. rosyjskich wpływów, ale potem odwołano jeszcze cały rząd Morawieckiego.

Czytaj więcej

Sejm odwołał wszystkich członków komisji lex Tusk

Na szczęście z pałacu prezydenckiego popłynął już sygnał, że Andrzej Duda nie będzie się przejmował raportem komisji, która obłożyła infamią Tuska i jego współpracowników. Przynajmniej tyle. Kłopot w tym, że zostaniemy z tym raportem, który jest formalnie dokumentem państwowym, jak z raportem o zamachu w Smoleńsku podpisanym przez Antoniego Macierewicza. W nim również tezy żywcem wyjęte z prawicowej publicystyki (tym razem o zamachu na rządowy samolot 10 kwietnia 2010 r.) ubrano w szaty oficjalnego stanowiska państwa polskiego. I oba dokumenty nasze polskie państwo ośmieszają. Bo albo poważnie traktuje się ich ustalenia, albo poważnie traktuje się państwo. Trzeciej opcji nie ma.

Opublikowanie przez komisję mającą zbadać rosyjskie wpływy w Polsce wstępnego „raportu” pozwala jeszcze lepiej zrozumieć intencje, jakimi kierował się obóz prawicy, przeciągając oddanie władzy nowej większości wyłonionej po wyborach. I jeszcze lepiej pokazuje, do czego tę komisję stworzono.

We wnioskach komisji znalazła się bowiem rekomendacja by Donald Tusk, Tomasz Siemoniak, Bartłomiej Sienkiewicz ani Bogdan Klich nie pełnili żadnych urzędów publicznych związanych z bezpieczeństwem państwa. Na jakiej podstawie wydano taką rekomendację? Po lekturze m.in. dokumentów służb cywilnych i wojskowych, MSZ, BBN i KPRM z lat 2007-2015. Ale już z samymi zainteresowanymi nie rozmawiano.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem