Opadł powyborczy kurz, więc niemal cały internet żyje teraz spektakularnym atakiem Ukraińców na rosyjskie lotniska. Bez obaw, nie zamierzam opisywać ponownie szczegółów tej operacji ani oceniać jej militarnych aspektów – to zrobił już na rp.pl Andrzej Łomanowski. Spróbuję za to wyjaśnić, dlaczego – gdy Polska była jeszcze pogrążona w wyborczej wrzawie – ja nieźle się ubawiłem, czytając o tym ataku.
Pomysł ukraińskiego ataku dronami na lotniska zaczerpnięty został z rosyjskich filmików propagandowych?
Z mojej perspektywy najzabawniejsze w całej historii nie jest to, że Rosjanie po czterech latach wojny dali się zaskoczyć jak dzieci. Szczególnie że jestem przekonany, że równie zaskoczony byłby także każdy inny kraj, na którym ta metoda zostałaby przetestowana. Zabawniejsze jest pochodzenie samego pomysłu – a wywodzi się on z rosyjskich filmików propagandowych, którymi Kreml (rękami rosyjskich internautów) straszył zachodnie społeczeństwa.
Internet roi od takich materiałów, realizowanych w stylu filmików z gier komputerowych (cutscenes), prezentujących technologiczne cuda rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego lub dopiero rozwijane projekty, a nawet (wcale nie tak rzadko) zupełne fantazje na temat rozwoju przyszłych rosyjskich systemów militarnych.
Czytaj więcej
Powietrzne drony wylatujące z tirów, rosyjscy kierowcy obrzucający je kamieniami i podwodne drony...
W jednym z nich widzimy, jak ciężarówka podjeżdża na wzgórze za stacją benzynową. Parkuje. Wysiadają z niej mężczyźni w cywilnych ubraniach z konsolami sterującymi jak te, które kiedyś używali (i chyba nadal używają) modelarze RC, a które dziś kojarzą się już wyłącznie z dronami. W zależności od wersji filmiku otwierają się dach albo boki przestrzeni ładunkowej, z których wyłania się dron z rakietami lub precyzyjnymi bombami. Maszyna wzlatuje, następne ujęcie pokazuje lotnisko z F-16 ustawionymi na pasie startowym i drona odpalającego pociski. Dalszą część można sobie wyobrazić. Brzmi znajomo, prawda?