Daniel Fraile, dyrektor ds. spraw polityk w stowarzyszeniu wodorowym Hydrogen Europe, przypomniał jednak, że my jako Europa jednak zbyt dużo importujemy paliw kopalnych. Strategia dekarbonizacji zmierza w kierunku coraz większej ilości energii elektrycznej, a tu pojawia się kwestia OZE, które ze względu na zmienną produkcję potrzebuje dyspozycyjnych źródeł, elastyczności. – Te obecnie zapewniają gaz i ropa – przypomniał i wskazał, że tu rozwiązaniem zamiast paliw kopalnych może być wodór, który oczywiście możemy produkować w Europie, ale też możemy go importować z krajów bogatych w tanią produkcję energii z OZE. – Wodór oferuje bardzo interesujące rozwiązanie. Moglibyśmy wykorzystać nadmiar energii odnawialnej w energii słonecznej latem lub wiatr, gdy mocno wieje, i magazynować ją na czas, gdy jej potrzebujemy – powiedział.
Ośrodek analityczny S&P Global Commodity Insight we współpracy z Grupą ORLEN przygotował raport dotyczący dekarbonizacji systemów energetycznych krajów regionu Morza Bałtyckiego. Regionu, który po rozpoczęciu wojny w Ukrainie urósł do fundamentalnego – nie tylko z powodu konieczności łączenia rynków w Skandynawii z Europą kontynentalną, ale także, a może przede wszystkim, z powodów bezpieczeństwa.
László Varro, wiceprezes sektora ds. strategicznych analiz i scenariuszy w firmie Shell, zwrócił uwagę – podobnie jak pozostali paneliści – na uwzględnienie niezbędnego bezpieczeństwa w nastawieniu na rozwój. – Mamy przed sobą kilka wyzwań, jak konieczność stworzenia ram inwestycyjnych, a więc zdolności europejskiego zarządzania do finansowania i bezpieczeństwa. Kolejnym wyzwaniem jest brak elastyczności systemu energetycznego, a gaz ziemny jest nam nadal potrzebny jako elastyczne źródło bilansowania OZE – powiedział.
François Régis Mouton, dyrektor zarządzający w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Producentów Ropy i Gazu Ziemnego (IOGP), zgodził się z wcześniejszymi wypowiedziami wiceministra Wrochny i przyznał, że dotychczasowa polityka energetyczna była nastawiona tylko na jeden z trzech niezbędnych celów. – Realizowaliśmy przede wszystkim dekarbonizację, co oczywiście popieramy, ale musi się to odbywać w sposób zrównoważony. Dzisiaj bezpieczeństwo energetyczne jest zagrożone z powodu złego funkcjonowania rynku, z powodu naszych nadmiernie rygorystycznych regulacji, a czasem będących zbyt jednostronnych i niebiorących wszystkiego pod uwagę – powiedział. Dodał, że gaz ziemny zostanie z nami znacznie dłużej, niż to planowano w ostatnich latach. – Gaz i ropa stanowią obecnie 58 proc. naszej energetyki. (…) Dlatego musimy przyjąć i stawić czoła tej rzeczywistości i przyznać, że musimy zabezpieczyć nasze dostawy, zdywersyfikować je – podkreślił Mouton, zadając retoryczne pytanie: „Możemy drastycznie ograniczyć zapotrzebowanie na gaz i zamknąć nasze gałęzie przemysłu, ale czy tego naprawdę chcemy?”. Jego zdaniem Komisja Europejska musi przedstawiać o wiele bardziej zrównoważone podejście pod względem zapotrzebowania na gaz i sposobu, w jaki osiągnąć tę dekarbonizację.
Tom Howes, doradca ds. zielonej transformacji i regulacji rynku w Komisji Europejskiej (DG Energy), rozwiewając wszelkie obawy, podkreślił, że nie ma powrotu do taniego rosyjskiego gazu w naszych gazociągach. – To scenariusz, który odszedł w zapomnienie. Mamy jednak też niepewności na rynku LNG. Dlatego też nadmierna ekspozycja na globalne rynki energii ma również wymiar bezpieczeństwa. W 2023 r. były problemy z energetyką jądrową, a w tym roku blackout w Hiszpanii. Mamy więc ryzyka bezpieczeństwa na całej linii, dlatego jesteśmy wdzięczni, że Polska, sprawując prezydencję, promuje agendę bezpieczeństwa, ponieważ te różne przykłady pokazują, że na całej linii, bez względu na to, o jakim paliwie mówimy, istnieją ryzyka – powiedział Howes, którego zdaniem można pogodzić bezpieczeństwo z zieloną transformacją.