Marek Kutarba: Jak Rosjanie nauczyli Ukraińców atakować rosyjskie lotniska?

W głowach Donalda Trumpa i Władimira Putina się nie mieści, że czasem Dawid nie tylko może mieć dość odwagi, by stanąć naprzeciw Goliata, ale także dość pomysłowości i determinacji, żeby go pokonać.

Publikacja: 09.06.2025 13:24

Marek Kutarba: Jak Rosjanie nauczyli Ukraińców atakować rosyjskie lotniska?

Foto: Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy

Opadł powyborczy kurz, więc niemal cały internet żyje teraz spektakularnym atakiem Ukraińców na rosyjskie lotniska. Bez obaw, nie zamierzam opisywać ponownie szczegółów tej operacji ani oceniać jej militarnych aspektów – to zrobił już na rp.pl Andrzej Łomanowski. Spróbuję za to wyjaśnić, dlaczego – gdy Polska była jeszcze pogrążona w wyborczej wrzawie – ja nieźle się ubawiłem, czytając o tym ataku.

Pomysł ukraińskiego ataku dronami na lotniska zaczerpnięty został z rosyjskich filmików propagandowych?

Z mojej perspektywy najzabawniejsze w całej historii nie jest to, że Rosjanie po czterech latach wojny dali się zaskoczyć jak dzieci. Szczególnie że jestem przekonany, że równie zaskoczony byłby także każdy inny kraj, na którym ta metoda zostałaby przetestowana. Zabawniejsze jest pochodzenie samego pomysłu – a wywodzi się on z rosyjskich filmików propagandowych, którymi Kreml (rękami rosyjskich internautów) straszył zachodnie społeczeństwa.

Internet roi od takich materiałów, realizowanych w stylu filmików z gier komputerowych (cutscenes), prezentujących technologiczne cuda rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego lub dopiero rozwijane projekty, a nawet (wcale nie tak rzadko) zupełne fantazje na temat rozwoju przyszłych rosyjskich systemów militarnych.

Czytaj więcej

Rosyjskie bombowce i most Putina – jak Ukraińcy to zrobili

W jednym z nich widzimy, jak ciężarówka podjeżdża na wzgórze za stacją benzynową. Parkuje. Wysiadają z niej mężczyźni w cywilnych ubraniach z konsolami sterującymi jak te, które kiedyś używali (i chyba nadal używają) modelarze RC, a które dziś kojarzą się już wyłącznie z dronami. W zależności od wersji filmiku otwierają się dach albo boki przestrzeni ładunkowej, z których wyłania się dron z rakietami lub precyzyjnymi bombami. Maszyna wzlatuje, następne ujęcie pokazuje lotnisko z F-16 ustawionymi na pasie startowym i drona odpalającego pociski. Dalszą część można sobie wyobrazić. Brzmi znajomo, prawda?

Dodajmy jeszcze tylko, że w innej wersji (innym filmiku) w ten sam sposób niszczona jest kolumna rządowych limuzyn mknących drogą otoczona szpalerem drzew. Myślę, że dla speców od obrony antydronowej to kolejny powód do głębokich przemyśleń.

Ukraiński atak dronami nie stanowi jednak żadnego przełomu w wojnie

Przekaz opisanego filmiku był jasny: żaden mieszkaniec Zachodu nie powinien czuć się bezpiecznie wobec rosyjskiej techniki, pomysłowości i zdolności rażenia wszystkiego i wszędzie. Gdyby ktoś miał wątpliwości, że tak jest, wystarczyło dokształcić się na podstawie komentarzy pod filmem.

Czytaj więcej

Marek Kutarba: Rosjanom potrzebna jest upokarzająca klęska

Moje rozbawienie wywołał oczywiście fakt, że teraz niemal dokładnie ten sam schemat działania, pomysł i scenariusz, wykorzystali Ukraińcy, żeby utrzeć – nie pierwszy skądinąd raz – nosa Rosjanom. Sposób nie był więc niczym nowym ani nagłym olśnieniem – pomysł już istniał, wystarczyło po niego sięgnąć i zrealizować. I Ukraińcy zrobili to całkiem udanie, za co należy im się szczery podziw. Szczególnie że realizacja takiej akcji wymagała nie tylko odpowiedniej wizji i pomysł, ale także sporej determinacji i odwagi.

Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić: mimo entuzjazmu, jaki przelał się przez internet, i sympatii do walczącej Ukrainy, ten atak nie stanowi przełomu w wojnie. Nie oszukujmy się – efekty nie są tak spektakularne, jak podawała strona ukraińska.

Obserwując przebieg konfliktu na Ukrainie, ale także całą jego geopolityczną otoczkę, po raz kolejny nabieram przekonania, że przewaga militarna, która chełpią się i na którą wydają góry pieniędzy wielkie mocarstwa, nie gwarantuje im zdominowania słabszego przeciwnika, tak jak próbuje to wmawiać światu Donald Trump

Jestem też przekonany, że nie mniej ciekawy od samej akcji jest także inny aspekt. Taki, który trochę umyka nam, kiedy przyglądając się kolejnym kamyczkom, przestajemy zauważać, że te kamyki to faktycznie fragmenty jeśli jeszcze nie góry, to przynajmniej pagórka.

Dlaczego od zakończenia II wojny światowej praktycznie żadna interwencja militarna wielkich mocarstw nie zakończyła się ich trwałym sukcesem?

Obserwując przebieg konfliktu na Ukrainie, ale także całą jego geopolityczną otoczkę, po raz kolejny nabieram przekonania, że przewaga militarna, która chełpią się i na którą wydają góry pieniędzy wielkie mocarstwa, nie gwarantuje im zdominowania słabszego przeciwnika, tak jak próbuje to wmawiać światu Donald Trump. Oczywiście o ile tylko ten teoretycznie słabszy przeciwnik jest dostatecznie zdeterminowany, by bronić się bez względu na okoliczności.

Doskonale pokazuje to wojna Rosji z Ukrainą, ale i wcześniejsze konflikty. Zauważmy, że od zakończenia II wojny światowej praktycznie żadna interwencja militarna wielkich mocarstw nie zakończyła się ich trwałym sukcesem. Rosjanie przegrali w Afganistanie (1979–1989), Amerykanie w Wietnamie (1955–1975) i faktycznie każdy kolejny konflikt po tej klęsce: Somalię (1993), Irak (2003–2011), ponownie Afganistan (2001–2021). Francuzi ponieśli klęskę w Algierii (1954–1962) i Indochinach (1946–1954). Brytyjczycy nie utrzymali się w Adenie (1963–1967). Nawet jeśli początkowo się wydawało, że osiągnięto sukces, po krótszym lub dłuższym czasie trzeba było się wycofać. Po tych odwrotach nie pozostawało żadne wrażenie odniesienia trwałego zwycięstwa. Krótkoterminowe zwycięstwa w dłuższej perspektywie okazywały się totalnymi klęskami.

I właśnie to chyba irytuje dwóch podstarzałych „władców światowego porządku” i najwyraźniej duchowych braci – Putina i Trumpa. W ich głowach się nie mieści, że czasem Dawid nie tylko może mieć dość odwagi, by stanąć naprzeciw Goliata, ale także dość pomysłowości i determinacji, żeby go pokonać.

Opadł powyborczy kurz, więc niemal cały internet żyje teraz spektakularnym atakiem Ukraińców na rosyjskie lotniska. Bez obaw, nie zamierzam opisywać ponownie szczegółów tej operacji ani oceniać jej militarnych aspektów – to zrobił już na rp.pl Andrzej Łomanowski. Spróbuję za to wyjaśnić, dlaczego – gdy Polska była jeszcze pogrążona w wyborczej wrzawie – ja nieźle się ubawiłem, czytając o tym ataku.

Pomysł ukraińskiego ataku dronami na lotniska zaczerpnięty został z rosyjskich filmików propagandowych?

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Rafał Trzaskowski zapracował sobie na brak zaufania wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Polacy nie chcą fejk prawicy, skoro mogą mieć oryginał
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Zandberg jak Maryla Rodowicz polityki. Czy dojrzeje jak Mentzen?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Młodość zdmuchnie duopol już za dwa lata
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Mentzen nie daje PiS nowej nadziei